cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 19.04.2024

Trudne początki polskiego chrześcijaństwa

Tomasz Boruta, 22.12.2017

Zaprowadzenie chrześcijaństwa. Obraz Jana Matejki

W 966 r. chrzest przyjął książę Mieszko wraz ze swoim dworem. Reszta jego poddanych wprawdzie nadal tkwiła w pogaństwie, jednak w Polsce rozpoczął się wówczas żmudny proces krzewienia nowej wiary połączony z walką wpływów czeskich i niemieckich.

Chrzest od Czechów, czyli od Niemców

Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on przystał…pani przybyła do Polski z wielkim orszakiem ludzi świeckich i duchownych.

Ten fragment kroniki Galla Anonima o zaślubinach Mieszka I i Dobrawy informuje nas, że wraz z czeską księżniczką pojawili się w państwie Piastów pierwsi duchowni. To właśnie oni mieli rozpocząć zaprowadzanie w Polsce chrześcijaństwa, co wcale nie było procesem prostym i szybkim. Sama decyzja o przyjęciu chrztu, wbrew temu co napisał Gall Anonim, miała najprawdopodobniej podłoże ściśle polityczne. W X w. Niemcy prowadzili intensywną chrystianizację ziem pogańskich Słowian, przy okazji dążąc do podporządkowania tych obszarów. Mieszko chciał po prostu wyeliminować to zagrożenie. Jednak chrzest przyjęty od Czechów tak naprawdę był pośrednio przyjęty od Niemców. W tamtym czasie Czechy nie posiadały swojego biskupstwa, lecz podlegały pod biskupstwo w Ratyzbonie, a to z kolei pod arcybiskupstwo w Salzburgu.

Przyjęcie chrztu wiązało się z zaprowadzeniem w Polsce pewnej organizacji kościelnej. Pierwsze świątynie powstały najprawdopodobniej w Poznaniu na Ostrowie Tumskim (pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny) i w Gnieźnie (pod wezwaniem św. Wita i św. Trójcy). Pierwszym biskupem działającym w państwie Mieszka był Jordan. Niestety bardzo niewiele wiadomo o tej postaci. Często przyjmuje sie, że był niemieckim benedyktynem, który przybył do Polski z orszakiem księżniczki Dobrawy. Zdaniem niemieckiego kronikarza Thietmara (swoją drogą nieprzychylnego Polsce) Jordan był jedynie biskupem diecezji poznańskiej, a to oznacza podległość tego obszaru pod arcybiskupstwo magdeburskie. Tym samym Polska nie miała żadnego odrębnego biskupstwa misyjnego na całe państwo, lecz znajdowała się w niemieckiej strukturze kościelnej. Przeczą temu wydarzenia z początku XI w. Powstał wtedy dokument, który miał potwierdzać owe rzekome zwierzchnictwo arcybiskupstwa magdeburskiego nad biskupstwem poznańskim.Jednak papież Jan XVIII odmówił zatwierdzenia tego aktu.

Mieszko I kruszy bałwany pogańskie. Obraz Jana Kazimierza Wilczyńskiego

Po śmierci Dobrawy nastąpił całkowity kres wpływów czeskich w procesie chrystianizacji Polski. Wyjątkiem pozostał tu Śląsk i Małopolska, które do początku lat 90. X w. znajdowały się poza państwem Mieszka. Tam zaprowadzanie chrześcijaństwa zaczęło się wcześniej. W Małopolsce ważnym ośrodkiem nowej religii był Wawel, gdzie na przełomie X i XI w. istniały aż dwie rotundy.

Wpływy czeskie w Polsce zostały wyparte przez wpływy niemieckie, które nasiliły się po ślubie Mieszka z córką margrabiego Dytryka, Odą. Wówczas przybył na dwór piastowskiego księcia opat Unger z Memleben w Turyngii. To on zastąpił w biskupstwie misyjnym zmarłego Jordana. W 991 r. powstał dokument od swoich pierwszych słów nazywany Dagome iudex. Najczęściej przyjmuje się, że stanowił on o ofiarowaniu państwa gnieźnieńskiego Stolicy Apostolskiej. Ten ruch miał spowodować ustanowienie w Polsce samodzielnej i niezależnej organizacji kościelnej, która powstałaby na miejscu dotychczasowego biskupstwa misyjnego.

Pogańsko-chrześcijańskie starcie

Słabość organizacyjna Kościoła w Polsce w naturalny sposób wpływała na proces chrystianizacyjny. Misjonarze mając do dyspozycji drużynę książęcą stopniowo likwidowali miejsca pogańskiego kultu, usuwając posągi słowiański bóstw. Jednak te najważniejsze punkty religijnego kultu pogan, jak Ślęża na Dolnym Śląsku czy Łysa Góra w Górach Świętokrzyskich, długo były aktywne. Obrzędy pogańskie odbywały się tam jeszcze w XII w. Kościół chcąc takim praktykom przeciwdziałać zakładał często klasztory w takich miejscach. Doprowadziło to swoistej dwoistości religijnej ówczesnych Polaków. Ludność chodziła na msze, które przyciągały bogatą liturgią, w której dopatrywano się obrzędów magicznych, ale jednocześnie z dala od oczu duchownych nadal kultywowano stare obyczaje.

Opłakane apostolstwo. Obraz Wojciecha Gersona

O tym, jak wyglądały wierzenia Słowian nie jest do końca wiadomo. Na pewno czczono bóstwa związane z siłami przyrody. Centralnym bóstwem był Swaróg – bóg słońca, ognia i kowalstwa. Synem Swaroga był Swarożyc - bóg ognia ofiarnego i domowego. Ważnymi bóstwami byli też Perun – odpowiadający za niebo i pioruny – oraz Pogwizd – bóg wiatru. Należy także zaznaczyć, że pomiędzy różnymi plemionami istniało też sporo lokalnych wierzeń. U Pomorzan szczególną cześć oddawano Świętowitowi – bogowi wojny. Nie jest jasne, jakie były „kompetencje” chyba najpopularniejszego słowiańskiego bóstwa, mającego cztery oblicza Światowida. Co ciekawe, na Rugii przybrał on formę bożka o siedmiu obliczach – Rujewita.

Do tego dochodziło również sporo duchów, duszków, bogiń, strzyg czy skrzatów. Opiekunami domów były ubożęta (coś w rodzaju krasnoludków), którym zostawiano resztki jedzenia. W trakcie leśnych wędrówek mężczyźni powinni byli uważać na rusałki, które wybawiały ze ścieżek w gęstwiny. Z kolei nad zbiornikami wodnymi należało strzec się topielic, wciągających do głębiny, a w gorące dni południc, które wywoływały choroby.

Wróżba przed bitwą. Obraz Józefa Ryszkiewicza

Jeszcze dziesiątki lat od przyjęcia chrześcijaństwa Słowianie na ziemiach polskich, mimo oficjalnych zakazów, dokonywali pochówków zgodnie z pogańskimi obyczajami. Zmarłych zaopatrywano na ostatnią podróż w broń i jadło. Często dochodziło też, do potępianego przez Kościół, palenia zwłok. Prochy składano do urn, które następnie wystawiano na rozstajach dróg, tak aby dusza miała kłopot w odnalezieniu żywych, lub po prostu grzebano w ziemi. Nierzadko śmierci męża towarzyszyło popełnienie samobójstwa przez jego żonę.

Ostatnie pożegnanie łączono z ucztami, skąd wzięły się słynne dziady. Z pogańskich obyczajów wykształciły się także stypy oraz czuwanie przy zwłokach zmarłego. Nie była to jednak jedyna rzecz, która przetrwała z pogaństwa do naszych czasów. Słowianie uroczyście świętowali równonoc letnią (noc świętojańska) czy zakończenie żniw (dożynki). Zresztą samo słowo zabobon, pochodzi od słowiańskiego bobonienia, czyli mruczenia zaklęć.

Również wiele wigilijnych zwyczajów pochodzi z pogaństwa. Puste miejsce dla wędrowca jest w rzeczywistości kontynuacją słowiańskiej tradycji pozostawiania miejsca dla zmarłego podczas święta, tak aby cała rodzina była zjednoczona w tym czasie. Z kolei sianko pod obrusem to zapewnienie sobie dobrobytu przez oddanie hołdu dla bóstw odpowiadających za obfite plony.

Kościół choć intensywnie zwalczał pogańskie praktyki, to w niektórych miejscach wolał je zaadaptować lub przymykać oczy. Podziemie pogańskie pozostało jeszcze długo silne, a czasami wywoływało krwawe bunty, jak te w latach 30. XI w. Chociaż pogaństwo w kolejnych latach już tylko traciło swoją pozycję, to odcisnęło na zawsze w polskiej obyczajowości swoje znaczące piętno.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA