Piątek, 26.07.2019 Jakub Wojas
Giedroyciowie – książęta tylko z nazwy?
Kiedy w czasie II wojny światowej Jerzy Giedoryc i jego brat Henryk wstąpili do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich, to tak się złożyło, że obydwu przydzielono do kompanii transportowej, która co by nie mówić odznaczała się lekką służbą. Gdy niejaki sierżant Zatoń czytał przed zgromadzonymi w obozie Latrun rekrutami listę przyjętych, zauważył, że w rzeczonej kompanii prócz dwóch Giedoryciów jest kilka żydowoskobrzmących nazwisk. Jego komentarz do tego był krótki i dosadny: „Żyd, kurwa i książę zawsze mają szczęście”.