Zasiadający na tronie hospodarstwa wołoskiego Michał Waleczny w latach 1593-1600 przejął władzę również nad Mołdawią i Siedmiogrodem. Pozostał już tylko krok do powołania wspólnego państwa, które w znacznej mierze odpowiadałoby terytorium obecnej Rumunii. Działania ambitnego władcy były jednak nie w smak potężnej Rzeczpospolitej.
Przeciw ambitnemu hospodarowi
Zgodnie z zamysłem kanclerza Jana Zamoyskiego obszar trzech hospodarstw miał być strefą wpływów polskich bądź polsko-tureckich. Z kolei silne państwo zamiast trzech słabych wszystko komplikowało. Tym bardziej, że hospodar miał też w planie odebranie Polsce Pokucia. Zdążył już zresztą pozbawić tronu osadzonego w Jassach protegowanego Zamoyskiego hospodara Jeremiego Mohyłę. W tej sytuacji postanowiono w końcu ukrócić zapędy ambitnego Wołocha i przywrócić w Mołdawii propolskie porządki.
1 września 1600 r. do walki ruszyła armia pod wodzą kreatora polskiej polityki wobec księstw naddunajskich, hetmana Jana Zamoyskiego. W wyprawie brał także udział hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski, który z sukcesem uczestniczył z kanclerzem w walkach w Mołdawii w 1595 r. Tym razem przy nich znalazł się również przyszły zwycięzca spod Chocimia, Jan Karol Chodkiewicz. Wojska koronne wspomagały też oddziały prywatne i Kozacy Zaporoscy hetmana Samuela Koszki. Łącznie dawało to ok. 15 tys. żołnierzy.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności przeciwko Walecznemu wybuchło w tym samym czasie powstanie w Siedmiogrodzie pod wodzą Georga Basty. Znacząco to pogorszyło sytuację hospodara, który postanowił unikać walnego starcia z Zamoyskim. Do tego dążył jednak kanclerz. Po nie napotkaniu oporu w Mołdawii hetman skierował się na Bukareszt i dopiero 16 października natrafił na niewielkie oddziały przeciwnika, które bez problemu rozbił pod Naeni.
Trzy dni później wojska Zamoyskiego zlokalizowały w końcu główne siły hospodarskie. Znajdowały się one niedaleko miejscowości Buków nad rzeką Teleżyną. Hetman postanowił stoczyć tam bitwę.
Bój pod Bukowem
Michał Waleczny część swoich żołnierzy ukrył po lasach i brodach licząc na wprowadzenie sił polskich w pułapkę. Zamoyski dzięki sprawnemu wywiadowi poznał jednak ustawienie wojsk hospodara. Bitwę rozpoczął o poranku 20 października silny dwugodzinny ostrzał artyleryjski Polaków na ukrytego w lesie wroga. Szczęście nie opuszczało Zamoyskiego. Do obozu polsko-kozackiego przybyło bowiem dwóch dezerterów z oddziałów przeciwnika z wiadomościami o bitewnych planach hospodara.
Po ostrzale do ataku na las ruszyli Kozacy i polska piechota. Ci ostatni zabezpieczyli też możliwość przeprawy dla jazdy. Następnie piechurzy kozaccy i polscy zaatakowali odpowiednio lewe i prawe skrzydło wroga. Obydwa natarcia zakończyły się sukcesem i to pomimo, że do walki przeciw piechocie kozackiej Waleczny wysłał swoją kawalerię.
Sukces ten pozwoliły na wejście do akcji polskiej jeździe, na czele z husarią. Lecz skrzydlaci jeźdźcy nie ruszyli nawet do ataku, gdy siły Michała Walecznego zaczęły… uciekać. Widok polskiej jazdy i natarcia piechoty spowodowały przerażenie w szeregach armii hospodarskiej. Jedną z przyczyny takiej reakcji było to, że wojsko Walcznego było zlepkiem z armii trzech krajów, których żołnierze wcześniej nie zawsze się lubili i tym samym ich motywacja do walki o wspólne państwo nie była zbyt wysoka.
Szarża husarii pod wodzą Mikołaja Uhrowieckiego na prawe skrzydło była jedynie dopełnieniem dzieła zwycięstwa. Polacy wkroczyli do obozu przeciwnika. Kilkunastotysięczna armia Walecznego poszła w rozsypkę, a sam hospodar salwował się ucieczką do Ploeszti. Był to faktyczny koniec jego marzeń o wielkim państwie naddunajskim. Jego ambitne plany legły w gruzach w wyjątkowo żałosny sposób.
Ostateczny cios
Klęska Michała Walecznego otworzyła nowe pole do ekspansji dla Rzeczpospolitej. Na tron mołdawski wrócił Jeremi Mohyła, z kolei na tronie wołoskim obsadzono jego brata Szymona. Nominacje te zaakceptowała też Turcja, która już od dłuższego czasu zmagała się z Michałem Walecznym. Ten jednak nie dawał za wygraną i postanowił odbić tron wołoski.
Szymon Mohyła miał do dyspozycji pozostawionych mu do obrony żołnierzy polskich. Było to 950 husarzy i 500 piechurów pod dowództwem starosty kamienieckiego Jana Potockiego. Do tego doszły dwie chorągwie (z czego wiadomo, że jedna kozacka) i kilka pomniejszych oddziałów, co dawało ok. 2500 żołnierzy.
Do decydującego starcia doszło 25 listopada 1600 r. pod Curtea de Argeş. Przeciwko siłom Rzeczpospolitej stanęło ok. 4000 Wołochów Walecznego, którego akurat w tym miejscu nie było. Przebywał ok. 14 km na południe, gdzie prowadził kolejną grupę swoich żołnierzy w liczbie 3000. Dlatego pod Curtea de Argeş wojskami wołoskim dawnego hospodara dowodził Udera Băleni. Chciał on wpuścić wojska Potockiego do miasta i zaatakować je następnie z trzech stron. Starosta nie dał się jednak przechytrzyć. Obszedł ze swymi żołnierzami gród, a następnie pod miastem w czterech szarżach husarii rozbił przeciwnikach. Armia Udery w popłochu uciekła.
Na wieść o klęsce Waleczny nawet nie próbował starcia z siłami Rzeczpospolitej. Zdał sobie sprawę, że Wołoszczyzna jest już stracona. Zbieg do Wiednia, gdzie zaczął zabiegać o poparcie w walce o Siedmiogród. Tam po krótkotrwałej współpracy z Habsburgami został zabity na ich zlecenie przez siepaczy Georga Basty, 9 sierpnia 1601 r. w obozie pod Turdą.
Jan Zamoyski tym samym mógł się cieszyć kolejnym zwycięstwem i to zarówno militarnym, jak i politycznym, które odniósł na chwałę Rzeczpospolitej.