Lietuva – smak miodu i krwi. Recenzja i rozważania wokół książki ,,Litwa po litewsku” Dominika Wilczewskiego

czlonkowie rady litewskiej h 67a8ea8c14ea3

Członkowie Taryby (Litewskiej Rady Państwa) – sygnatariusze aktu niepodległości Litwy z 1918 roku

W słynnym litewskim dramacie historycznym Mažvydas (Mażwid) tytułowy bohater – szesnastowieczny teolog protestancki, autor pierwszej drukowanej książki w języku litewskim – uczy chór sylaba po sylabie wypowiadać nazwę własnej ojczyzny: Lie-tu-va. Gdy oporny początkowo chór coraz śmielej powtarza ów wyraz, Mażwid dodaje: ,,Kiedy wypowiecie to słowo, to na ustach/ Poczujecie smak miodu i krwi”. Subtelna, na poły mistyczna scena przedstawia symboliczne narodziny litewskiej świadomości narodowej. W czasach sowieckiej niewoli odczytywano ją – podobnie jak w Polsce Dziady Kazimierza Dejmka – jako płynący z desek teatru głos protestu. Dominik Wilczewski zapewne nieprzypadkowo przytacza ją na kartach swojej książki. Niczym Mażwid, oswaja on bowiem polskiego czytelnika z tą obco brzmiącą nazwą, ową nie do końca jeszcze poznaną i zrozumianą, młodą, niezależną Lietuvą. Prawdziwą Litwą, Litwą Litwinów, Litwą po litewsku.

,,O Litwie, dalibógże! mniej wiem, niż o Chinach” – te słowa, padające w warszawskim salonie na kartach III części Dziadów Adama Mickiewicza, zdają się nadal odzwierciedlać stan wiedzy Polaków na temat ich bałtyckich sąsiadów. To gorzkie stwierdzenie może w pierwszej chwili szokować – przecież Polacy, według oficjalnych statystyk, są narodem najczęściej odwiedzającym Republikę Litewską, a historyczne losy obu państw są ze sobą nierozerwalnie związane. Korzenie wielu obywateli Polski sięgają litewskich ziem, z nich też pochodzi szereg sław z polskiego panteonu bohaterów. Litwa nieustannie przewija się w polskiej historiografii i literaturze. Nie trzeba drążyć głęboko i poszukiwać wzajemnych związków w zakurzonych księgozbiorach. Odnaleźć je można w świadomości każdego Polaka, który niejednokrotnie słyszał o bitwie pod Grunwaldem, Adamie Mickiewiczu, cmentarzu na Rossie i Ostrej Bramie, a przy corocznym, świątecznym seansie sienkiewiczowskiej Trylogii z sentymentem przypomina sobie kreacje pana Longinusa Podbipięty i laudańskiej szlachty.

2560px ogniem i mieczem henryka sienkiewicza   album 1886 58315384 cropped

Juliusz Kossak, Śmierć Podbipięty. Polskie wyobrażenie o Litwinach uksztatowała przede wszystkim literatura, zwłaszcza Henryk Sienkiewicz. Wykreowany przezeń pan Podbipięta utrwalał stereotyp szlachetnego, dobrotliwego, silnego, ale dość safandułowatego i niezbyt lotnego Litwina z głębokiej prowincji. Pozytywnej sławy Sienkiewicz nie przysporzył Litwinom także ze sprawą Krzyżaków, gdzie dzicy, barbarzyńscy wojowie litewscy konrastują z wyidealizowanymi rycerzami polskimi. Wielkiego księcia Witolda noblista przedstawił jako wielkiego okrutnika, a Radziwiłłów – jako najgorszych zdrajców. Tymczasem wszyscy oni są na Litwie sztandarowymi bohaterami... 

To wszystko symbole, pomniki pamięci, filary naszej tożsamości, wpisujące w tradycyjne pojęcie polskości. To obraz Litwy namalowaną polską ręką, przez pryzmat polskiej wrażliwości, gdzieniegdzie nadmiernie wygładzony i błyszczący, gdzieniegdzie, im bliżej się przypatrzymy – zamazany i niejasny. Gdy spróbujemy na chwilę odrzucić tradycyjne postrzeganie owej polskiej litewskości (tudzież litewskiej polskości) i wyłuskać z Litwy to, co jej własne, unikalne, bałtyckie, litewskie, nie polskie, ,,rzeczpospolitańskie” czy romantyczne… okazuje się, że to wszystko jest nam obce, nieznane, nieomal egzotyczne. Co wiemy o historii tego kraju w czasach, gdy losy Korony i Litwy rozeszły się i zaczęły biec innymi szlakami? Co mówią nam nazwiska Krystyna Donelaitisa, Motiejusa Valančiusa, Jonasa Basanavičiusa, Mikalojusa Čiurlionisa, Antanasa Smetony i Adolfasa Ramanauskasa? Czy wiemy, jak z państwa Witoldów i Giedyminów, przez wieki pozbawionego samodzielności, narodziła się dzisiejsza Litwa? Czy słyszeliśmy o ,,książkonoszach”, wileńskiej Tarybie i Akcie 16 lutego, powstaniu czerwcowym, leśnych braciach, śpiewającej rewolucji, Sąjūdisie i szturmie na wieżę telewizyjną w Wilnie? Ilu z nas podczas zwiedzania Litwy przyszło na myśl wyruszyć poza Wilno i poznać modernistyczną architekturę Kowna czy plaże bursztynowego zagłębia Połągi?

donelaitis

Pochodzący z Prus Wschodnich (,,małej Litwy") Krystyn Donelaitis był ksiądzem luterańskim, który pisał w języku litewskim na długo przed litewskim odrodzeniem narodowym – na przełomie XVIII i XIX wieku. Jego poemat Metai (Pory roku) to pierwszy tego typu utwór po litewsku i zarazem epos narodowy Litwinów – powstały kilkanaście lat przed Panem Tadeuszem. W Polsce ta postać i dzieło są niemal nieznane.

5509154989 motiejus valancius e1613427594972 jpg webp

Biskup żmudzki Motiejus Valančius (Maciej Wołonczewski) żył w XIX wieku, a zatem w czasach, w którym duchownemu z ,,Kresów" przystawało wspierać polskie dążenia niepodległościowe. On stał się jednak piewcą litewskości, ograniczonej dotychczas przede wszystkim do chłopskiej kultury. Nie poparł powstania styczniowego i zalecał wierność władzy carskiej, organizując jednocześnie nauczanie w języku litewskim, a po zakazie posługiwanie się alfabetem łaciskim na ziemiach dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego – przemyt litewskich książek z Prus. Dla Polaków to renegat, dla Litwinów – jeden z pierwszych inicjatorów ruchu narodowego...

Zapewne jeśli nie mamy nic wspólnego z historią (i to konkretnie tego regionu), bałtystyką czy wschodoznawstwem – nazwy te mówią nam mało lub prawie nic. Nie zdajemy sobie sprawy, że są one częścią litewskiej duszy, składnikiem nowoczesnej litewskiej tożsamości. Pomimo geograficznej bliskości, nie tylko mamy o niej nikłe pojęcie, ale często nawet z trudem przychodzi nam zaakceptowanie samego faktu jej istnienia…W narracji historycznej litewskie wątki niemal zawsze pojawiają się wyłącznie w ścisłym związku z polskością i w kontekście polskich doświadczeń. Z kolei w rozmowie o współczesnej sytuacji Litwy, zazwyczaj poruszamy jedynie kwestie polskiej mniejszości czy polityki historycznej, która odbiega od naszej wizji wspólnych dziejów. Brak zrozumienia między Polakami a Litwinami ziarno cichej niezgody, które nie kiełkuje co prawda w otwarty konflikt – ale pozostawia po sobie nieufność i napięcia.

Tymczasem obydwa narody łączy znacznie więcej od spornego dziedzictwa Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Zarówno Polska, jak i Litwa, mają za sobą doświadczenie rosyjsko-sowieckiej hegemonii, totalitaryzmu, ustroju komunistycznego i transformacji. Równolegle stawiały pierwsze kroki w niepodległość, demokrację i integrację europejską. Dziś są strategicznymi punktami wschodniej flanki NATO i katalizatorami europejskiej pomocy dla walczącej Ukrainy, wciąż zmagając się z lękiem przed ponownym wpadnięciem w orbitę rosyjskich wpływów. Historyczne spory w obu państwach bywają orężem w ręku polityków i rozpalają publiczną debatę. Obydwa społeczeństwa zmagają się z pokoleniowymi traumami, poszukując jednocześnie swojej drogi we współczesnym świecie; pragną być częścią Europy i Zachodu, nie tracąc jednocześnie własnej tożsamości, kultury i narodowego ducha…

1152005 1616313645

Jednym z symboli litewskiego patriotyzmu są tzw. knygnešystė (książkonosze), którzy w ogromnych workach szmuglowali litewskie książki z Prus Wschodnich na tereny Imperium Rosyjskiego. Pokonywai morderczą trasę przez zieloną granicę, ryzykowali zsyłką na Syberię lub nawet zastrzeleniem przez żandarmów – byle dostarczyć Litwinom to, co w czasach niewoli podtrzymuje narodową tożsamość: własną literaturę... 

Polak, poznając litewską historię i litewską perspektywę na jej meandry, wielokrotnie zestawi ją z tym, co znamy z własnej ojczyzny. Powracające niczym echo pytania – bić się czy nie bić, walczyć o honor czy walczyć o przetrwanie, czy pertraktację z wrogiem da się pogodzić z patriotyzmem, czy można odbrązowić postaci rodem z pomników, czy są tematy, które dla bezpieczeństwa lepiej przemilczeć – to przecież nieodłączne elementy także polskiej debaty publicznej. Holocaust, masowe deportacje w głąb Związku Sowieckiego, partyzantka antykomunistyczna – to kolejne punkty styczne, wspólne traumy Polaków i Litwinów.

Czy Antanas Smetona jest ojcem narodu i twórcą niepodległej Litwy, czy despotą, który dopuścił się zamachu na demokrację, prześladował opozycję i nie akceptował żadnej odmiennej wizji państwa? Czy Adolfas Ramanauskas to bohaterski partyzant i młot na komunistów, czy szowinista, antysemita i kat cywilnej ludności? Czy wybitne zasługi literackie Antansa Venclovy czy Justinasa Marcinkevičiusa zmazują winę oportunizmu wobec władzy sowieckiej? Czy Vytautas Landsbergis nie uzurpował sobie bezprawnie całego dziedzictwa opozycji antykomunistycznej? Czy wywodzący się z partii komunistycznej Algridas Brazauskas mógł zostać premierem niepodległej Litwy i czy to nie paradoks, że to on wprowadził ten kraj NATO i Unii Europejskiej? Zapewne każdy mógłby zamienić te litewskie nazwiska na te, które odegrały czołową rolę w XX-wiecznej historii Polski, i każdemu te pytanie wydają się teraz dziwnie znajome...

O białych plamach litewskiej historii, szarościach wymykających się jednoznacznej ocenie, jaskrawych konfliktach, wojennej pożodze, długiej nocy niewoli i świcie odrodzenia – pisze w swojej książce Dominik Wilczewski, dziennikarz, politolog i analityk, od dawna zajmujący się problematyką państw bałtyckich. Ze wszystkich tych barw układa skomplikowaną mozaikę, tka wielopoziomową historię, ukazując polskiemu czytelnikowi splot wydarzeń, który doprowadził do powstania współczesnej Litwy. Namalowana w ten sposób różni się od tej z białych legend, którą Polacy odkrywają podążając utartym wileńskim szlakiem i czytając poezję romantyków. Jednocześnie odbiega od tej rodem z czarnych legend o nieprzystępnych, niewdzięcznych Bałtach, którzy najchętniej zatarliby pamięć o Rzeczpospolitej Obojga Narodów, uczynili zdrajców i zbrodniarzy z bohaterów, które darzymy największym szacunkiem, zaprzeczyli całej historii polskiej obecności na Litwie, zlituanizowali każdy budynek, uliczkę i rodzinę.

9389155170 adolfas ramanauskas vanagas jpg

Adolfas Ramanauskas – najbardziej znany spośród litewskich ,,niezłomnych". Litwini nie mają co prawda historii powszechnej walki z okupantem niemieckim, ale za to ruch oporu wobec Sowietów miał na Litwie (jak i w innych państwach bałtyckich) charakter masowy i wieloletni. Partyzanci, nazywani miško broliai (leśni bracia), to dla wielu Litwinów symbole heroizmu. Jednocześnie ich działalność wiąże się z wieloma kontrowersjami i coraz częściej staje się obiektem gorących debat. Kilka lat temu pojawiły się przypuszczenia, jakoby Ramanauskas brał udział w mordach na ludności żydowskiej. Dowodów nie udało się znaleźć, zarzuty odparto – napięcie jednak pozostało, tym bardziej, że część litewskiego podziemia z całą pewnością dopuszczała się aktów agresji na cywilach, głównie pochodzenia żydowskiego... Podobnie jak w przypadku polskich ,,żołnierzy wyklętych" – przewinienia jednostek nie powinny jednak wpływać na negatywną ocenę wszystkich, którzy podejmowali zbrojną walkę z sowietyzacją. 

To po prostu Litwa po litewsku – samodzielna, dumna, świadoma swojej odrębności i kulturowego bogactwa, ale jednocześnie wciąż budząca się, miotająca i poszukująca. Przywiązana do przeszłości i tradycji, ale zarazem śmiało patrząca w przyszłość. Bliska i daleka, tak podobna i tak różna. Niekiedy zaskakująca swoją odmiennością, a niekiedy wprost przeciwnie – paralelnością problemów i dylematów, z którymi zmagamy się także w Polsce. Litwa, której historia mimo wszystko związana jest z Polską, choć nie zawsze postrzegająca tak samo konkretne postaci i wydarzenia. Nieodrzucająca wspólnego dziedzictwa, lecz posiadająca własne pryncypia, chcąca podążać samodzielnie obranym szlakiem. Litwa, która przetrwała dziejową zawieruchę, podźwignęła się z niebytu, wskrzesiła własną kulturę i język, przekształciła pracę garstki intelektualistów w masowy ruch narodowy, zbudowała XX-wieczne państwo na fundamentach sięgających głębokiego średniowiecza. Nosząca brzemię terroru, represji i krzywd, zmagająca się z demonami przeszłości, a jednocześnie ciężarem własnych błędów. Stojąca między Wschodem a Zachodem, nie wyzbywając się swojego własnego ducha. Litwa, z którą los połączył nas trudnym braterstwem, z którą powinniśmy – a może nawet musimy – koegzystować w bliskich stosunkach, nie tracąc jednocześnie z oczu jej niezależności. A przy tym wszystkim – niezmiernie barwna, intrygująca i warta bliższego poznania. Przetrwanie i odrodzenie Litwy to bowiem prawdziwy historyczny fenomen, a jej współczesność skrywa wiele równie interesujących elementów.

vytauto didziojo tiltas 20 amz 3 4 des h 67a8bdd32240c

Polacy regularnie odwiedzają ,,swoje" ukochane Wilno, dużo rzadziej trafiają jednak do Kowna, które to pełniło rolę litewskiej stolicy w latach 1918 – 1939. Warto nadmienić, że uznawano je za stolicę tymczasową, bowiem aż do 1938 Litwa nie utrzymywała z II Rzeczpospolitą stosunków dyplomatyznych i nie uznawała granicy, na której kształt wpłynął bunt generała Żeligowskiego i inkorporacja tzw. Litwy Środkowej wraz z Wilnem. W tym okresie prowincjonalne Kowno przekształciło się jednak w nowoczesny ośrodek miejski, a ze względu na unikalną, modernistyczną architekturę jest dziś wpisane na Listę Dziedzictwa UNESCO.

Dominik Wilczewski uczy nas patrzyć na Litwę nie jako na młodszą siostrę, mniejszego partnera czy dawną prowincję, bez protekcjonalności, pretensji i sentymentów. Udowadnia, że jej bogactwo to nie tylko spadek po dawnych Kresach, ale też po pracy pokoleń Litwinów, którzy, świadomi swej odrębności, zapragnęli podążać własną drogą. Opisuje ją z ogromną pasją, wrażliwością i przenikliwością. Nie jest jednak bezkrytycznym apologetą nowej Litwy. Unikając idealizacji i wygładzeń, mówi wprost o trudnych i wstydliwie przemilczanych aspektach historii Litwy, problemach litewskiej polityki historycznej, napięciach społecznych, kontrowersjach i obszarach, które wymagają od naszych sąsiadów refleksji i przepracowania. Wilczewski nie tworzy legendy, a buduje świadomość.

Swoją opowieść o Litwie rozpoczyna na wileńskim Placu Łukiskim – scenie wielu, nierzadko dramatycznych aktów z litewskiej historii. Dziś bywa on wykorzystywany w najróżniejszy sposób, stał się miejscem spotkań i wydarzeń kulturalnych, a podczas pandemii koronawirusa… nawet miejską plażą. Wywołało w litewskim społeczeństwie gorącą dyskusję, która obnażyła jak gdyby dwie wizje litewskiego państwa, narracji o własnej historii i kulturze. Spór o Plac Łukiski staje się punktem wyjścia do rozważań o kolejnych wydarzeniach XIX i XX wieku, które ukształtowały dzisiejszych Litwinów.

Spoglądamy z ich perspektywy na powstanie styczniowe, życie pod rosyjskim zaborem i narodziny litewskiego ruchu narodowego, proces uświadomienia w duchu litewskości coraz szerszych kręgów społeczeństwa, który w połączeniu z kilkoma szczęśliwymi zbiegami okoliczności doprowadził do wyłonienia nowej Litwy z politycznego niebytu w 1918 roku. Następnie Wilczewski prowadzi nas przez krótką, a jednak niezmiernie ważną dla Litwinów historię niepodległego państwa w dobie międzywojnia. Wraz z jego upadkiem rozpoczyna się opowieść o dramatycznym czasie II wojny światowej i dwóch okupacji, oraz związanej na Litwie z wieloma kontrowersjami zagładzie Żydów. Później, poprzez dzieje masowego na Litwie antykomunistycznego ruchu oporu i życia Litwinów w realiach sowieckiego reżimu, dochodzimy aż do pierestrojki, powstania Sąjūdisu, kolejnego odrodzenia narodowego Litwinów, ,,żywego łańcucha” mieszkańców państw bałtyckich, proklamowania niepodległej Litwy, krwawego szturmu na Wilno w 1991, i, wreszcie, lat współczesnych. Przedstawiony obraz najnowszej historii Litwy jest spójny i bardzo dokładny, ale jego podstawą nie są suche fakty – ważniejsza jest refleksja na temat postaw, które Litwini obierali wobec kolejnych przeciwności losu, i jakie dziś obierają wobec ich śladów i następstw. Współczesność i interpretacja historii są w książce równie istotne, co sama historia.

z19568146amppogrom zydow w kownie w czerwcu 1941 r

Jednym z najboleśniejszych, najbardziej kontrowersyjnych i wciąż często pomijanych wstydliwym milczeniem wydarzeń w historii Litwy jest Holocaust – a konkretnie udział Litwinów w zagładzie ich żydowskich współobywateli. W debacie biorą udział także historycy zagraniczni, oskrażający Litwinów o współodpowiedzialność za zbrodnie. Choć rzeczywiście istniały bojówki litewskie aktywnie zaangażowane w mordy i zjawisko kolaboracji z Niemcami nie ograniczało się do odosobnionych przypadków, nie oznacza to, że ogół litewskiego społeczeństwa odpowiada za tragedię Holocaustu w równym stopniu, co Niemcy. Warto także pamiętać, że 924 Litwinów otrzymało tytuł Sprawiedliwego wśród Narodów Świata.

,,Litwa pod litewsku” ma formę rozprawy, w której przeplatają się argumenty najróżniejszych środowisk i pokoleń. Jak w lustrze odbijają się w niej spory i dyskusje, toczące się w łonie litewskiego społeczeństwa. Autor daje głos tradycjonalistom i liberałom, prawicy i lewicy, patriotom, nacjonalistom, kosmopolitom, mniejszościom narodowym, intelektualistom, artystom i ,,zwykłym” ludziom, świadkom burzliwej historii i tym, którzy nie mają prawa jej pamiętać i spoglądają na nią z perspektywy współczesnych doświadczeń. Nie staje po żadnej ze stron – za to próbuje z kontrastujących ze sobą elementów ułożyć prawdziwy, niepozbawiony skaz i rys obraz litewskości.

Litwa nigdy nie była krajem hermetycznym, jej skomplikowana historia związała ją z wieloma innymi narodami, wobec czego pisarz badający jej dzieje nie może uniknąć wzmianek o Polakach, Żydach czy Białorusinach. Wilczewski uwzględnia ich perspektywę, która wzbogaca i jeszcze bardziej pogłębia tę wielopoziomową opowieść, ale żaden z tych głosów nie dominuje, naturalnie, najważniejszej w ,,Litwie po litewsku” narracji samych Litwinów. Autor nie mierzy historii Litwy miarą polskiej historii (w końcu nadrzędnym celem książki było zerwanie z polonocentrycznym spojrzeniem na Litwę), ale niekiedy, między wierszami, bardzo subtelnie zestawia ze sobą losy dwóch narodów. Czyni to bez poczucia wyższości, bez prób udowodnienia czegokolwiek i prześcigania się na ilość traum i zasług, bez rywalizacji, która wkrada się niekiedy w relacje między narodami o podobnych doświadczeniach – a na zasadzie porównania dwóch równorzędnych partnerów, które obnaża zarówno podobieństwa, jak i kontrasty, zawsze jednak bez wartościowania. Spojrzenie to tym bardziej wartościowe, że bardzo brakuje go zarówno w polskiej i litewskiej historiografii, publicystyce, jak i polityce i codziennych kontaktach…

Nieświadomie będzie to zresztą czynił każdy czytelnik, znający choćby pobieżnie polską historię. Litwini mają w swojej historii doświadczenia i problemy, z którymi Polacy zwyczajnie nie mogą się utożsamić – są narodem zdecydowanie mniej licznym, który później wykreował swą nowoczesną tożsamość. W związku z tym pewne litewskie przeżycia, trudności i obawy (związane na przykład z przetrwaniem języka, z których wynika tak negatywnie odbierana przez Polaków dbałość o czysty, litewski zapis nazwisk czy ulic) są dla Polaków ciężkie do pojęcia. Tym bardziej warto jednak odrzucić na chwilę własne sentymenty i uprzedzenia, by zagłębić się w ich korzenie litewskich lęków, spojrzeć na nie z innego punktu widzenia, zrozumieć je, by łatwiej było przezwyciężyć wynikające z nich urazy i konflikty. W polsko-litewskiej historii wiele – jeśli nie więcej – jest jednakże analogii, niekiedy tak wyraźnych, że wprost zadziwiających.

Porównanie toczącej się równolegle (a momentami na tym samym obszarze) polskiej i litewskiej walki o niepodległość, odmiennych postaw, które obydwa narody obrały później wobec hitlerowskiej okupacji, aktywnego i biernego oporu wobec sowieckiego terroru, pokojowej rewolucji na przełomie lat 80. i 90., trwającej do dziś nauki życia w systemie demokratycznym – pogłębia nasze rozumienie zarówno litewskiej, jak i własnej przeszłości; być może pozwoli także dostrzec wspólne perspektywy. Dziś, nawet zdając sobie w pełni sprawę z litewskiej odrębności i unikalności, ciężko nie wiązać bowiem losów obu państw w strategicznym wymiarze. Nasze zagrożenia, problemy, interesy i wartości – są w gruncie rzeczy bardzo zbieżne, po 2014 roku jeszcze silniej, niż dawniej. Biorąc pod uwagę merytoryczne walory, książka mogłaby zostać przetłumaczona na każdy język i nie straciłaby na wartości – dla Polaków ma jednak znaczenie szczególne. Nie tylko dlatego, że Litwa to nasz najbliższy sąsiad, znany dotychczas bardziej z mitów i wyobrażeń, niż swojej prawdziwej istoty, nie tylko ze względu na pozostałości po historycznej wspólnocie i wciąż liczną grupę litewskich Polaków – ale przede wszystkim dlatego, że po agresji Rosji na Ukrainę relacje Polski i Litwy stały się z konieczności bliższe, niż kiedykolwiek wcześniej w nowoczesnej historii obu państw. To ogromna szansa, a to, jak ją wykorzystamy, zależy tylko od nas.

Sama książka wymyka się klasycznemu podziałowi na gatunki. Znamionuje ogromną historyczną erudycję Wilczewskiego, naszpikowana jest faktami i postaciami, niezwykle przenikliwa w swojej analizie. Jednocześnie cechuje ją publicystyczna lekkość, z tekstu przebija się ogromna pasja autora, a dzięki jego świetnemu pióru tę opowieść o historii, kulturze i polityce czyta się przysłowiowym jednym tchem. Autor unika jednak bezpośrednich ocen, nie próbuje usilnie kształtować poglądów czytelnika, przedstawiając Litwę z reporterską bezstronnością i rzetelnością. 

,,Litwa po litewsku” to pozycja niemal obowiązkowa dla pasjonatów państw bałtyckich, jak i tych, którym bliskie są koncepcje Międzymorza i którzy z napięciem obserwują sytuację w naszym regionie Europy. Zafascynuje także wszystkich, którzy chcą poszerzyć swoje patrzenie na historię – a wreszcie wszystkich ciekawych świata, otwartych na nowe perspektywy, zaskoczenia i przełamywanie stereotypów. Z niecierpliwością czekam na kolejne pozycje Dominika Wilczewskiego, a wszystkim Czytelnikom polecam zapoznanie się z jego aktualnie dostępnymi tekstami.

1161896 352x500

Okładka książki Dominika Wilczewskiego Litwa po litewsku

O historii litewskiej – w mniejszym lub większym związku z historią Polski – można przeczytać także w cyklu Opowieści Kresowe Blanki Ciborowskiej.

Czy wschodnie narody chciały niepodległej Polski? Problem polskiej niepodległości ze wschodniej perspektywy

Opowieści Kresowe – Wilno litewsko-polsko-białoruskie. Część I: Skomplikowany rodowód

Opowieści Kresowe – Wilno litewsko-polsko-białoruskie. Część II: Antagonizm czy pojednanie?

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy! Dodaj komentarz