Wiśniowieccy mieli w swojej historii naprzemiennie chwile chwały i nieszczęścia. Przez dziesiątki lat byli jednym z pierwszych rodów Rzeczypospolitej. Potem powstania kozackie doprowadziły ich fortunę do upadku, ale bohaterska postawa „kniazia Jaremy” wyniosła na tron jego syna Michała, który ku utrapieniu wszystkich okazał się kompletną miernotą.
„Książęta na Łubniach i Wiśniowcu”
Wiśniowieccy są tak naprawdę jedną z linii rodu Zbaraskich. Jej założycielem był Michał, namiestnik bracławski. To on na przełomie XV i XVI w. ustanowił w Wiśniowcu na Ukrainie swoją siedzibę. Po Zbaraskich Wiśniowieccy posiadali prawo do tytułu książęcego wywodzonego od Fiodora Korybutowicza, bratanka Władysława Jagiełły. Korybut od tego czasu był zarówno nazwą herbu tego rodu, jak i trzecim imieniem nadawanym jego męskim przedstawicielom.
W XVI w. Wiśniowieccy podzielili się na dwie główne linie. Starszy syn Michała, Aleksander tytułujący się „panem na Łubniach i Wiśniowcu” założył linię starszą, która nazwano później królewską. Jej dobra rozciągały się przeważnie na Zadnieprzu. Natomiast jego brat, Iwan był twórcą linii młodszej zwanej książęcą osiadłą głównie na Wołyniu. Do nich należał m.in. Wiśniowiec i Zbaraż.
Legenda Bajdy

W latach 50. XVI w. sławę w Rzeczpospolitej zdobył Dymitr Wiśniowiecki zwany Bajdą (ok. 1530-1563). Był to prawdziwy awanturnik kresowy, który nieświadomie przyczynił się do powstania późniejszego śmiertelnego zagrożenia dla swego rodu. Na czele 300 Kozaków stworzył bowiem na wyspie Mała Chortyca na Dnieprze pierwszą twierdzę kozacką – Sicz Zaporoską. Z niej zaczął przeprowadzać łupieżcze wyprawy na Krym i dalsze terytoria tureckie – atakując wroga zarówno na morzu, jak i wybrzeżu.
Bajda szybko wyrósł na bohatera Ukrainy. Powstawały o nim pieśni i coraz to nowe opowieści o jego śmiałych wyczynach. Wraz z legendą rosła jego rzeczywista potęga. Z czasem wysyłał nawet do ościennych krajów własnych posłów i organizował wyprawy swojego kilkutysięcznego wojska. Ostatnia taka miała miejsce w 1563 r. ,kiedy to na czele 4 tys. Kozaków wyprawił się do Mołdawii. Poniósł tam jednak sromotną klęskę, czego konsekwencją była turecka niewola. Po przewiezieniu do Stambułu został skazany na śmierć przez powieszenie na haku za żebro. Wedle jednej z legend, Bajda w trakcie trzydniowej kaźni miał jeszcze strzelać z łuku i lżyć wrogowi, a jego strzały rzekomo ugodziły nawet samego sułtana.
Kniaź Jarema
W końcu XVI w. pozycja Wiśniowieckich zaczęła gwałtownie rosnąć. Przyczyną tego było przyznanie im w 1590 r. olbrzymich dóbr na Zadnieprzu. Wraz z tym nadaniem Wiśniowieccy otrzymali misję skolonizowania tych bezludnych terenów. I trzeba przyznać, że wywiązali się z tego zadania bardzo dobrze.
Prymusem pod tym względem był Jeremi Wiśniowiecki (1612-1651). Między 1630 a 1645 r. jego majątek z 600 gospodarstw zwiększył się do aż 38 tys., co dawało mu 250 tys. poddanych. Jeremi był bez wątpienia najwybitniejszym przedstawicielem tego rodu. Nie dość, że znakomity gospodarz to w dodatku świetny żołnierz. Nazywano go kniaziem Jaremą bądź strasznym kniaziem. Swoje umiejętności pokazał w czasie walk z najazdami tatarskimi i powstaniem kozackim w 1638 r. W szczególności dał się poznać podczas tłumienia powstania Chmielnickiego. Wiśniowiecki jako pierwszy ze swoim wojskiem stawił skuteczny opór buntownikom. Rozbił ich pod Konstantynowem (26-28 lipca 1648), zatrzymał pod Zbarażem (10 lipca-22 sierpnia 1648) i przyczynił się do zwycięstwa pod Beresteczkiem (28-30 czerwca 1651).
Sama rebelia była dla księcia Jeremiego potężnym ciosem. To bowiem jego ziemie stały się główną ofiarą działalności zbuntowanych Kozaków. Dobra Wiśniowieckich na Zadnieprzu zostały doszczętnie splądrowane, potem znalazły się pod kozackimi, a następnie rosyjskimi zwierzchnictwem. Po latach wojen, okrutnych rzezi i rabunków znów dominował tam bezludny step. Potężna praca kniazia Jaremy została zaprzepaszczona.

Bezwzględność w walce z rebeliantami dała Wiśniowieckiemu wielką sławę, której on sam nie mógł jednak spożytkować. Zmarł nagle w obozie pod Pawłoczą 20 sierpnia 1651 r. Wielu widziało w tej niespodziewanej śmierci otrucie, choć pojawiły się również teorie o ziszczeniu się klątwy jego matki, Rainy Mohylanki, która jako obrończyni prawosławia na Ukrainie przestrzegała przed zmianą wiary na katolicyzm, co uczynił jednak jej syn.
Do dziś nie wiemy co się stało z ciałem wielkiego kniazia. Jego domniemane zwłoki pochowane są dziś w klasztorze na Świętym Krzyżu. Wiele jednak wskazuje na to, że nie jest to Jeremi Wiśniowiecki. Jego postać została natomiast unieśmiertelniona przez Henryka Sienkiewicza w powieści „Ogniem i mieczem”.
Król nieudolny
Sława ojca pozwoliła wynieść do godności królewskiej syna Jeremiego, Michała (1640-1673). Pierwszy elekcyjny „król-Piast” niewiele przypominał ojca. Wychowany przez matkę Gryzeldę z Zamoyskich odebrał co prawda staranne wykształcenie, ale nie potrafił tego spożytkować. Czas lubił spędzać na zbytkach, mało interesował się polityką. Za jego rządów Rzeczpospolita popadała w coraz większy kryzys, który postanowiła wykorzystać Turcja.
W 1672 r. armia sułtana zaatakowała południowo-wschodnie rubieże Rzeczpospolitej. Po upadku Kamieńca Podolskiego podpisany został upokarzający rozejm w Buczaczu, oddający wrogowi część ziem i uzależniający od Imperium Osmańskiego całą Rzeczpospolitą. To wszystko obciążało konto króla Michała. Niedługo miały nadejść kolejne chwilę chwały, których jednak monarcha nie zaznał. Zmarł prawdopodobnie z przejedzenia w przeddzień wiktorii chocimskiej 10 listopada 1673 r. Na nim zakończyła swój żywot linia królewska rodu Wiśniowieckich.
Ostatni z rodu
70 lat po śmierci Michała Korybuta Wiśniowieckiego wygasła również linia książęca tego rodu. Jej ostatnim przedstawicielem był Michał Serwacy (1680-1744). Zrobił on niemałą karierę, godną jego krewniaków. Na początku XVIII w. dzierżył już buławę hetmana polnego, a potem wielkiego litewskiego. Został również wojewodą wileńskim. Jego sukcesy załamały się jednak tak szybko jak się zaczęły.
Po zwycięstwie Szwedów nad Augustem II w 1704 r. opowiedział się po stronie Stanisława Leszczyńskiego i jego protektorów. W 1709 r. losy wojny się odwróciły. Wiśniowiecki stracił wszystkie urzędy i trafił do rosyjskiej niewoli. Kiedy ledwo z niej wyszedł musiał uchodzić do Turcji. Powrócił dopiero po kilku latach, gdy uzyskał przebaczenie królewskie. To pozwoliło mu znów iść w górę. Został kanclerzem wielkim litewskim i regimentarzem wojsk litewskich. W czasie bezkrólewia w 1733 r. nie popełnił drugi raz tego samego błędu. Pozostał wierny Sasom i poparł Augusta III. W zamian niedługo później znów obdarzono go godnością hetmana wielkiego litewskiego.
Na nieszczęście swoje i całego rodu Wiśniowieckich Michał Serwacy nie zostawił męskiego potomka. Choć nie można powiedzieć, że nie próbował. Żenił się trzykrotnie. Z pierwszego związku z Katarzyną Dolską (notabene przysposobioną siostrą) miał dwie córki: Annę (1700–1732) i Elżbietę (1701–1770). W pół roku po śmierci pierwszej żony 29 lipca 1725 r., wziął kolejny ślub z Magdaleną Czartoryską, która już po roku urodziła mu upragnionego syna Jeremiego. Niestety, zmarł on już rok później. Podobny los spotkał urodzonego w 1728 r. Ignacego. Wcześniej na ospę zmarła też ciężarna wówczas Magdalena. Ostatni związek Michał Serwacy zawarł z Teklą Radziwiłł w 1730 r. Jeszcze w tym samym roku zaszła ona w ciążę. Syn urodził się jednak przedwcześnie i także niedługo cieszył się żywotem. Było to ostatnie dziecko księcia.
Po śmierci Michała Serwacego w 1744 r. cały zgromadzony oraz odziedziczony przez niego majątek przeszedł na konto spokrewnionych Mniszchów. Tak zakończyła się historia tej znakomitej rodziny, w której nieustanie dobre ze złym się mieszało.