cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Sobota, 27.04.2024

Rosjanie, Żydzi czy Polacy? Kto stworzył sowieckie służby specjalne?

Jakub Wojas, 17.08.2023

Feliks Dzierżyński (pierwszy z lewej), dowódca Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem (Czeka), dokonuje przeglądu podległych mu oddziałów, Moskwa 2 lutego 1921 r.

Feliks Dzierżyński – jeden z tych słynnych Polaków, którzy zapisali się złą sławą. Jego nazwisko budziło grozę w sowieckiej Rosji. Jako szef słynnej Czeki, czyli Wszechrosyjskiej Komisji Nadzwyczajnej do walki z Kontrrewolucją i Sabotażem bezwzględnie eliminował prawdziwych bądź domniemanych wrogów rewolucji. Nie był jednak jedynym Polakiem w strukturach sowieckich służb specjalnych tamtego czasu.

Polaków w Czeka rzeczywiście było sporo, ale palma pierwszeństwa należała zdecydowanie do innej nacji. I nie byli to wcale Rosjanie czy wbrew stereotypowi Żydzi. Według ewidencji służby z 1918 roku aż ponad 50 proc. funkcjonariuszy Czeka było Łotyszami. Rosjan, ale razem z Białorusinami i Ukraińcami było niespełna 26 proc. Żydów – 12,1 proc., a Polaków jedynie… 8,9 proc. Skąd taka nadreprezentacja łotewskiej nacji? 

Łotewska gwardia

Gdy wybuchła rewolucja carska dywizja złożona z Łotyszy pod dowództwem pułkownika Jukumsem Vacietisem przeszła szybko i niemal w całości na stronę czerwonych. Zdaniem Nikołaja Iwanowa, zmobilizowani łotewscy chłopi, biedni, niekiedy mający problemy w posługiwaniu się językiem rosyjskim, nie mający pojęcia o meandrach polityki wewnętrznej w Rosji doskonale nadawali się do roli bolszewickich pretorian. Dywizja Strzelców Łotewskich została zatem gwardią Lenina. To głównie przecież dzięki niej zdławiono eserowski zamach stanu w lipcu 1918 r. Jednostka ta była też wielce zasłużona w czasie wojny domowej, walcząc niejednokrotnie do końca na wydawałoby się beznadziejnych posterunkach. Sam Vacetis od 6 września 1918 do 8 czerwca 1919 r. był nawet głównodowodzącym Armii Czerwonej. 

Po utworzeniu niepodległej Łotwy do Rosji przybyła także spora grupa łotewskich komunistów (ok. 250 tys.). Na początku lat 20. aż ¾ centrali Czeka stanowili właśnie Łotysze. Słynęli tam z karności i bezwzględności. Często zastępowali rosyjskich żołnierzy, którzy wzdragali się przed wykonaniem egzekucji.

Feliks Dzierżyński w trakcie pracy w Czeka

Pod skrzydłami Dzierżyńskiego szczególnie zaznaczyli się Jekabs Peters i Martins Łacis. Obydwaj opowiadali się za zwiększeniem kompetencji Czeka. Lubowali się w masowych rozstrzeliwaniach. Łacis miał jednak zamiłowanie do teatru. Tuż przed wkroczeniem wojsk polskich do Kijowa założył tam fikcyjny konsulat Brazylii, w którym udawał konsula. Fałszywi urzędnicy wydawali w nim za ogromne pieniądze wizy zainteresowanym, a następnie w imieniu Czeka ich aresztowywali. Po wkroczeniu do miasta Polaków w „konsulacie” znaleziono ok. 5000 zwłok zamęczonych ludzi. 7000 osób zniknęło bez śladu.

Wszyscy ludzie Dzierżyńskiego

Drugie co się może rzucać w oczy w ewidencjach Czeki to relatywnie mały odsetek Rosjan w tej przecież Wszechrosyjskiej Komisji. To może z kolei wynikać z samego charakteru rewolucji, gdzie po jednej stronie były rosyjskie elity a z drugiej mniejszości narodowe tego rozległego państwa. Zjednoczenie różnych nacji we wspólnej walce przeciwko caratowi było możliwe pod hasłem wielkiej idei – jednym z nich był bolszewizm odrzucający narodowość w imię szczęścia klasy robotniczej. 

Polaków, choć było ich mniej niż np. Łotyszy, to zazwyczaj byli lepiej wykształceni, z doświadczeniem rewolucyjnym. To dawało im odpowiednie kwalifikacje do obejmowania kierowniczych stanowisk w sowieckich strukturach. Paradoksalnie wybuch w 1919 roku wojny polsko-bolszewickiej im w tym nie przeszkadzała. Wprost przeciwnie. Lojalność wobec bolszewizmu w obliczu wojny z własną ojczyzną dawała najlepszą rekomendację.

Więcej o Polakach, którzy zaprzedali się bolszewizmowi można
przeczytać w książce Ludzie Kremla nad Wisłą

Czeka pod rządami Żelaznego Feliksa pełna była Polaków. Kierownik tej struktury po prostu lubił otaczać się swoimi. Do jednych z najbardziej zaufanych współpracowników „krwawego Feliksa” należał Józef Unszlicht. Pochodził on ze spolonizowanej rodziny żydowskiej z Mławy. Od młodości zaangażowany w działalność socjalistyczną, w trakcie której zetknął się właśnie z Dzierżyńskim. Podobnie jak on, Unszlicht uczestniczył w wydarzeniach rewolucji w Piotrogrodzie. W Czeka zajął się organizacją „jednostek specjalnego przeznaczenia". Było to bodaj najgorsze pod względem moralnym zadanie. Oddziały te zajmowały się likwidowaniem nieprawomyślnych, łamaniem oporu wobec nowego porządku, tłumieniem buntów i utrzymywaniem dyscypliny w armii.

Zastępcą Dzierżyńskiego był Wacław (Wiaczesław) Menżyński, również weteran walk rewolucji w Piotrogrodzie. Było to zresztą jego rodzinne miasto. Urodził się w mieszanej polsko-rosyjskiej rodzinie. Jego ojciec Rudolf dobrze czuł się wśród elit carskiej Rosji. Wykładał historię m.in. w Korpusie Paziów. Sam Wacław ukończył prawo na tamtejszym uniwersytecie. Młodość spędziły jednak głównie w środowisku artystycznej bohemy. Znał rzekomo aż 12 języków (tłumaczył m.in. dzieła Oskara Wilde’a), lecz na co dzień posługiwał się polskim. Po zwycięstwie bolszewików był najpierw ludowym komisarzem finansów, a następnie pracował w dyplomacji. W Czeka znalazł się w 1923 roku. Zaufanie Dzierżyńskiego zdobył na tyle duże, że to właśnie z jego wskazania został po śmierci krwawego Feliksa szefem tej organizacji.

Krwawe rotacje

W kierownictwie Czerwonoczajki było więcej Polaków. By wymienić tu chociażby Romana Pilara, Stanisława Redensa, Józefa Krasnego, Jana Olskiego, Ignacego Sosnowskiego czy Stanisława Glińskiego. Jednak po śmierci Dzierżyńskiego w 1926 roku rola i liczba Polaków w sowieckich służbach wyraźnie się zmniejszała. W 1936 roku funkcjonariusze polskiego pochodzenia stanowili 5,5 proc. Rok później było to 3,5 proc., a w 1938 roku…0,5 proc. Skąd taki spadek? W 1937 roku Polacy w całym ZSRR zostali poddani gigantycznym represjom. Czystka nie ominęła służb. Najwyższy stopniem w tamtym czasie „polski” enkawudzista, komisarz bezpieczeństwa wewnętrznego pierwszej rangi Stanisław Redens, prywatnie szwagier żony Stalina Nadieżdy Alliłujewej i przyjaciel Feliksa Dzierżyńskiego szczęśliwie uchował się do czystki beriowskiej z roku 1940, natomiast reszta kończyła marnie jako rzekomi polscy szpiedzy już trzy lata wcześniej. Można powiedzieć, że poczuli system, jaki sami stworzyli.

Czystki spowodowały spore przetasowania pod względem proporcji w sowieckich służbach specjalnych. W latach 30. łotewska dominacja była już tylko wspomnieniem. W 1936 roku było ich raptem 7 proc. Na pierwszym miejscu znajdowali się Żydzi. Stanowili aż 38 proc. funkcjonariuszy. Co biorąc pod uwagę, że szefem NKWD był pochodzący z rodziny polskich Żydów Gienrich Jagoda budowało wokół tej nacji szczególnie złowrogie stereotypy. Rosjan w tym czasie w szeregach NKWD było 32 proc., ale po krwawej wymianie kadr w 1937 i 1940 roku procent Żydów spadł do 3,5, a Rosjan wzrósł do 65 proc. Na dalszych miejscach znaleźli się Ukraińcy (17 proc.) i Gruzini (7 proc.). Łotyszy oraz Polaków w dokumentach NKWD już nie odnotowano.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę Nikołaja Iwanowa Ludzie Kremla nad Wisłą.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA