Czy „Murzynek Bambo” jest wierszem rasistowskim?

africa

Masajski chłopiec. Kadr z filmu "Afryka mówi!" z 1930 r.

Od kilku już lat podnoszone są głosy, by dzieciom nie czytać jednego z najsłynniejszych wierszy Juliana Tuwima „Murzynek Bambo”. Po ostatnich antyrasistowskich protestach w Stanach Zjednoczonych, również w Polsce zaczęto wyszukiwać przejawów rasizmu w naszej kulturze i z tego powodu znów dostało się „Murzynkowi”. Tylko czy naprawdę ten utwór jest aż taki straszny?

Co autor miał na myśli?

Wprawdzie zapewne każdy, kto przynajmniej na poziomie podstawowym przeszedł w Polsce przez system edukacji zna ten wiersz, ale mimo to warto go sobie przypomnieć:

Murzynek Bambo w Afryce mieszka ,

czarną ma skórę ten nasz koleżka.

Uczy się pilnie przez całe ranki

Ze swej murzyńskiej pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca,

Psoci, figluje - to jego praca.

Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!'

A Bambo czarną nadyma buzię.

Mama powiada: "Napij się mleka"

A on na drzewo mamie ucieka.

Mama powiada :"Chodź do kąpieli",

A on się boi że się wybieli.

Lecz mama kocha swojego synka.

Bo dobry chłopak z tego murzynka.

Szkoda że Bambo czarny, wesoły

nie chodzi razem z nami do szkoły.

Przyznam się, że trochę musiałem się naszukać, jakie konkretnie zarzuty są formuowane wobec tego wiersza. Bardzo oryginalnej interpretacji tego utworu dokonał pan Marcin Moskalewicz. W artykule „Murzynek Bambo – czarny, wesoły…Próba postkolonialnej interpretacji tekstu” badacz ten tak np. tłumaczy ucieczkę chłopca na drzewo w odpowiedzi na prośbę mamy, by napił się mleka:

Jego działanie ma charakter partykularny, jest wypowiedzeniem posłuszeństwa normie. Stąd ucieczka na „drzewo”, będące symbolem fallicznym, symbolem niezależnej męskości i popędu. Gest Murzynka sprzeciwiającego się prozaiczności sytego życia („mleko”) wyraża sens życia niechcącego się podporządkować totalizującej władzy logosu. Stoi za nim czyste pragnienie, kwestionujące społeczny nakaz podległości wobec instytucji oraz zasadę przetrwania i rzeczywistości. Z punktu widzenia Matki to perwersyjna anomalia.

Z wspomnianej analizy można dowiedzieć się także wielu innych ciekawych rzeczy, jak to, że Bambo w wierszu nic nie mówi, ponieważ jest „socjalnie nieprzystosowany” albo że ukazana w utworze relacja matka-syn ma charakter patologiczny, albo że Murzynek nie chodzi z nami do szkoły, nie dlatego, że mieszka w dalekiej Afryce, ale dlatego że nie jest tego godzien. Naprawdę wielka szkoda, że Julian Tuwim nie może zapoznać się z tym tekstem, bowiem wiele mógłby się z niego dowiedzieć o tym, co tak naprawdę miał na myślił pisząc swój utwór.

Bardziej poważne zarzuty pojawiły się już w 2014 roku na portalu „Mamo to ja”. Pani Magda Klimkowska zwróciła uwagę, że w wierszu…

Osoby ciemnoskóre są przedstawione jako: leniwe (psoci, figluje - to jego praca), brudne (a mama woła chodź do kąpieli, a on się boi, że się wybieli), niedojrzałe (ten nasz koleżka).

Na portalu „Krytyki Politycznej” opublikowano zaś przeróbkę utworu Juliana Tuwima autorstwa Galopującego Majora:

Polaczek Janek w Monachium mieszka, 

Dziki ma akcent ten nasz koleżka. 

Uczy się pilnie przez całe ranki,

Ze swojej wschodniej, pierwszej czytanki.

A gdy do domu ze szkoły wraca,

Psoci, figluje − to jego praca.

Aż mama krzyczy: „Janek, łobuzie!”,

A Janek dziką nadyma buzię.

Mama powiada: „Napij się mleka”,

A on sąsiadom kraść radia ucieka.

Mama powiada: „Chodź do spowiedzi”,

A on, że policji donoszą sąsiedzi.

Lecz mama kocha swojego synka,

Bo dobry chłopak jest z tego Janka.

Szkoda, że Janek dziki, wesoły,

nie chodzi razem z nami do szkoły.

Celem tego wiersza jest zapewne odwrócenie sytuacji. To polski, a nie murzyński chłopiec jest bohaterem analogicznego utworu. Tylko że te analogie nie do końca się udały. Ale po kolei.

Bambo – nasz koleżka, co w Afryce mieszka

Julian Tuwim znany był ze swoich wybitnie antyrasistowskich i antynacjonalistycznych poglądów. Pisząc „Murzynka Bambo” w 1935 roku, który ukazał się notabene na łamach liberalno-lewicowych „Wiadomości Literackich”, na pewno nie miał złych intencji. Wprost przeciwnie. Lata 30. XX wieku to okres fascynacji Polaków Afryką. Liga Morska i Kolonialna projektowała założenie tam polskich kolonii, a popkultura rozpropagowywała tę ideę. Tuwim chciał to wykorzystać, by pokazać, że dzieci z Afryki i te z Europy, czy konkretnie z Polski, niczym tak naprawdę się nie różnią.

Tak, tak…Tuwim „Murzynkiem Bambo” chciał uczyć tolerancji. Bo cóż Bambo robi? Uczy się, psoci, figluje, wchodzi na drzewo, czyli wszystko to, co większość chłopców w jego wieku. Kto nie wspinał się po drzewach i nie wskakiwał z radością do obłoconej kałuży, a potem z niechęcią szedł do kąpieli niech pierwszy rzuci kamieniem. No i mamy też wyrażony żal, że Bambo nie chodzi z nami do szkoły, bo fajny z niego koleżka. Bawiąc się w pana Moskalewicza można uznać, że użycie zwrotu „koleżka” jest podprogowym przekazem, że ten murzyński chłopiec już jest naszym kolegą, już go polubiliśmy, choć go nie znamy.

Przeróbka, którą zaserwowała „Krytyka Polityczna” jest o tyle nietrafna, że Janeczek w odróżnieniu od Bambo popełnia czyny kryminalne (kradnie radia). Sprytnie wpleciono tu także słowo „dziki”, które w wierszu Tuwima się nie pojawia. Utwór Galopującego Majora jest zatem manipulacją, gdyż sęk właśnie w tym, że Murzynka Bambo z wiersza „Murzynek Bambo” można zastąpić dowolnym chłopcem zmieniając mu jedynie czytankę i kolor skóry. Nie ma tu zróżnicowania pod względem rasowo-kulturowym, które w wersji przedstawionej na łamach „Krytyki Politycznej” się pojawia. Chyba że przyjmiemy, znów stosując zasady pogłębionej analizy pana Moskalewicza, że strach Bambo przed wybieleniem jest wyrazem jego pogardy wobec białego człowieka, czyli jednak, o zgrozo, rasizm…

Nadgorliwość gorsza od faszyzmu

Wśród poszukujących z bolszewicką gorliwością wszelkich przejawów rasizmu, którzy zazwyczaj mają niewiele wspólnego z prawdziwymi ofiarami rasizmu, pojawiają się również głosy, by nie używać samego słowa „Murzyn”. W jednej z audycji radiowych szef Ośrodka Monitorowania Zachowań Ksenofobicznych i Rasistowskich uznał, że powodem tego jest to, że słowo „Murzyn” wywodzi się od słowa „umorusany”, czyli brudny. Ergo „Murzyn” znaczy tyle co „brudas”. Prawda jest jednak inna. Wyczerpująco tę kwestie wyjaśniła pani Katarzyna Kłosińska z Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalistka w jednej z porad językowych dotyczących słowa „Murzyn” pisze:

Polska nazwa Murzyn wywodzi się z łacińskiego Maurus (który do naszego języka dotarł za pośrednictwem czeskim) oznaczającego mieszkańca północnej Afryki, a więc osobę mającą nieco ciemniejszą karnację niż my. W czasach rzymskich Europejczycy nie utrzymywali kontaktów z Afrykańczykami mającymi całkiem ciemną skórę. Zmieniło się to dopiero w epoce kolonialnej; wówczas nazwano ich słowami pochodzącymi od łacińskiego niger (‘lśniąco czarny’) – angielskim Negro czy francuskim Negre.

Wyrazy te, używane w językach angielskim czy francuskim, są obciążone licznymi konotacjami związanymi z dziedzictwem kolonializmu, przez co są po prostu obraźliwe. Z tego powodu niektórzy przypisują takie nacechowanie także polskiemu słowu Murzyn, które jest słownikowym odpowiednikiem francuskiego Negre czy angielskiego Negro. Tymczasem w polszczyźnie o wiele gorsze konotacje niż Murzyn ma czarny, który jest dokładnym odpowiednikiem dość neutralnych w językach angielskim i francuskim Black, Noir. Można więc sądzić, że jednym z powodów postrzegania nazwy Murzyn jako obraźliwej jest to, że jej ekwiwalenty obcojęzyczne rzeczywiście są nacechowane negatywnie. Gdy czarnoskóre osoby, które przyjeżdżają do Polski np. na studia, szukają w polsko-angielskim lub polsko-francuskim słowniku odpowiednika słowa Murzyn, znajdują obraźliwe nazwy Negro, Negre, co sprawia, że przypisują takie nacechowanie także polskiemu słowu. 

Zdarza się oczywiście też tak, że słowa neutralne powiedziane w określonym kontekście zyskują znaczenie pejoratywne, ale to wcale nie zmusza do w ogóle zaprzestania używania danego słowa. Nie należy tylko nadawać mu znaczenia, które mogłoby kogoś urazić. Można bowiem powiedzieć o dzielnych murzyńskich powstańcach z murzyńskiego powstania na Haiti, ale już nie powinno się np. stosować terminu „murzyńskość” jako synonimu postawy służalczej.

Wzburzenie antyrasistowskich nadgorliwców budzi również obecność w spisie lektur „W pustyni i w puszczy” Henryka Sienkiewicza. Książka rzekomo propaguje kolonialne postawy, co dziś jest niedopuszczalne. Na szczęście tu pojawiają się też głosy rozsądku, które apelują, by dokonywać krytycznej analizy takich tekstów, a nie w czambuł je odrzucać. Powieść noblisty jest pewnym obrazem epoki, o której też co-nieco warto się dowiedzieć. Poza tym, nie jest to główny ani specjalnie wyróżniający się wątek książki. Naprawdę, po tej lekturze nie pojawia się pragnienie ciemiężenia afrykańskich ludów i posiadania niewolników.

Za tymi wszystkimi bardziej lub mniej poważnymi inicjatywami stoją zapewne słuszne intencje walki z przejawami rasizmu. Jednak szukanie go tam, gdzie go nie ma jest tak naprawdę niedźwiedzią przysługą wobec tych, którzy rzeczywiście na ataki rasistowskie są narażeni. Jest to bowiem ośmieszenie postaw antyrasistowskich, a na tym mogą zyskać tylko ci, dla których istnieją lepsze i gorsze kolory skóry.  Nie od dziś przecież wiadomo, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.

Komentarze

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy! Dodaj komentarz