Jeszcze pod koniec XX w. uważano, że najstarszym polskim filmem fabularnym z prawdziwego zdarzenia jest „Antoś pierwszy raz w Warszawie”. Wszystko zmieniło się w 2000 r. za sprawą filmoznawców, Małgorzaty i Marka Hendrykowskich, którzy odkryli w archiwum w podparyskim Bois d’Arcy kopię „Le Martyrs de la Pologne”, filmu lepiej znanego w polskiej literaturze przedmiotu pod nazwą „Pruska kultura”.
Francuskie znalezisko, w przeciwieństwie do niezachowanego filmu z Antonim Fertnerem w roli głównej, nawiązuje do znacznie poważniejszej tematyki, a łączy się ona z sytuacją Polaków żyjących pod zaborem pruskim na przełomie XIX i XX w. O ile „Antoś…” w warstwie fabularnej opowiadał o warszawskich przygodach prowincjusza, który został uwiedziony przez panie lekkich obyczajów, o tyle w „Pruskiej kulturze” pobrzmiewają pełne patosu echa strajku dzieci wrzesińskich i sprawa Michała Drzymały.
O najstarszym polskim filmie przed jego odnalezieniem wiedzieliśmy jedynie tyle, że został zrealizowany przez jednego z francuskich operatorów, na przełomie 1907 i 1908 r., na zlecenie właściciela warszawskiego iluzjonu „Siła” Mordechaja Towbina. Finalnie dzieło mieli zaś okazję obejrzeć bywalcy rosyjskich, francuskich i włoskich sal kinowych. Dziś patrząc na tę archaiczną, zaledwie ośmiominutową produkcję, możemy odnieść mylne wrażenie, że jest to kino historyczne lub kostiumowe, jednak dla ówcześnie żyjących ludzi – film ten był bez wątpienia rodzajem rekonstrukcji niedawno rozgrywających się na terenie Niemiec wydarzeń.

Fabuła
„Pruska kultura” jest dziełem nadgryzionym przez ząb czasu, więc dziś nawet pomimo dokonanej rekonstrukcji cyfrowej będziemy mieli poważny problem, aby podczas projekcji wychwycić i prawidłowo odczytać wszystkie istotne dla akcji szczegóły. Prześledźmy zatem dokładnie fabułę filmu, aby uniknąć ewentualnych nieporozumień.
Opowieść zaczynamy od sceny z wielopokoleniową polską rodziną ucztującą przy stole z okazji ważnego dla niej święta. Kulminacyjnym momentem jest tutaj wprowadzenie sztandaru z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej, na widok którego wszyscy zdejmują czapki z głów lub rzucają się na kolana, aby go ucałować. Następnie naszym oczom ukazują się pruscy żołnierze, którzy ewidentnie domagają się czegoś od zebranych. Z kontekstu możemy tylko wywnioskować, że chodzi im o chłopca, najmłodszego członka familii.
Druga scena przenosi nas do wnętrza sali lekcyjnej. Na ścianie wisi portret cesarza Wilhelma II Hohenzollerna, a za oknem defiluje wojsko. Trwają właśnie zajęcia. Surowy nauczyciel zapisuje na tablicy w języku niemieckim zdanie „Boże chroń Wielkie Niemcy”, gdy odwraca się do klasy plecami, sytuację wykorzystuje dobrze znany nam już z pierwszej sceny chłopiec, który ściera zapiski nauczyciela i kaligrafuje kredą hasło „Polska Kochana”. Gdy belfer widzi niepoprawny politycznie napis, wpada w furię. Jeden ze szkolnych kolegów denuncjuje młodego Polaka, w następstwie czego ten zostaje pobity i wyrzucony z lekcji.
Dalej akcja filmu zdecydowanie przyspiesza. Zapłakany chłopak wraca do domu, skarży się rodzicom na zaistniałą sytuację, a wzburzony ojciec bierze sprawy w swoje ręce i idzie pod szkołę, gdzie wdaje się w bójkę z nauczycielem. Niemiecki belfer nie pozostaje Polakowi dłużny i składa donos na wojskowym posterunku. Z napisu między ujęciami oraz kolejnych scen dowiadujemy się, że cała polska rodzina zostaje pozbawiona swojego domu w prowincji poznańskiej i zmuszona jest do zamieszkania w cyrkowym wozie. W niezwykle dramatycznej – acz nie za dobrze zachowanej, przez co nieczytelnej, końcówce filmu – ojciec rodziny, który powraca z więzienia, na oczach swoich bliskich zostaje zastrzelony przez pruskich żołdaków. Cała sekwencja wydarzeń zostaje zaś uwieńczona sceną apoteozy polskości – pierwsze ujęcie przedstawia członków rodziny zabitego klęczących nad jego ciałem, drugie zaś różnych ludzi niewystępujących wcześniej w filmie, co interpretuje się jako próbę przekazania widzom informacji, że tego typu represje dotyczą wszystkich stanów i grup społecznych, wystarczy być Polakiem.
Na sam koniec wypada wspomnieć o pewnej ciekawostce. Mianowicie z francuskiej kopii filmu, prawdopodobnie ze względu na niezrozumienie występującej symboliki, został usunięty ostatni kadr z modlącymi się osobami, którym na niebie ukazał się biały orzeł.
Tło historyczne filmu
Osoby zainteresowane chociaż pobieżnie historią Polski od razu zauważą, że fabuła „Pruskiej kultury” w zręczny sposób łączy w sobie dwa prawdziwe wydarzenia mające miejsce pod zaborem pruskim na początku XX w. Pierwsze z nich to oczywiście strajk we Wrześni, który był reakcją na zarządzenie pruskich władz oświatowych o nauczaniu religii. Uczęszczające do Katolickiej Szkoły Ludowej wrzesińskie dzieci 20 maja 1901 r. nie chciały odpowiadać na pytania, ani odmawiać pacierza w języku niemieckim, za co zostały przez swoich nauczycieli ukarane chłostą, zaś ich rodziny próbujące interweniować dosięgły represje w postaci kar grzywny oraz wyroków od 2 miesięcy do nawet 2,5 roku pozbawienia wolności.
Drugi, nie mniej znaczący epizod, dotyczy Michała Drzymały – chłopa z wielkopolskich Podgradowic, któremu pruska administracja w 1904 r. nie pozwoliła na wzniesienie domostwa na uprzednio zakupionej działce. Zaradny gospodarz postanowił jednak zamieszkać w wozie cyrkowym, który na złość Prusakom przed upływem doby przesuwał co kilka metrów, omijając w ten sposób przepis dotyczący zezwolenia na wzniesienie stałej zabudowy.
Jak wyglądała prawdziwa historia Michała Drzymały
O obu tych przypadkach w ówczesnej Europie było głośno za sprawą wpływowych osobistości polskiego życia społecznego i kulturalnego. Dość by wspomnieć tutaj relację Bolesława Prusa na łamach „Kronik Tygodniowych”, Henryka Sienkiewicza – autora odezwy i listów pisanych w obronie wrzesińskich dzieci i Michała Drzymały, Władysława Reymonta z opowiadaniem „W pruskiej szkole”, czy wreszcie Marię Konopnicką, w której twórczości również odnaleźć można refleks społecznego zaangażowania w walkę z germanizacją, m.in. w wierszu „O Wrześni” oraz w nieśmiertelnych już słowach „Roty”.
W 1906 i 1907 r. sprawa polskich krzywd pod pruskim panowaniem powróciła ze zdwojoną siłą. Na skutek bowiem zakazu używania na lekcjach religii w szkołach ludowych języka polskiego – przez Pomorze Nadwiślańskie oraz Wielkopolskę przetoczyła się fala strajków. Szacunki są różne, ale te najbardziej wiarygodne mówią, iż w kulminacyjnym momencie brało w nich udział ok. 75 tys. uczniów, którzy musieli zdawać sobie sprawę z konsekwencji otwartego nieposłuszeństwa wobec zaborcy.
W 1906 r. Henryk Sienkiewicz, chodzący w nimbie laureata literackiej nagrody Nobla, ogłasza list otwarty do cesarza Wilhelma II, w którym to broni swoich rodaków z terenu Prus. Porusza także sumienia międzynarodowej opinii publicznej artykułami publikowanymi na łamach najpoczytniejszych na Starym Kontynencie tytułów prasowych, zaś w 1907 r. idzie za ciosem i redaguje ankietę potępiającą antypolską politykę państwa pruskiego.

Mniej więcej w tym samym czasie w niemieckim parlamencie ruszają prace nad ustawą wywłaszczeniową, stwarzającą możliwość pozbawiania Polaków ich majętności, a Komitet Drzymałowski inicjuje akcję zbierania środków pieniężnych na nowy wóz dla znanego już w świecie polskiego chłopa. Ostatecznie w 1908 r. pojazd wyprodukowała firma Dziechuczowicz i Lambe, zaś jego transportowi z Poznania do Podgradowic towarzyszyła wielka patriotyczna manifestacja. Widzimy więc, że w ten burzliwy okres dziejowy fabuła „Pruskiej kultury” wpisywała się znakomicie. Nie wiemy oczywiście jaka idea przyświecała Mojżeszowi Towbinowi, gdy zlecał produkcję filmu, lecz nie ulega wątpliwości, że tematyka pruskich represji na Polakach była podówczas nośna i interesowała opinię publiczną nie tylko w kraju pod zaborami, ale także w innych częściach globu.
Percepcja „Pruskiej kultury”
Najstarszy zachowany polski film miał swoją premierę na wiosnę 1908 r. Początkowo wyświetlany na terenie zaboru rosyjskiego, bardzo szybko – jako wątpliwy politycznie i uderzający w dobre relacje z Niemcami – został zakazany przez carską cenzurę. Na pewno nie był też puszczany w kraju nad Renem. Zdołał jednak dotrzeć do innych państw Europy Zachodniej, gdzie doczekał się wielu pokazów i można śmiało stwierdzić, że na tym zakończył się jego pierwszy okres świetności. Renesans zainteresowania „Pruską kulturą” nastąpił dopiero po wybuchu I wojny światowej, w której Rosja i Niemcy znalazły się we wrogich sobie obozach polityczno-militarnych.
14 sierpnia 1914 r. w swoim manifeście głównodowodzący armii rosyjskiej wielki książę Mikołaj Mikołajewicz zapowiedział zjednoczenie ziem polskich pod berłem cara Mikołaja I Romanowa oraz nadanie im autonomii. Dla wzmocnienia przekazu tej deklaracji w warstwie propagandowej władze rosyjskie chętnie przypominały więc o jedności narodów słowiańskich i krzywdach jakich Polacy mieli w przeszłości doświadczyć z rąk Germanów. W ten nurt zaś film wyprodukowany przez Towbina wpisywał się znakomicie, nawet pomimo archaicznej konstrukcji, nie przystającej do poziomu świeżo realizowanych produkcji.
Po wybiciu się na niepodległość, w dwudziestoleciu międzywojennym, o filmie zapomniano, a najprawdopodobniej w czasie II wojny światowej dostępne jego kopie na terenie II Rzeczypospolitej uległy zniszczeniu. Po odnalezieniu „Pruskiej kultury” we Francji, do Polski w 2008 r. trafiła cyfrowa wersja dzieła. Stało się to dokładnie w setną rocznicę jego pierwszych publicznych pokazów. Dziś ten relikt krajowej kinematografii możemy obejrzeć ze ścieżką dźwiękową skomponowaną przez Krzesimira Dębskiego.