Wybrzeże to jednak nie tylko Gdynia i sprawy gospodarcze, lecz także turystyka i wypoczynek. Moda na wakacje nad morzem pojawiła się w drugiej połowie XIX stulecia, jednakże ówczesne obyczaje miały niewiele wspólnego z dzisiejszymi. Daleko było jeszcze do widoku plaż szczelnie wypełnionych przez letników opalających się w skąpych strojach kąpielowych (lub bez), bowiem opalenizna uchodziła wtedy za cechę plebejstwa.
Na plażach panowała ściśle przestrzegana segregacja płciowa.
Kąpieliska w Świnoujściu – wspominała Magdalena Samozwaniec – podzielone były na Damenbad, Hereenbad i Familenbad. Do »Familienbadu« wolno było chodzić rodzicom z dziećmi – dziecko było warunkiem wstępu. Aby dostać się do tego wspólnego kąpieliska, sprytni młodzieńcy i samotne kobietki wynajmowali dzieci od rybaków i wówczas bez kłopotów byli wpuszczani.

Blaski i cienie II Rzeczypospolitej
Nadmorska plaża na początku XX stulecia sprawiała karykaturalne wrażenie. Członkowie rodzin rozmawiali ze sobą „niczym więźniowie w obozie karnym” poprzez „szpary w drewnianym płocie, który odgradzał płeć piękną od niebezpiecznej”.
W sumie wszyscy razem – narzekała Samozwaniec – mogli być śmiało uważani za »płeć brzydką«, do czego przyczyniały się ówczesne stroje kąpielowe odznaczające się horrendalną brzydotą i brakiem smaku. (…) Długie czerwone kombinezony z jakiegoś wstrętnego drelichu ozdobione u kostek i przy szyi białą tasiemką. Na głowach (…) czepki z żółtej gumy, okraszane czerwoną falbanką, a na nogach czarne ciżemki wiązane w kostce tasiemkami. Kombinezon w wodzie wydymał się jak balon i z morza widać było wystrzelające tu i ówdzie czerwone lub granatowe półkule.
To jednak nie wszystko, panie z towarzystwa nie mogły przecież na plaży pokazać się bez służby:
Wiele dam przyjeżdżało nad morze ze swoimi pokojówkami, bynajmniej nie dlatego, żeby i one używały zdrowotnych morskich kąpieli – ale głównie po to, żeby swoją panią, wychodzącą z wody, szybko zasłonić kąpielowym prześcieradłem, dyskretnie ściągnąć z niej mokry kostium i nawlec na nią gorset, bieliznę i suknię. Damy w olbrzymich półmiskach-kapeluszach, pełnych sztucznych kwiatów i owoców, siadywały po kąpieli w koszu, czytając jakiś romans lub robiąc robótki ręczne, podczas gdy ich dzieci bawiły się w piasku.
W porównaniu z paniami mężczyźni znajdowali się w znacznie lepszej sytuacji. Na plażę zakładali jedynie słomkowe kapelusze oraz trykotowe kostiumy w modne poziome pasy.
Nadmorski wypoczynek był rozrywką zarezerwowaną dla najbogatszych, bowiem tylko oni mogli sobie pozwolić na odległe podróże i opłatę kosztownego pobytu w kurortach. Mimo iż większość zamożnych Polaków preferowała francuską Riwierę, ewentualnie inne ciepłe wybrzeża, to zdarzali się jednak wielbiciele Bałtyku. Oprócz rodziny Kossaków, która wypoczywała w Świnoujściu, nad Bałtykiem regularnie pojawiali się także Szymanowscy z Tymoszówki. Matka i siostry wielkiego kompozytora dzieliły upodobanie do bałtyckich plaż z pobytami w Odessie nad Morzem Czarnym.
Artykuł jest fragmentem książki Sławomira Kopera Blaski i cienie II Rzeczypospolitej. Tytuł artykułu pochodzi od redakcji.