cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Wtorek, 23.04.2024

Zakopmy już tę trumnę!

Krystian Skąpski, 22.11.2017

Roman Dmowski

Po ostatnim Marszu Niepodległości w Warszawie prezydent Andrzej Duda w ostrych słowach skrytykował nacjonalizm. Nie da się jednak jednocześnie zwalczać takich postaw i oddawać cześć ojcu polskiego nacjonalizmu.

Schizofrenia władz

„11 listopada 2017 r. przez Warszawę przeszło 60 tys. faszystów” – mniej więcej takie informacje pojawiły się w wielu przekazach na całym świecie. Jest to ewidentny fake news, ale to co się wydarzyło na tym Marszu było też odzwierciedleniem niepokojącego zjawiska. Pośród tysięcy zwykłych ludzi, którzy chcieli zademonstrować tego dnia swój patriotyzm i przywiązanie do tradycyjnych wartości znalazły się grupki osób skrajnych, wznoszących hasła ksenofobiczne, rasistowskie, a nawet antyzachodnie („raz sierpem, raz młotem natowską hołotę”). Oczywiście, w skali całego wydarzenia był to margines, jednak na tyle duży, by zaznaczyć swoją obecność. Dziwić może też, że ci ludzie nie zostali od razu wykluczeni przez organizatorów.

Najsilniej skrytykował to co się stało na Marszu prezydent Duda:

…nie można postawić znaku równości pomiędzy patriotyzmem a nacjonalizmem. To są dwa zupełnie przeciwne zjawiska i dwie zupełnie przeciwne postawy. Patriotyzm to miłość ojczyzny, miłość bliźniego, to miłość do rodaków, miłość do wszystkich tych, którzy chcą szczęścia ojczyzny, powodzenia, dla tych, którzy tutaj mieszkają. Nacjonalizm to spojrzenie negatywne, to spojrzenie, że nasz kraj jest tylko dla nas. To nieprawda. Nasz kraj jest dla wszystkich tych, którzy chcącą żyć uczciwie i którzy chcą go budować. To jest podstawowe kryterium.

Pomnik Romana Dmowskiego w Warszawie (masti/Wikimedia Commons -CC-BY-SA)

Problem jednak w tym, że nie tylko skrajne grupki biorące udział w tym wydarzeniu odwołują się do tradycji polskiego nacjonalizmu, lecz również główni organizatorzy, którym jest Młodzież Wszechpolska. To właśnie tłumaczyłoby dużą tolerancję organizatorów dla ludzi o rasistowskich poglądach. Przecież należą do jednej nacjonalistycznej rodziny, której ojcem był Roman Dmowski.

Zarówno Młodzież Wszechpolska, jak i np. symbol rasistowskich wybryków, czyli Obóz Narodowo-Radykalny mogą sobie pogratulować. Walnie przyczynili się bowiem do rehabilitacji postaci Romana Dmowskiego – twórcy polskiego nacjonalizmu, który piętnuje dziś prezydent Duda. Już w 2006 r. powstał w Warszawie pomnik przywódcy Narodowej Demokracji. Jednak to dopiero po marszach narodowców Dmowski został, przynajmniej częściowo zaakceptowany także przez drugą część sporu politycznego. Warto przypomnieć, że prezydent Bronisław Komorowski z okazji 11 listopada odbywał też swoje marsze, które były swoistą odpowiedzią na Marsz Niepodległości. Trasa prezydenckiego marszu biegła m.in. obok pomnika Romana Dmowskiego, gdzie oddawano hołd temu politykowi. Przedziwną sytuacja miała miejsce również przed 11 listopada 2016 r., gdy marsz KODu promował właśnie wizerunek ojca polskiego nacjonalizmu.

Szkodnik Dmowski

Nie można jednocześnie potępiać nacjonalizmu i czcić jego największego polskiego przywódcę i ideologa. Roman Dmowski niewątpliwie miał olbrzymie zasługi dla odzyskania przez Polskę niepodległości. W swoich pracach zwracał uwagę na niezwykle cenne i rzadko niestety w Polsce stosowane zasady Realpolitik. Był też dobrym dyplomatą, co udowodnił podczas konferencji w Wersalu. Ale nie można zapominać, że swoimi działaniami doprowadził do olbrzymich i prawdopodobnie nieodwracalnych szkód.

Dmowski i narodowcy jako pierwsi powiedzieli, że nie chcą dalej walczyć o Rzeczpospolitą sprzed 1772 r. Chcą państwa etnicznego, a nie przedrozbiorowej federacji. To zdeterminowało dalsze myślenie tej grupy. Zawłaszczyli oni pojęcie Polaka jako obywatela wielonarodowej Rzeczpospolitej na rzecz Polaka etnicznego, będącego do tej pory jedynie częścią tej społeczności. Wywyższyli przy tym narodowość polską ponad inne, dając prymat kryterium etniczności nad obywatelskością.

W skali mikro oznaczało to dramatyczne wybory. Gdy w 1918 r. Dmowski przyjechał do Stanów Zjednoczonych w czasie jednego z wystąpień miał powiedzieć, że w Europie Wschodniej żyją tylko Polacy. Nie Litwini, Łotysze, Białorusini, Ukraińcy – tylko Polacy. Na to poeta Oskar Miłosz wywodzący się ze starego litewskiego rodu, kuzyn Czesława Miłosza, stwierdził, że „skoro tak, to on od dzisiaj jest tylko Litwinem”. Nie był to jedyny przypadek, gdy promowany przez przywódcę endecji nacjonalizm wypchnął z polskości wybitnego Polaka-obywatela I RP. Dla Dmowskiego była to bowiem sytuacja zero-jedynkowa. Nie można było być, jak niegdyś zarówno Polakiem, jak i Litwinem czy Rusinem. Teraz trzeba było wybierać.

Było to całkowite zaprzeczenie ideom dawnej Rzeczpospolitej. Dmowski chciał stworzyć nową Polskę, z granicami okrojonymi na wschodzie i poszerzonymi na zachodzie. Z nowym społeczeństwem skupionym wokół sprawy narodowej. I o taką właśnie Polskę walczył.

Na konferencji w Wersalu przedstawił wschodnią granicę Polski pomniejszoną na wschodzie wobec stanu z 1772 r. (tzw. linia Dmowskiego). Niektórzy mogą przy tym podnosić argument, że podobne rysował wtedy polską granicę Naczelnik Państwa Józef Piłsudski. Lecz nie należy jednocześnie zapominać, że Komendant dążył również do federalizacji pozostałych ziem dawnej Rzeczpospolitej. Dmowski z kolei to całkowicie odrzucał. Wiedział też, że przedstawiona przez niego linia graniczna jest jedynie wstępem do rozmów i będzie ona wraz z postępem negocjacji okrajana.

Mapa II RP z zaznaczoną na czerwono linią Dmowskiego (Wikimedia Commons)

To Dmowski torpedował w czasie wojny polsko-ukraińskiej propozycje porozumienia z zachodnimi Ukraińcami. To z jego obozu wywodził się Stanisław Grabski, główny negocjator traktatu ryskiego, który pozostawiał na pastwę bolszewików miliony Polaków. Grabski realizował wówczas idee inkorporacyjną, lansowaną przez jego lidera. Przywódca narodowców dążył do włączenia do Polski jedynie tyle ziem dawnej Rzeczpospolitej ile uda się zasymilować.

W czasie konferencji wersalskiej miało też miejsce słynne wystąpienie Dmowskiego na temat Polski. Przez pięć godzin polski dyplomata mówił o aspiracjach odradzającej się Rzeczpospolitej, przechodząc płynnie z języka angielskiego na francuski. Wzbudziło to podziw delegacji zwycięskich mocarstw. Ciekawostką jest jednak to, dlaczego Polak zdecydował się na tak długie wystąpienie. Przywódca endecji zrezygnował bowiem z tłumacza. Nie chodziło tu bynajmniej o chęć popisania się umiejętnościami językowymi, ale Dmowskiemu podejrzany wydał się… sam tłumacz, ze względu na swoje żydowskie pochodzenie. Wiele to mówi o zapatrywaniach ojca polskiego nacjonalizmu na tę społeczność.

Już w 1918 r. Roman Dmowski wzywał do bojkotu ludności żydowskiej. Nie chodziło tu tylko o niekupowanie w sklepach żydowskich, lecz także ignorowanie jakichkolwiek inicjatyw, w których udział biorą Żydzi. Zdaniem przywódcy narodowców nie powinno się np. chodzić do teatrów, w których występował Żyd, kupować gazet, w których pracują Żydzi, obsługiwać Żydów w sklepach, kawiarniach, restauracjach itd. Ta akcja odbiła się głośnym echem zagranicą. Był to bowiem pierwszy na taką skalę bojkot tej społeczności. Z tego powodu była to także jedna z przyczyn narzucenia Polsce traktatu o ochronie mniejszości narodowych dołączonego do traktatu wersalskiego.

Członkowie Stronictwa Narodowego podczas pogrzebu Romana Dmowskiego, 1939 r.

To Roman Dmowski dał również glebę do wyrośnięcia w Polsce ruchów skrajnych, faszyzujących. To z tego środowiska wyszła nagonka na prezydenta Gabriela Narutowicza, który miał być niegodny tego urzędu ze względu na poparcie wyborach, jakie udzielili mu posłowie mniejszości narodowych. To z narodowców wykształcił się w latach 30. ONR, który jeszcze bardziej zradykalizował poglądy swego patrona. Delegalizację tej organizacji w 1934 r. przez Piłsudskiego Dmowski przyjął gwałtownym pogorszeniem zdrowia. Niemniej to jego ideologia święciła triumfy w końcówce II RP. Nawet rządząca sanacja zabierała się za realizację jego pomysłów.

Nie można też przymykać oczu na to, że wszystkie grzechy polskie z czasu II wojny światowej wyrastają właśnie z myśli Romana Dmowskiego. Promowany przez endeków przez całe dwudziestolecie antysemityzm i ksenofobia doprowadziły m.in. do mordu w Jedwabnem czy ataków na przedstawicieli mniejszości narodowych dokonywanych przez żołnierzy z niektórych oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych. To właśnie chora nacjonalistyczna ideologia napędzała takie wydarzenia.

Nie ulega wątpliwości, że Roman Dmowski miał spore zasługi w odrodzeniu Rzeczpospolitej, ale trzeba też pamiętać, o jakiej Polsce marzył i co zaszczepił w polskim społeczeństwie. Władysław Gomułka również wydatnie przysłużył się do zakończenia w Polsce stalinizmu, a jakoś nikt, na szczęście, mu pomników nie stawia.

Jerzy Giedoryc twierdził, że Polską rządzą dwie trumny – Piłsudskiego i Dmowskiego. Z tej drugiej jednak cały czas sączy się jad nacjonalizmu, tego samego, który potępiają dziś nasi najwyżsi przedstawiciele. Być może zatem przyszedł już czas, by zakopać tę trumnę naprawdę głęboko.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA