cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 29.03.2024

Dlaczego powstanie wielkopolskie zakończyło się zwycięstwem?

Jakub Wojas, 27.12.2021

Defilada 1. Pułku Ułanów Wielkopolskich w Poznaniu, styczeń 1919 r.

Wśród odpowiedzi padających na powyższe pytanie najczęściej podaje się: dobrą organizację, lata przygotowań, wysiłek całego społeczeństwa, sukcesy militarne połączone z sukcesami dyplomatycznymi. Jest to oczywiście prawda, a właściwie jej część, bowiem powstanie wielkopolskie nie uniknęło też grzechów poprzednich polskich zrywów, a o zwycięstwie Wielkopolan zadecydowało tak naprawdę coś zupełnie innego.

Grzechy poprzednich powstań

Często zarzuca się powstaniu listopadowemu, styczniowemu czy warszawskiemu spontaniczność, z jaką wybuchły. Tymczasem niesłusznie uważane za jedyne nasze zwycięskie powstanie, wielkopolskie również wybuchło znienacka. Powodem był przyjazd 26 grudnia 1918 r. do Poznania Ignacego Jana Paderewskiego. Niemcy wtedy zamiast uśmierzyć patriotyczne wzmożenie tamtejszych Polaków jeszcze bardziej jej podgrzali. Władze wygasiły uliczne latarnie (Polacy ratowali się pochodniami na trasie przejazdu mistrza). Z kolei następnego dnia zwołano antypolski wiec przed Operą, a potem ogrodem zoologicznym i koszarami 6. Pułku Grenadierów.

No i stało się. W czasie niemieckiej demonstracji pod hotelem Bazar padły strzały. Nie wiadomo, kto strzelał. Walki jednak rozprzestrzeniły się na całe miasto. Polacy nie zdołali opanować wprawdzie Poznania, lecz wyizolowali oddziały niemieckie w określonych punktach.

Stanowisko ckm na balkonie jednego z budynków przy ulicy Szerokiej i Podgórnej w Poznaniu

Myli się ten, kto myśli, że Wielkopolanie byli jakoś szczególnie przygotowani do tego zrywu. Istniały wprawdzie plany Komisariatu Naczelnej Rady Ludowej do wywołania powstania, ale jego członkowie (głównie Wojciech Korfanty) starali się odwlekać moment wybuch walki, jak długo się da. Uważano, że w pierwszej kolejność trzeba zbudować struktury administracyjne. Zdawano sobie sprawę, że w razie wybuchu insurekcji Wielkopolska może zostać z Niemcami sam na sam, bowiem Polska prowadząca wojny na kilku frontach, nie będzie mogła im pomóc.

Nie oznacza to jednak, że przygotowań militarnych nie czyniono w ogóle. W październiku i listopadzie 1918 r. pod auspicjami NRL powstała Służba Straży i Bezpieczeństwa (SSiB) oraz Staż Obywatelska (SO). To z nich formowały się pierwsze oddziały powstańcze,choć należy przyznać, że cele tych formacji początkowo był inne. Politycy NRL zakładali, że mają one zapewnić porządek w prowincji w okresie wzmagającej się w Niemczech rewolucji.

Najsilniej do powstania parła i przygotowywała się Polska Organizacja Wojskowa, która starała się przejąć kontrolę nad SSiB oraz SO. To dzięki ich wysiłkom uniemożliwiono realizację pomysłu wprowadzenia parytetu do SSiB, aby jednostka ta składał się z połowie z Niemców i w połowie z Polaków. POW zdobywała też broń atakując magazyny wojskowe lub przekupując niemieckich żołnierzy. Było to jednak ciągle mało, aby zapewnić militarny sukces, gdyż nikt się nie spodziewał wybuchu zrywu już w końcu 1918 r. O skali improwizacji świadczy również brak wodza. Tego wyznaczono wprawdzie już 28 grudnia za zgodą Naczelnika Józefa Piłsudskiego, lecz było to rozwiązanie tymczasowe. Zgodził się nim zostać zaledwie kapitan Stanisław Taczak, który miał pełnić tę funkcję do momentu przybycia wyższego rangą oficera.

Wygrana bez walki

Mimo wszystko pierwsze dni zrywu okazały się spektakularnym sukcesem. Do 10 stycznia powstańcy opanowali niemal całą prowincję. Tylko jakim cudem, skoro broni było stosunkowo mało, wodza znaleziono naprędce, a przeciwnikiem była silna armia niemiecka?

Sukces przyniosła taktyka, która zrekompensowała początkowe niedociągnięcia. Przede wszystkim wychodzono z założenia, że znużonej Wielką Wojną armii niemieckiej bardziej niż na front, chce się wracać do domu. Dlatego zamiast walczyć próbowano z nimi...rozmawiać. Gdy 27 grudnia 1918 r. powstańcy zablokowali Niemców w poznańskim Prezydium Policji, postanowiono się dogadać. Przeciwnik zaś zamiast bronić budynku do upadłego oddał go mieszanemu oddziałowi złożonemu z 24 Polaków i 24 Niemców. Dzień później Niemcy wycofali się już z całego miasta.

Powstańcy wielkopolscy w okopach, styczeń 1919 r.

W pozostałych miejscowościach Wielkopolski na wieść o wybuchu walk w Poznaniu przystąpiono do akcji powstańczych. Starć z wrogiem było jednak jak na lekarstwo i to mimo tego, że w prowincji znajdowało się wiele niemieckich garnizonów. W Gnieźnie, gdzie stacjonował 49. Pułk Piechoty oraz 12. Pułk Dragonów bez większych trudności opanowano koszary, a Niemcy po pierwszych sukcesach powstańców zgodzili się na wycofanie swoich sił z miasta. We Wrześni miejscowe oddziały SSiB otoczyły wrogich żołnierzy i ich rozbroiły. W Witkowie gmach sądu opanowano po przekupieniu kwaterującej tam jednostki Grenzschutzu (Straż Graniczna). Pozostałe siły niemieckie skapitulowały 30 grudnia, gdy do miasteczka przybyły dodatkowe oddziały powstańcze z Gniezna i Strzałkowa.

Bywały też sytuacje, gdy powstańcy szykowali się do dużych starć, a do nich w ogóle nie dochodziło z powodu braku zainteresowania ze strony przeciwnika. 30 grudnia do Śremu, gdzie stacjonował 47. Pułk Piechoty ściągnięto siły powstańcze z całego powiatu. Cała operację zachowano w tajemnicy, ale i tak dowiedzieli się o niej Niemcy i postanowili...poddać się wcześniej. Do zbliżonej sytuacji doszło w Wągrowcu, gdzie oddział Grenzschutzu sam wyszedł z inicjatywą rozmów kapitulacyjnych. Ciekawie przebiegły „walki” w Kcyni. 31 grudnia powstańcy zaatakowali już wycofujące się oddziały niemieckie. Celem nie było oczywiście zmuszenie ich do oddania miasta, bo to się już dokonało bez udziału powstańców, ale przejęcie broni, na co Niemcy, po stawieniu niewielkiego oporu, zgodzili się. Wszystko to jednak przebiło zajęcie Czarnkowa 5 stycznia 1919 r. Tam wystarczyło rozpuszczenie plotki o rzekomo zbliżających się siłach powstańczych, by dowódca miejscowego Grenzschutzu ogłosił kapitulację.

Defilada armii wielkopolskiej na ulicach Poznania, 1919 r.

Wykorzystany uśmiech losu

Oczywiście, miały miejsce też poważne starcia. Dosyć ciężkie walki toczono o Żnin czy Inowrocław. Doszło także do bitwy pod Zdziechową, Osieczną czy Szubinem. Jednak w pierwszym okresie powstania mieliśmy do czynienia w większości ze spontanicznymi zrywami, dobrze nam znanymi z innych polskich powstań, oraz niesamowitymi sukcesami, które wynikały jednak głównie z pasywności strony niemieckiej. Powodem tego był przede wszystkim fakt, że Niemcom za bardzo walczyć się nie chciało. Trwająca rewolucja i zmęczenie wojną zrobiło swoje. Wielu żołnierzy myślało tylko o tym, jak po prostu wracać do domu. Do tego dochodził pragmatyzm. Powstanie wybuchło na obszarze z większością polską, a to utrudniało bronienie pozycji. Warto tu zauważyć, że do najpoważniejszych walk dochodziło tam, gdzie ludności niemieckiej było już więcej.

Za sukcesem powstania wielkopolskiego stała też niewątpliwie taktyka, by zajmować obszar prowincji nie szafując zbytnio krwią. Dlatego powstańcy wykazywali się dużą wyrozumiałością wobec wroga. Często zamiast ataków najpierw starano się prowadzić pertraktacje i umożliwić Niemcom swobodną ewakuację i to czasami nawet z bronią w ręku. Szybkie zajęcie Wielkopolski umożliwiło zdobycie uzbrojenia, stworzenie armii, przygotowanie linii obrony. Dzięki temu powstała też polska administracja. Zachowanie tych wszystkich zdobyczy byłoby jednak niemożliwe, gdyby nie sprawna akcja dyplomatyczna, której z drugiej strony sukces nie dokonałby się, gdyby nie zła sytuacja międzynarodowa Niemiec po przegranej wojnie. Nie należy się bowiem oszukiwać. Gdyby w porę nie zawarto traktatu wersalskiego zatwierdzającego przynależność tego regionu do Rzeczpospolitej, to utrzymanie tej prowincji w polskich rękach byłoby niezwykle trudne. Jeszcze w czerwcu 1919 r. na całej linii frontu oddziały armii wielkopolskiej były w pełnej gotowości bojowej. Niemcy wówczas szykowali się do odbicia Wielkopolski. Cała kampania miała trwać jedynie 20 dni. Korzystna dla Polski decyzja Ententy przyszła w ostatniej chwili.

Warto też na koniec zauważyć, że poniekąd podobny przebieg do powstania wielkopolskiego miało również III powstanie śląskie. Tutaj także początkowo powstańcy opanowywali znaczne obszary Górnego Śląska praktycznie bez walki. Wynikało to z faktu wycofania się z terenu plebiscytowego niemieckich oddziałów regularnych. Pełen sukces zrywu zaprzepaściła jednak decyzja Wojciecha Korfantego – dyktatora powstania – który po osiągnięciu przez powstańców linii Odry (zwanej też linią Korfantego) rozkazał rozpuścić swoich żołnierzy do domów. To znacząco ułatwiło odbicie Niemcom sporej części regionu. W czasie powstania wielkopolskiego zachowano większą przezorność i po zajęciu prowincji, zamiast rozformować wojsko powstańcze sukcesywnie je powiększano.

Zwycięstwo powstania wielkopolskiego było zatem głównie efektem złej sytuacji Niemiec po I wojnie światowej i umiejętnej taktyki Wielkopolan połączonej ze sprawną akcja dyplomatyczną. Wybuchło ono wprawdzie spontanicznie i początkowo miało wiele niedostatków organizacyjnych, ale powstańcy starali się unikać walki, osiągać swoje cele na drodze porozumień i daleko idących kompromisów (np. oddanie broni wycofującym się Niemcom). Nie przypominało to dotychczasowej naszej walki narodowowyzwoleńczej, ale przyniosło oczekiwane rezultaty. Pokrótce: mieliśmy po prostu sporo szczęścia, które potrafiliśmy wykorzystać.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA