Bitwa na Psim Polu – wielkie zwycięstwo czy wielka mistyfikacja?

psie pole

"Bitwa w Szląsku pod Wrocławiem" - obraz nieznanego autora przedstawia domniemaną bitwę z 1109 r. 

Latem 1109 roku na obecnie już wrocławskim Psim Polu miało dojść do wielkiego zwycięstwa Bolesława Krzywoustego nad Niemcami. Przez wieki batalia ta była zaliczana do największych triumfów polskiego oręża. Dziś jednak wielu podaje w wątpliwość, że do takiego starcia w ogóle doszło.

W sierpniu 1109 roku król niemiecki, późniejszy cesarz Henryk V rozpoczął wojnę z państwem Bolesława Krzywoustego. Powodem była chęć zmuszenia piastowskiego księcia do płacenia rocznego trybutu i darowania połowy kraju dla wygnanego bolesławowego brata, Zbigniewa. Wielka armia niemiecka nie zdołała jednak zdobyć Głogowa, a atak na Wrocław został udaremniony właśnie wielkim zwycięstwem na Psim Polu. Jak pisał Gall Anonim, Henryk wracał „trupy wioząc za cały trybut”.

Zwycięstwo co najwyżej średniej Polski nad wielkimi Niemcami to było nie byle co. Po nim Krzywousty zawarł z Henrykiem korzystny dla siebie traktat pokojowy i jak rymował Gall Anonim:

Opisawszy Bolesława zwycięstwo wspaniałe/wspomnijmy też i z cesarze układy udałe/Jak zawarli pokój, przyjaźń i braterstwo trwałe.

Do tego obrazka można dodać jednak łyżkę dziegciu. Według kronikarzy niemieckich zwycięzcą wojny był cesarz, bowiem jego wojska tak niemiłosiernie złupiły Śląsk, że trybut de facto samo sobie wziął.

Więcej szczegółów triumfu na Psim Polu podał kolejny kronikarz, Wincenty Kadłubek. Wedle jego wizji, Bolesław przeprowadził pozorowany odwrót, dzięki któremu wciągnął Henryka V w pułapkę. Bitwa pod Wrocławiem kończy się chaotyczną ucieczką hufców niemieckich. Po batalii ma miejsce z kolei makabryczne zdarzenie, któremu zawdzięczamy nazwę tego miejsca:

Skąpe tedy i rozbite ich resztki pozbierała smutna Lemania, życie cesarza za łaskę, a ucieczkę za tryumf poczytując. Na dowód tego istnieje jeszcze nazwa [owego] miejsca, zbiegła się tam [bowiem] niezmierna sfora psów, które pożerając tyle trupów wpadły w jakąś szaloną dzikość, tak że nikt nie śmiał tamtędy przejść, i dlatego owo miejsce nazywa się Psim Polem. 

Kadłubek jako pierwszy wskazuje Psie Pole, dziś dzielnicę Wrocławia, jako miejsce wielkiego zwycięstwa Bolesława. Gall Anonim podał jedynie, że cesarz podstąpił pod miasto Wrocław, gdzie jednak nic więcej nie zyskał, jak trupy na miejsce żywych. Bliższych szczegółów brak, mimo że pisał swoją kronikę niedługo po tych wydarzeniach. Podobnie zresztą pomijają milczeniem tę bitwę inni europejscy kronikarze, choć przecież miało to być zwycięstwo w otwartym polu nad ówczesnym supermocarstwem.

Już te fakty powinny wzbudzić poważne wątpliwości, co do prawdziwości przekazu Kadłubka. Zwłaszcza, że mistrz Wincenty nie stronił od konfabulacji. W jego wersji historii Piastowie wywodzą się od Juliusza Cezara, Polacy pokonują Aleksandra Wielkiego i tworzą wielkie imperium. Niemniej to jego wizja bitwy na Psim Polu przez setki lat kształtowała świadomość historyczną Polaków. Dotyczy to w szczególności okresu PRLu, kiedy Niemcy był głównym wrogiem propagandy. Choć czasami budziło to sprzeciw towarzyszy z NRD. Gdy na początku lat 80. w atlasie Szymona Kobylińskiego pojawiły się ilustacje, jak Niemcy pod Głogowem przywiązują polskich zakładników do maszyn oblężniczych (co jest dosyć dobrze udokumentowane), a na Psim Polu miłe czworonogi zajadają się cesarskimi rycerzami, to wywołało to interwencję wschodnioniemieckiej ambasady.

W czasach Polski Ludowej jednak nie tylko starano się wykorzystywać bitwę na Psim Polu w sposób propagandowy, lecz także dowiedzieć się więcej o jej przebiegu. Już w latach 50. archeolodzy z Muzeum Śląskiego badali ten teren. Prace powtórzono w latach 70., ale w obydwu wypadkach nie przyniosły one większych rezultatów.

Można jednakże znaleźć argumenty również na rzecz opowieści Kadłubka o wielkiej bitwie i rozszarpywanych przez psy ciałach poległych rycerzy niemieckich. Próba ataku wojsk Henryka V na Wrocław i jej niepowodzenie nie budzi większych wątpliwości. Z kolei nazwa Psie Pole, w formach Campus Caninus, a w języku niemieckim Hundsfeld w dokumentach pojawia się już w 1206 roku. Wtedy książę Henryk Brodaty nadał miejscowość Psie Pole klasztorowi Św. Wincentego z Ołbina, co by wskazywało, że nazwa ta już funkcjonowała od pewnego czasu.

Historycy kwestionujący przekaz o bitwie na Psim Polu podają, że nazwa wsi mogła wiązać się z istnieniem tu książęcej psiarni. Wedle innej interpretacji Psie Pole odnosi się do jakości tutejszych gruntów. Psie, czyli słabe, liche, do niczego. Obydwie wersje jednakże można łatwo podważyć. Miejsca, w których istniały psiarnie nazywano „psarami”, z kolei wiązanie „psowatości” z czymś gorszej jakości to okres późniejszy, chociaż niektórzy wskazują, że w kulturze niemieckiej nastąpiło to wcześniej. Nazwa Psie Pole – Hundsfeld zostałaby więc nadana przez osadników niemieckich, lecz gdyby była to prawda, to byłaby to jedyna taka nazwa na ziemiach polskich nadana przez Niemców.

Połączmy fakty. Wincenty Kadłubek piszący na przełomie XII i XIII stulecia na dworze Kazimierza Sprawiedliwego swoją kronikę od Galla Anonima naturalnie wiedział, że próba zajęcia przez Niemców Wrocławia zakończyła się niepowodzeniem. Wiedzieć też musiał, że pod Wrocławiem jest miejscowość Psie Pole. Na pewno inwencja twórcza nakazała mu upiększyć zwycięstwo nad Henrykiem V. Z kolei nazwa wsi wskazała mu miejsce, w którym doszło do starcia. Dlaczego? Obraz wałęsających się psów na pobitewnym pobojowisku nie jest niczym nadzwyczajnym. Kadłubek w swojej wizji go jedynie przejaskrawia „szaloną dzikością”. Ale również mogło być też tak, że mistrz Wincenty jedynie powtórzył zasłyszaną opowieść o pochodzeniu nazwy tego miejsca. Oznaczałoby to, że do bitwy mogło tam dojść, psy mogły też obgryzać kości poległych, jednak z całą pewnością nie było to żadne wielkie starcie dwóch armii. Raczej potyczka i to, że kronikarz w swojej wizji wykorzystał element pewnego rodzaju pułapki, który często jest wykorzystywany w takich bataliach na to by właśnie wskazywał.

Profesor Stanisław Rosik podkreśla ponadto, że książę Bolesław nie zdecydowałby się na bitwę w otwartym polu, gdyż zdawał sobie sprawę z dysproporcji sił, ich wielkości i uzbrojenia. Zdecydowanie lepszą taktyką, która przyniosła zresztą oczekiwane rezultaty było zamknięcie się w grodach i prowadzenie wojny szarpanej, która charakteryzuje się właśnie atakami znienacka i seriami drobnych potyczek. Być może taką była w rzeczywistości słynna bitwa na Psim Polu.

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy! Dodaj komentarz