cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 18.04.2024

Wygrać wojnę i nie upokorzyć przeciwnika, czyli jak Prusy pokonały Austrię w 1866 r.

Andrzej Jaworski, 18.01.2018

Bitwa pod Sadową na obrazie Georga Bleibtreu

Nie do końca wiadomo, czy kanclerz Prus Otto von Bismarck rzeczywiście chciał zjednoczenia Niemiec, czy raczej dążył „jedynie” do hegemonii Królestwa Prus wśród krajów niemieckich, a zjednoczenie było po prostu skutkiem ubocznym, ale trzeba przyznać, że utrącenie Austrii z pozycji pierwszego państwa narodu niemieckiego przeprowadził koncertowo. Choć wielu mu współczesnych uważało, że zwycięstwa nie wykorzystał.

Koniec sojuszu – początek wojny

Jeszcze w 1864 r. Prusy i Austria byli sojusznikami, którzy wspólnie pokonały Danię, odbierając jej księstwa Szlezwik i Holsztyn. Jednak po tym sukcesie nagle zaczęło się wszystko psuć i to głównie z winny Prus, które już wtedy zgodnie z zamysłem Bismarcka szykowały się do nowego konfliktu. Apogeum tarć nastąpiło wiosną 1866 r. W maju, w błyskawicznym jak na owe czasy terminie trzech tygodni, Prusy dokonały mobilizacji. Już na początku czerwca Armia Łaby licząca 345 tys. żołnierzy pod dowództwem gen. Eberharda Herwartha von Bittenfelda, 1. Armia księcia Karola Fryderyka z 94 tys. żołnierzami i 2. Armia następcy tronu Fryderyka Wilhelma z 105 tys. żołnierzami szykowały się w południowej i południowo-wschodniej części Prus do ataku na terytorium austriackie. Plan operacji opracował szef Sztabu Generalnego i głównodowodzący wszystkich sił gen. Helmuth von Moltke. Cel był jasny – Wiedeń. Jednocześnie Prusy miały zaatakować nie tylko Austrię, ale również jej sojuszników, m.in. Bawarię, Badenię oraz Saksonię. Oznaczało to wojnę na wielu frontach, lecz Prusy tylko pozornie były na straconej pozycji.

Otto von Bismarck w 1863 r.

Austriacy przeciwko najeźdźcom wystawili Armię Północną gen. Ludwiga von Benedeka w sile 200 tys. żołnierzy. Siły Zbrojne Cesarstwa Austriackiego były jednak już w znacznej mierze przestarzałe, co dobitnie pokazała wojna z 1859 z Francją i Piemontem.  Prusacy pod tym względem wyprzedzali przeciwnika o kilka długości.

16 czerwca 1866 r. wojska pruskie wkroczyły do Saksonii. Obszar ten zajęto praktycznie bez walki, gdyż armia saska wycofała się do Czech, aby połączyć się z sojuszniczymi Austriakami. Jednak i tu po tygodniu nastąpił atak Prusaków, którzy z łatwością podążali w stronę Wiednia. Stoczono wprawdzie kilka bitew, m.in. pod Nachodem czy Trautenau, ale wojska austriackie za bardzo nie robiły problemów przeciwnikowi. Generał von Benedek wyraźnie wątpił w zwycięstwo i celowo unikał walki. Zdecydował się na walne starcie dopiero na początku lipca w okolicach Hradec Kralove (Königgratzu). Tam nad brzegiem Łaby w rejonie wsi Sadowa usypano szańce, stworzono stanowiska artylerii, zabezpieczono teren zasiekami, gdzie około 200 tys. Austriaków i Sasów miało czekać nadejścia około 225 tys. Prusaków.

Krwawy bój pod Sadową

O godzinie 7.30, 3 lipca 1866 r. pruska 1. Armia ruszyła do ataku. Wojskom pruskim udało się na wysokości Sadowej sforsować rzekę Bystrzycę i wedrzeć się na pozycję nieprzyjaciela. Stamtąd z rozkazu samego króla Wilhelma I oddziały księcia Fryderyka Karola zaczęły szturm umocnionych szańców Austriaków. Tu pojawiały się jednak problemy. Atak przeprowadzono na osłoniętym terenie, który bombardowała austriacka artyleria. Prusacy szybko z atakujących stali się obrońcami swoich dotychczasowych pozycji. Nie pomogło im też słabe wsparcie własnych dział, których w większości nie udało się przerzucić przez rzekę.

Schemat bitwy pod Sadową, 3 lipca 1866 r. (Wikimedia Commons)

Ciężkie walki toczyły się również między wsiami Sadowa i Maslowed, w lesie Svieb i w rejonie wsi Tschistowes. Pozycję te udało się zdobyć Prusakom, ale ich przeciwnik szybko ruszył do kontruderzenia i to z 2,5-krotną przewagą. Wojska Hohenzollerna oddały wieś, ale w lesie przystąpiły do heroicznej obrony przybierającej postać walki wręcz. Za cenę wielu zabitych i rannych Prusacy obronili tę pozycję, a o godzinie 10. w sukurs przyszła im Armia Łaby. Żołnierze pruscy następnie wyparli Austriaków i Sasów z miasteczka Hechanitz i wsi Hradek, zatrzymując się dopiero pod wsiami Prim i Problus.

W pierwszej fazie bitwy Prusacy jednak nie rzucili do walki wszystkich swoich sił. O godzinie 13. prawe skrzydło austriackie zostało zaatakowane przez 2. Armię. Kontratak wojsk von Benedeka nie przyniósł oczekiwanego rezultatu. Wtedy głównodowodzący siłami pruskimi Helmuth von Moltke wydał rozkaz do natarcia wszystkich swoich armii na pozycje wroga w centrum, z prawej i lewej flanki. Rezerwy austriackie gwałtownie się skurczyły, a nieprzyjaciel konsekwentnie parł do przodu.

Po godzinie 16. Austriacy i Sasi zaczęli się wycofywać w stronę Koniggratzu. Wówczas Moltke dał sygnał do szarży kawalerii z korpus rezerwowego jazdy Armii Łaby. Przeciwko nim ruszyły trzy rezerwowe dywizje jazdy – kirasjerów i dragonów. Austriacy i tę rozgrywkę przegrali. Pruskich ułanów i huzarów zatrzymała dopiero austriacka artyleria.

Starcie kawalerii w bitwie pod Sadową na obrazie Aleksandra von Bensy

Około godziny 17. działania ofensywne zostały wstrzymane. Strona austriacka pod Sadową straciła 44 tys. żołnierzy (6 tys. zabitych, 7500 rannych, 22 tys. wziętych do niewoli). Sukces Prusacy okupili śmiercią 2 tys. żołnierzy. Wśród poległych po obu stronach było wielu Polakami. Ostatnią fazę bitwy (szarże kawalerii) najlepiej podsumował Cyprian Kamil Norwid w liście do Józefa Bogdana Zaleskiego:

Pod Sadową głównie wygrali Polacy (hułany poznańskie), bijąc się i mordując z Polakami (hułany galicyjskie).

Łagodny pokój

Nie był to jednak koniec wojny. Austriacy całkiem nieźle radzili sobie w walkach z wspierającymi Prusy Włochami. To właśnie z tego frontu ściągnięto arcyksięcia Albrechta, który miał zastąpić odwołanego Benedeka w roli głównodowodzącego. Szykowano się do obrony Wiednia, do którego przerzucono X Korpus i jazdę. Nie napawały jednak optymizmem wieści o sukcesach Prusaków w starciach z innymi państwami niemieckimi i niechęć Francuzów do wsparcia Austriaków.

Zgoła inne nastroje panowały wśród Prusach. Snuto plany o sporej aneksji ziemi Habsburgów i triumfalnym wkroczeniu do Wiednia. To jednak nie podobało się Bismarckowi i Moltkemu. Ten ostatni obawiał się kontrataku austriackiego po przekroczeniu Dunaju. Z kolei żelazny kanclerz dążył do jak najszybszego zawarcia pokoju z Cesarstwem. Jego zdaniem w tej wojnie nie chodziło bowiem o upokorzenie przeciwnika, ale o wywalczenie właściwej pozycji „starszego brata”. Austria miała stać się cennym sojusznikiem Prus w dalszych rozgrywkach międzynarodowych, ale na zasadzie uznania prymatu Berlina.

Austriaccy po przegranej pod Sadową byli skłonni to zaakceptować. Przeciągająca się wojna mogła doprowadzić do powstania irredenty w wielonarodowościowym państwie, co po doświadczeniach Wiosny Ludów mogło być dla władzy Habsburgów niebezpieczne. Ponadto cena pokoju okazała się niewielka. Na mocy traktatu praskiego z 23 sierpnia 1866 r. zamiast wymarzonego przez Wilhelma I przyłączenia do Prus Czech Berlin z woli Bismarcka zabrał od Austrii jej niedawny nabytek, księstwo Holsztyn. Włochy uzyskały z kolei Wenecję. Wiedeń pozostawił też Prusakom lekką ręką los swoich sojuszników – księstwa niemieckie. Zlikwidowano Związek Niemiecki i na jego miejsce powstał Związek Północnoniemiecki – bez Austrii. W nowym tworze najważniejsze były już tylko Prusy.

Wielu pruskich polityków uznało, że Bismarck nie wykorzystał zwycięstwa. Taktyka kanclerza okazała się jednak skuteczna. Nieupokorzony Wiedeń okazał się chętny do dalszej współpracy z Berlinem i skupił się na wewnętrznych reformach, a nie na szukaniu zemsty. Już niedługo sojusz z Austro-Węgrami stanie się jednym filarów niemieckiej polityki zagranicznej. Jednak w zbliżającej się wojnie z kolejnym sąsiadem Bismarck nie zamierzał się już patyczkować…





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA