cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 18.04.2024

Żydowscy „sprawcy” to jednak coś innego

Marcin Dzierżanowski, 20.02.2018

Policja żydowska w getcie warszawskim, maj 1941 r.

Premier Mateusz Morawiecki, mówiąc o „żydowskich sprawcach” powiedział tzw. oczywistą oczywistość. Problem w tym, że jest ona nią tylko w Polsce, a i tu nie zawsze pamięta się o tym, że nie jest to czarno-biała historia.

W czasie Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium dziennikarz New York Timesa Ronen Bergman zapytał premiera Mateusza Morawieckiego, czy w świetle nowej ustawy o IPN zostanie uznany za przestępcę, jeżeli będzie mówił, że jego rodzina została wydana Gestapo przez polskich sąsiadów. Polski premier na to odpowiedział:

Oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy. Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy czy ukraińscy, nie tylko niemieccy.

No i się zaczęło. Premier Izraela, izraelscy politycy i dziennikarze, a także środowiska żydowskie na całym świecie wyraził swojej oburzenie. Mateusza Morawieckiego oskarżono o antysemityzm, negowanie Holokaustu (sic!) i pisanie historii na nowo. W dodatku na powrót wróciły wszystkie antypolskie oskarżenia o „masowy” udział Polaków w Zagładzie Żydów. Jednym słowem: amok.

Kolaboranci-sprawcy-ofiary?

Udział przedstawicieli narodu żydowskiego w Holokauście, choć z pozoru brzmi to absurdalnie, oczywiście istniał. Byli to żydowscy policjanci (Żydowska Służba Porządkowa), szmalcownicy, agenci Gestapo czy członkowie Judenratów. Podobnie jak w przypadku polskich kolaborantów był to margines. W największym getcie warszawskim ich liczba mogła sięgać maksymalnie 4 tys. osób (z czego 2,5 tys. policjantów). Natomiast w całej Polsce zjawisko to dotyczyło kilkudziesięciu tysięcy. Osobną kwestią jest 150 tys. żołnierzy armii Hitlera, którzy służyli w Wehrmachcie, a czasem nawet w Waffen-SS (sic!) z powodu swoich uczuć patriotycznych, jakie żywili do Niemiec bądź na zasadzie „najciemniej pod latarnią”.

Oddział żydowskiej policji w getcie warszawskim, maj 1941 r.

W wspomnieniach ofiar Holokaustu często opisywana jest wyjątkowa bezwzględność i okrucieństwo żydowskich policjantów, którzy m.in. asystowali Niemcom przy egzekucjach czy ładowali swoich współbraci do transportów, jadących do obozów zagłady. Szczególnie złą sławą okryła się „13”, czyli Urząd do Walki z Lichwą i Spekulacją w Dzielnicy Żydowskiej w Warszawie. Była to swoista służba specjalna, która zajmowała się infiltracją podziemnych organizacji żydowskich i ich kontaktów z polskim organizacjami. Niemcy również utworzyli w tym celu inne podmioty, jak Żagiew i kontrolowane grupy szmalcowników, którzy denuncjowali Polaków i ukrywających się u nich Żydów. Wśród żydowskich policjantów miały też miejsce liczne oszustwa i perfidne próby wzbogacenia się na Holokauście. Przykładem jest sprawa Hotelu Polskiego w Warszawie, dokąd za złudną obietnicę wywiezienia do Palestyny lub kraju neutralnego zwabiano za odpowiednią opłatą bogatych Żydów, a następnie rozstrzeliwano. Oczywiście wszystko przy współpracy z Niemcami.

Były jednak postacie o wiele bardziej chwalebne. Adam Czerniakow, stojący na czele warszawskiego Judenratu wolał popełnić samobójstwo niż uczestniczyć w akcji likwidacyjnej getta. Na drugim biegunie był Chaim Rumkowski z Łodzi, który szedł na daleko idącą współpracę z okupantem, wysyłając dzieci i starców do obozów przy udziale żydowskiej policji.

Chaim Rumkowski (po lewej) w towarzystwie szefa cywilnej niemieckiej administracji getta Hansa Biebowa

Ich wszystkich, tych nikczemnych i tych mniej, łączyło jedno: chcieli przeżyć. Polski kolaborant idąc na współpracę z Niemcami liczył zazwyczaj na profity materialne. Z kolei Żydzi sądzili, że gorliwością i wiernością wobec okupanta udowodnią swoją przydatność i dzięki temu przeżyją. Wszyscy Żydzi mieli być eksterminowani, ale nie oni. Po wielu haniebnościach, po udziale w mordowaniu kobiet i dzieci, niejednokrotnie nawet własnych rodzin (!), w pewnym momencie boleśnie się przekonywali, że ich nadzieje są płonne. Wcześniej jednak, dzięki niemieckiemu geniuszowi zła, byli trybikiem w machinie Holokaustu.

W często przywoływanych ostatnio fragmentach książki „Eichmann w Jerozolimie” Hannah Arendt dosadnie wskazuję na tę ciemną kartę historii II wojny światowej:

Zarówno w  Amsterdamie, jak w  Warszawie, w  Berlinie tak samo jak w  Budapeszcie można było mieć pewność, że  funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z  informacjami o  majątku, zagwarantują uzyskanie od  deportowanych pieniędzy na  pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w  chwytaniu i  ładowaniu Żydów do  pociągów, na koniec zaś - w  ostatnim geście dobrej woli - przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do  ostatecznej konfiskaty.

Rozprowadzali żółte gwiazdy, niekiedy zaś - na  przykład w  Warszawie - „sprzedaż opasek zamieniła się w  normalny interes: oprócz zwykłych płóciennych można było zakupić wymyślne zmywalne opaski z  plastyku”. Na  podstawie inspirowanych, ale nie dyktowanych przez nazistów manifestów, które funkcjonariusze ci  ogłaszali, możemy się przekonać-jeszcze dzisiaj -jak wielką rozkosz sprawiała im nowo pozyskana władza…

Ta publikacja niemieckiej filozof żydowskiego pochodzenia rozpoczęła w Izraelu w latach 60. dyskusję na temat żydowskich „sprawców”. W jej wyniku przyjęto zasadę „panofiaryzmu”, czyli wszyscy Żydzi byli ofiarami i to nawet ci, którzy pomagali okupantowi. Trochę to się kłóciło z postrzeganiem tych ludzi przez żydowskie i polskie podziemie, wykonujące na nich wyroki śmierci. Nie można jednak odmówić temu rozumowaniu pewnej racji. Osoby te, nierzadko pochodzące z elity, na co zwracała uwagę Arendt, zapewne nigdy nie wyrządziłby tyle zła, gdyby nie system i gra o życie, urządzona przez Niemców.

To nie jest czarno-białe

Izrael i środowiska żydowskie mają jednakże nadal wyraźny problem z tym fragmentem swojej historii. Gdy w 2002 r. na ekrany kin trafił film Romana Polańskiego „Pianista”, reżyserowi zarzucono, że nadmiernie eksponuje wątek brutalności żydowskiej policji. Lecz ten epizod historii II wojny światowej nie przebił się jeszcze do powszechnej świadomości. Dobitnie o tym świadczy komentarz redaktora Bergmana do odpowiedzi premiera Morawieckiego na zdane przez niego pytanie:

Polscy sprawcy tak samo jak żydowscy i ukraińscy, on [premier Morawiecki - przyp. red.] przedstawia to tak, w tych przedziwnych i nierealistycznych wydarzeniach, jak gdyby Polacy, Żydzi i Ukraińcy, wydawali ludzi nazistom. Kogo mieliby wydawać Żydzi? Swoje rodziny?

Niestety, panie redaktorze tak czasami było – niektórzy Żydzi wydawali nawet swoje rodziny, niektórzy Żydzi w obawie o własne życie wkładali swoje rodziny do transportów, jadących do obozów śmierci.

Niemieccy i żydowscy policjanci podczas akcji w warszawskim getcie, 7 sierpnia 1942 r.

Warto też wskazać, że przy tym usprawiedliwianiu niektórych Żydów, którzy zhańbili się współpracą z Niemcami nie uznaje się podobnych aspektów po stronie polskiej. Większość kolaborujących grantowych policjantów w Generalnym Gubernatorstwie została do niej powołana pod groźbą kary śmierci. Natomiast odmowa udziału mieszkańców wsi w obławie na żydowskich uciekinierów wiązać się mogła z dotkliwymi reperkusjami. Oczywiście, w większość polskich przypadków współuczestnictwa w Zagładzie Żydów wynikała z chęci, wyciągnięcia jakiś korzyści, jednak również można powiedzieć, że o ile jeszcze jakoś da się znaleźć wytłumaczenie dla tych Żydów, którzy zdecydowali się na kolaborację, to dla oszukiwania współbraci i wyciągania z tego nierzadko krociowych zysków raczej już nie.

Żadna z tych sytuacji nie jest czarno-biała i nie jest rolą polskiego premiera wyciąganie tej kwestii na forum międzynarodowym, nie bacząc przy tym na izraelską wrażliwość w tym względzie. Z drugiej strony reakcja Izraela na słowa Morawieckiego jest, łagodnie mówiąc, przesadzona. Choć była to wypowiedź niefortunna, to w żadnym stopniu nie były negacją Holokaustu! Wydaję, że państwo Izrael ma ściśle określony schemat patrzenia na te wydarzenia, kreślony właśnie w czarno-białych barwach i generalizujący określone grupy. Ta tragiczna historia w żaden sposób nie może zostać tak ujęta. Mówmy o jednostkach, a nie o narodach, dostrzegając przy tym wszystkie odcienie. Pamiętajmy, że to był koszmarny czas, który wydobywał z ludzi to, co najgorsze. Jednak to ani Polacy, ani Żydzi nie byli sprawcami tego co się działo w trakcie II wojny światowej. Oni grali tylko tragiczne role w szatańskim teatrzyku przygotowanym im przez Niemców.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA