cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Sobota, 27.04.2024

Czy „zdrada jałtańska” miała dla Polski jakiekolwiek znaczenie?

Jakub Wojas, 22.07.2023

Wielka Trójka: Winston Churchill, Franklin D. Roosevelt i Józef Stalin w Jałcie

Słowo „Jałta” chyba dla większości Polaków kojarzy się przede wszystkim ze zdradą. To właśnie w tym czarnomorskim kurorcie nasi sojusznicy przypieczętowali powojenny los Polski jako części sowieckiej strefy wpływów. Jednak czy w ogóle wtedy istniała jakakolwiek szansa, by temu zapobiec?

Załatwmy to w trójkę

3 lutego 1945 roku w czasie bankietu poprzedzającego konferencję w Jałcie delegacje amerykańska i brytyjska z trudem ukrywały niewygody przebywania w tym mieście. Zajadano się kawiorem, obficie popijanym wódką, co pozwalało zapomnieć o ciasnych kwaterach, w których musiano mieszkać. Wielka Brytania i USA długo oponowały przed tą lokalizacją konferencji. Pojawiały się pomysły północnej Szkocji czy Konstantynopola, jednak Józef Stalin nie chcąc wyruszać w daleką podróż – oficjalnie z powodu prowadzenia działań wojennych, a nieoficjalnie z powodu panicznej obawy zamachu – upierał się na czarnomorski kurort. Churchillowi i Rooseveltowi nie pozostało nic innego jak się zgodzić.

Od początku było wiadome, że jednym z głównych tematów negocjacji będzie sprawa Polski. Asystent amerykańskiego sekretarza stanu Charles E. Bohlen stwierdził nawet, że była to sprawa najtrudniejsza. Sytuacja była zatem bardzo podobna do tej z konferencji w Paryżu w 1919 roku, kiedy to też mówiono, że nikt nie sprawiał tyle kłopotów co Polacy. Tym razem jednak Polaków do Jałty nikt nie zapraszał i wszystko miało być załatwione ponad ich głowami, co i tak nie doprowadziło do uniknięcia problemów.

Więcej o kulisach negocjacji jałtańskich można przeczytać w książce
Córki Jałty

Początkowo Stany Zjednoczone próbowały rozszerzyć formułę konferencji na inne państwa koalicji. Przeciwko temu stanowczo oponował Józef Stalin:

Czy Pan chce, aby Albania miała taki sam status jak Stany Zjednoczone? My trzej powinniśmy decydować, jak zachować światowy pokój, który tylko wtedy będzie utrzymany, kiedy my go będziemy respektować.

Polski rząd londyński próbował jednak w jakiś sposób oddziaływać na swoich sojuszników. Jeszcze przed rozpoczęciem konferencji w Jałcie premier Tomasz Arciszewski wydał memorandum w sprawie nienaruszalności wschodniej granicy Polski według stanu sprzed wybuchu wojny. Minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Anthony Eden skomentował to bardzo dobitnie:

Ani Churchill, ani ja nie życzymy sobie przyjmować tych panów czy dyskutować z nimi o ich nierealistycznym memorandum.

To nie najlepiej wróżyło polskiej sprawie.

Żadnych złudzeń

Prezydent Frankilin Delano Roosevelt i premier Winston Churchill poruszyli temat Polski po raz pierwszy w trzecim dniu konferencji, 6 lutego. Przez kolejne 5 dni był to główny przedmiot rozmów Wielkiej Trójki. Szybko okazało się, że punktem wyjścia jest tu nie granica ryska, ustalona między Polską a Sowietami w 1921 roku, lecz linia Curzona z niemiecko-sowieckich ustaleń z 1939 roku. Stalin zgodził się na oddanie Polakom okręgu białostockiego, ale Churchill domagał się jeszcze korekty granicy tak, aby Lwów pozostał w granicach Rzeczypospolitej, argumentując to jako gest wielkiego mocarstwa wobec słabszego. Na to Stalin mocno zaprotestował:

Linii Curzona nie wyznaczyli Rosjanie. Dlaczego zatem ZSRR ma teraz żądać mniej i jaka byłaby reakcja narodu radzieckiego na to, że jego interesów lepiej bronił lord Curzon niż ja sam i Mołotow.

Linia Curzona powstała w 1920 roku w Spa jako propozycja Ententy rozgraniczenia Polski i bolszewików w trwającej wojnie. Co ciekawe, istniały jej dwie wersje. Pierwsza z nich przyznawała Polsce Lwów, druga pozostawiała go po stronie sowieckiej. I to ta druga wersja została wysłana ze Spa do Moskwy, co jak widać miało dalekosiężne konsekwencje.

Zobacz także:

Czy była szansa na pozostawienie Lwowa w granicach Polski

Wobec sprzeciwu Stalina Churchill nie zamierzał dalej „bić się” o polski Lwów. Skomentował to tylko w bardzo wymowny sposób:

Stalin jeszcze będzie żałował, że nie oddał Polakom Lwowa.

Zdaniem brytyjskiego premiera już nie tylko propolskie, ale prozachodnie tendencje tego miasta wcześniej czy później dadzą o sobie znać. Co biorąc pod uwagę fakt, że Lwów stał się w XX i XXI wieku centrum ukraińskiego ruchu proniepodległościowego było trafnym spostrzeżeniem.

Plakat propagandowy z 1945 r. przeciwko linii Curzona

W czasie negocjacji w Jałcie wiadomym było, że Polska uzyska rekompensatę na zachodzie, lecz nie wiedziano w jakiej skali. Tę kwestię odłożono jednak na kolejną konferencję. Więcej kontrowersji wzbudziła sprawa rządu. W lutym 1945 roku sytuacja była już dosyć skomplikowana. Istniały bowiem dwa rządy polskie. Ten londyński, będący kontynuacją władz przedwojennych cieszył się szerokim uznaniem międzynarodowym, w tym USA i Wielkiej Brytanii, natomiast ten lubelski, złożony głównie z przywiezionych na sowieckich bagnetach komunistów, oficjalnie nawet ZSRR nie uznał.

Churchill stawiał sprawę jasno:

Stanęliśmy do walki z Niemcami właśnie po to, by Polska mogła być wolna i niepodległa (…) Nie zadowoli mnie żadne rozwiązanie, które nie zapewni polskiemu państwu pełnej wolności i suwerenności.

Za tymi pięknymi dla Polski słowami krył się geopolityczny interes. Brytyjski premier nie chciał dopuścić, by Sowieci przejęli kontrolę nad obszarem Europy Środkowej i Wschodniej.

Prezydent Roosevelt argumentował, że amerykańska opinia publiczna nie pozwoli mu zaakceptować tak jednostronnego tworu jak PKWN. Stalin w tym czasie gryzmolił energicznie coś na kartce. Jak był zadowolony, to były to łagodne zwierzęta, a gdy się złościł - groźne wilki. W pewnym momencie wstał i po dłuższej chwili wypowiedział niezwykle bezczelne, nawet jak na niego, oświadczenie:

Pan premier powiedział, że dla Wielkiej Brytanii sprawa polska jest sprawą honoru. Dla Rosji jest to nie tylko sprawa honoru, ale także bezpieczeństwa. Od dawien dawna Polska była korytarzem wykorzystywanym do ataków na Rosję. W ciągu minionych trzydziestu lat nasz niemiecki wróg przeszedł tym korytarzem dwa razy. Było to możliwe dlatego, że Polska była słaba. W interesie Rosji, a także w interesie Polski jest, by Polska była silna. Dla państwa radzieckiego jest to nie tylko honor, ale także kwestia życia i śmierci.

Po tym obłudnym stwierdzeniu przywódca ZSRR zasugerował, wbrew wcześniejszemu stanowisku, zaproszenie do Jałty Polaków. Chodziło mu jednak nie o przedstawicieli rządu londyńskiego, lecz Bolesława Bieruta i Edwarda Osóbkę-Morawskiego z rządu lubelskiego. Roosevelt odpowiedział mu później listownie proponując w składzie polskiej delegacji kardynała Adama Sapiehę, Wincentego Witosa, Zygmunta Żuławskiego, prof. Franciszka Bujaka i prof. Stanisława Kutrzebę. Obydwie propozycje były nie do zrealizowania. Ściągnięcie z Polski w tak krótkim czasie kogokolwiek na trwającą konferencję było po prostu niemożliwe, a sprawa statusu władz polskich była wobec postępującego zajmowania terytorium Rzeczpospolitej przez Armię Czerwoną paląca.

Amerykańska delegacja w czasie konferencji jałtańskiej, luty 1945 r.

Sowieci zaproponowali zatem nowe rozwiązanie. Rząd Tymczasowy powinien zostać uzupełniony o polityków londyńskich i taki gabinet zostanie uznany przez wszystkie trzy mocarstwa sojusznicze. Amerykanie w odpowiedzi zaproponowali radę prezydencką z Bolesławem Bierutem, Stanisławem Grabskim i Adamem Sapiehą, która miała mianować skład Rządu Tymczasowego, a potem nastąpiłyby demokratyczne wybory. Na to stanowczo nie zgodził się ludowy komisarz spraw zagranicznych Wiaczesław Mołotow, który stwierdził, że rząd lubelski cieszy się uznaniem społeczeństwa polskiego, co z kolei skrytykował Churchill zauważając, że rząd lubelski nie ma takiego poparcia. To skomentował Stalin, znów w obłudny sposób:

Popularność Bieruta, Osóbki-Morawskiego i Żymierskiego wśród Polaków jest wielka, to przecież oni podczas okupacji z narażeniem życia organizowali ruch oporu. W Polsce nie lubią tych, którzy jak Polacy z Londynu, nie dzielili cierpień narodu...

Amerykanie i Brytyjczycy ustąpili w końcu z koncepcji stworzenia nowego rządu na rzecz sowieckiej propozycji rozszerzenia lubelskiego. W zamian Sowieci zapewniali o przeprowadzeniu w przeciągu miesiąca demokratycznych wyborów w Polsce. Roosevelt jedynie podkreślał, że powinny być one jak żona Cezara, by Polacy nie mogli ich podważać. W ten sposób przywódca USA chciał wymóc międzynarodową kontrolę w ich trakcie. Ale na wzmiankę o kontroli przedstawicieli trzech mocarstw przebywających w Warszawie w tekście ostatecznego porozumienia nie zgodził się Stalin. Dlatego Roosevelt i Churchill jedynie odrębnie zadeklarowali, że ich ambasadorzy będą kontrolować wybory, co oczywiście było tylko pustosłowiem. Ostateczna formuła punktu 6. porozumień jałtańskich odnoszącego się do spraw polskich przybrała formę:

Działający obecnie w Polsce Rząd Tymczasowy powinien zostać przekształcony w oparciu o szerszą platformę demokratyczną – poprzez włączenie przywódców demokratycznych z samej Polski i Polaków z zagranicy. Ten nowy rząd powinien otrzymać nazwę Polskiego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej. Ten Polski Rząd Tymczasowy Jedności Narodowej będzie zobowiązany do przeprowadzenia możliwie szybko wolnych wyborów powszechnych opartych na powszechnym i tajnym głosowaniu. W wyborach tych będą miały prawo wziąć udział i wystawić kandydatów wszystkie partie demokratyczne i antyfaszystowskie.

Czy można było więcej?

Nie można zarzucić Wielkiej Brytanii i USA, że nie starały się zawalczyć o sprawę Polski. Czynli to jednak bardziej z potrzeby wytłumaczenia oddania naszego kraju do sowieckiej strefy wpływów niż rzeczywistą walką o polskie interesy. Roosevelt zresztą nie krył, że obawia się reakcji opinii publicznej na cofnięcie poparcia dla legalnego rządu polskiego. Trudno też im mieć to za złe. Wobec Polski Wielką Brytanie łączyły jedynie zobowiązania względem Niemiec, nie ZSRR. Dla mocarstw zachodnich stawką wojny było pokonanie Niemiec i Japonii, a nie ZSRR. Warto także zwrócić uwagę, że wszystkie te wysiłki spełzły na niczym. Mocarstwa zachodnie zadowalały się mglistymi zapewnieniami o rozszerzeniu rządu lubelskiego i przeprowadzeniem szybko wolnych wyborów bez żadnej gwarancji poddania ich międzynarodowej kontroli. Tylko czy można było więcej?

Stalin i Mołotow z polskim herbem, Moskwa 15 listopada 1944 r.

Zdecydowanie nie. Nawet jeśli na konferencji jałtańskiej pojawiliby się przedstawiciele rządu londyńskiego, to niewiele by to zmieniło. W lutym 1945 roku Armia Czerwona kontrolowała niemal całość terytorium II RP, a już niedługo wkraczała na obszar mających być przyznanych Polsce ziem niemieckich. Wobec tego, w myśl zasady tam, gdzie pojawił się żołnierz sowiecki, tam sięga sowiecka władza, ZSRR był panem sytuacji w Polsce. Zmienić to mogło jedynie usunięcie stąd Armii Czerwonej, a do tego nasi sojusznicy się nie palili. Raczej pro forma rozważano pomysły III wojny światowej, ale same te plany zyskały kryptonim „Nie do pomyślenia”, co najlepiej oddaje jak realne było ich zrealizowanie. Podobnie wcześniejsze rozważania na temat otwarcia drugiego frontu, w rejonie Bałkanów, co mogło doprowadzić do przynajmniej częściowego wyzwolenia Polski przez aliantów zachodnich nie zyskiwały aprobaty generalicji.

Zobacz także:

 

Optymalną sytuacją dla Polski było pokonanie ZSRR przez Niemcy, a potem ich klęska na zachodzie, czyli powtórzenie scenariusza z czasu I wojny światowej. Inną opcją było zachowanie kontroli nad terytorium. Tak mogło się stać, gdyby wypadki 1939 roku potoczyły się inaczej albo polska konspiracja zdołałaby wyzwolić Polskę o własnych siłach, co w realiach 1944 roku było niemożliwe, chyba że odbyłoby się przy zawarciu daleko idących porozumień z reżimem nazistowskim. W takim układzie Niemcy oddaliby władzę na okupowanym terytorium wraz z bronią Armii Krajowej, a sami wycofali się na obszar przedwojennych Niemiec licząc na zawarcie układu pokojowego z zachodnimi aliantami. Po tym jednak co się działo w trakcie tej wojny było to (znów) nie do pomyślenia.

Jałta zatem zmieniła niewiele. Od stycznia 1944 roku Armia Czerwona zajmowała terytorium Rzeczpospolitej, a od czerwca 1944 roku było wiadomo, że alianci zachodni nas raczej nie wyzwolą. Nawet dla tych, którzy dotąd nie wiedzieli o porozumieniach teherańskich było już jasne, że wojna jest dla Polski przegrana. Kolejne konferencje Wielkiej Trójki, choćby USA i Wielka Brytania wykazywały w ich trakcie maksimum dobrej woli, nic nie mogły zmienić. Ten kto miał swoje dywizje w Polsce, ten decydował o jej losie.

Artykuł inspirowany książką Catherine Grace Katz Córki Jałty





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA