Trwająca trzy dni, od 28 do 30 czerwca 1651 roku, bitwa pod Beresteczkiem była bodaj największą batalią w XVII stuleciu. Szacuje się, że po stronie kozacko-tatarskiej stanęło około 100 tys. żołnierzy. Z kolei strona polsko-litewska zgromadziła przeciwko nim 70 tys. wojska. To wielkie starcie przyniosło zwycięstwo Rzeczpospolitej, ale pomimo tego później wcale nie nastąpiło oczekiwane całkowite zduszenie trwającej od 1648 roku rebelii Bohdana Chmielnickiego.
Bitwa, jakiej Rzeczpospolita nie widziała
Wiktoria berestecka jest w znacznym stopniu zasługą innowacyjnego, jak na polskie warunki, dowodzenia króla Jana Kazimierza. Monarcha poprowadził wojska wedle zachodnioeuropejskiej sztuki wojennej. Niebagatelną rolę w przeprowadzeniu tej operacji odegrał Niemiec w służbie polskiej, Krzysztof Houwalt, a także dowódca artylerii Zygmunt Przyjemski i gwardii Bogusław Radziwiłł (ten sam co z „Potopu”). Już sama wyprawa wiązała się z wielkim wysiłkiem logistycznym. Z Sokala do Beresteczka przetransportowano oddziały według ustalonego porządku. Odpowiadał za to hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, który schemat przemarszu oznaczonych kolorami taborów i oddziałów otrzymał rozrysowany na kartce z królewskiego sztabu. Ta „innowacja” tak zirytowała Potockiego, że zapowiedział, że prędzej się nożem pchnie, niż się do tego zastosuje.

W trakcie samej bitwy król zastosował taktykę opartą o tzw. układ szachownicy niderlandzkiej. Wojska zostały przemieszane przez jednostki konne i piesze, co miało umożliwić ich lepsze współdziałanie. Niemniej pierwsze dwa dni nie były dla strony polsko-litewskiej najszczęśliwsze. Pierwszy dzień upłynął pod znakiem walk z Tatarami. Drugiego dnia popełniono błąd, bowiem jazda polska stanęła w zbyt wielkim oddaleniu od wałów, co zaważyło na braku wsparcia ze strony piechoty. Wtedy siły tatarsko-kozackie okrążyły wiele polskich pułków, życia o mało nie stracił przyszły król, Jan Sobieski. W związku z poniesionymi stratami hetmani naciskali na Jana Kazimierza, by zamknąć się w warownym obozie. Monarcha jednak postanowił wyprowadzić wojska w pole. Trzeciego dnia bój rozpoczęła jazda pod wodzą księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, która zmusiła Kozaków do wycofania się do taboru. Potem nastąpił atak oddziałów cudzoziemskiego autoramentu. Przeciwko nim ruszyli Tatarzy, ale spotkali się z potężnym ogniem armat. Ostrzał tak przestraszył ordyńców, że ruszyli do panicznej ucieczki. Z pola bitwy zbiegł sam chan Islam Girej. Pozbawieni sojusznika Kozacy zamknęli się w obozie, który ostatecznie zdobyto 10 lipca, po czym wymordowano wziętych tam do niewoli Zaporożców.
Prywata górą
Był to największy sukces strony polsko-litewskiej od momentu wybuchu powstania Chmielnickiego. Było to wręcz zwycięstwo, które od dawna oczekiwano, które miało zakończyć trwającą od trzech lat rebelię. Wystarczało teraz tylko pójść za ciosem. Tym „ciosem” miało być starcie pod Białą Cerkwią, które miało miejsce 23-25 września 1651 roku. Ale tym razem zwycięstwa nie było. Mimo sukcesów hetmana Janusza Radziwiłła Litwini nie otrzymali wsparcia wojsk koronnych hetmana Mikołaja Potockiego. Nie udało się zatem rozbić Chmielnickiego i zgodzono się na zawarcie kolejnej ugody. Korzystniejszej dla strony polsko-litewskiej od poprzedniej zborowskiej, ale to był ciągle jedynie krótkotrwały rozejm.

W bitwie pod Białą Cerkwią nie wzięło jednak udziału tylu żołnierzy polskich i litewskich, ilu zgromadziło się pod Beresteczkiem. Przede wszystkim odpadło pospolite ruszenie. Zbliżały się żniwa, a szlachta po wiktorii miała poczucie dobrze spełnionego patriotycznego obowiązku. Ponadto pojawiały się pogłoski o buntach i prokozackich dywersantach w głębi kraju. Choć najważniejsze było zapewne to co wskazał ówczesny komentarz do tej postawy panów braci:
Chciało się do żon, do gospodarstwa, do pierzyn, a na pokrycie swego lenistwa wyszukiwali spod ziemi argumenta.
Jednakże na postawę szlachty miały też wpływ działania podkanclerza koronnego Hieronima Radziejowskiego - przyszłego zdrajcy, który sprowadzi na Rzeczpospolitą potop szwedzki. Pod Beresteczkiem można szukać przyczyny jego postawy z czasu szwedzkiego najazdu. Przed wyprawą na Kozaków Radziejowski w liście do królowej Ludwiki Marii oskarżył króla o romans ze swoją żoną. Po bitwie zdradzany mąż zaczął również podburzać szlachtę. Oskarżał władcę o nieudolne dowodzenie i doprowadzenie do ucieczki Kozaków. Zażądał także uchwalenia nowego poboru, rozpuszczenia pospolitego ruszenia i rozpoczęcia negocjacji z Chmielnickim. Kiedy jego postulaty nie zostały spełnione, to samowolnie wraz z częścią szlachty opuścił obóz.
Nie bez winy był sam król. Zamiast bowiem wykazać się determinacją i przykładem, który zatrzymałby część szlachty, a już na pewno skłoniłby hetmanów do współpracy, to też zrezygnował z uczestniczenia w dalszej ofensywie. I tak prywata kolejny raz okazała się ważniejsza od spraw publicznych. Owoce tego przyszło zebrać już w następnym roku. Niedobici Kozacy zyskali czas na odbudowę sił i 4 czerwca 1652 roku dokonali rzezi polskiego obozu pod Batohem. Ukrainę czekała kolejna odsłona krwawej wojny.