Równo 500 lat temu niewiele zapowiadało, że Księstwo Mazowieckie stanie się częścią Polski. Wprawdzie był to obszar lenny polskiego króla, jednak bezpośrednia władza należała tu do piastowskich książąt. W 1519 roku na tronie warszawskim zasiadał 19-letni książę Stanisław, a w rezerwie był młodszy od dwa lata Janusz. Mimo to nie minęło siedem wiosen, jak po Piastach mazowieckich i ich państwie pozostało jedynie wspomnienie.
Zemsta wojewodzianki
Najpierw w 1524 roku, a następnie w 1526 roku zmarli kolejno książę Stanisław i książę Janusz. Śmierć młodzieńców, w dodatku władców, zrodziła od razu mnóstwo spekulacji, tym bardziej, że okoliczności były bardzo dziwne. Wiadomo wszystkim było, że obydwaj bracia za kołnierz nie wylewali. Na początku sierpnia 1524 Janusz zaprosił Stanisława na imprezę do Błonia. Kiedy książę mazowiecki odjeżdżał z trudem znosił „syndrom dnia następnego”. Nie było w tym nic dziwnego. Rzekomo w nocy służba wlewała wino do gardła nawet tym biesiadnikom, którzy już leżeli na podłodze. Najwidoczniej jednak nie był to zwykły kac, bo gdy Stanisław dotarł w końcu do Warszawy, to wkrótce opuścił ten padół łez. Natomiast Janusza śmierć zabrała 10 marca 1526 roku. Zanim odszedł ciężko chorował, ale nie wiadomo było na co.

można znaleźć w książce Zamachy na Piastów
Już po śmierci pierwszego mazowieckiego księcia pojawiły się spekulacje na temat tego, kto go zabił. Wszyscy byli niemal pewni, że w czasie biesiady z bratem ktoś podał mu truciznę. Pierwsze podejrzenia padły na wojewodziankę płocką Katarzynę Radziejowską. Ona to najpierw romansowała ze Stanisławem, a następnie odtrącona zwróciła się w stronę Janusza, który po pewnym czasie też ją zostawił. Jak wiadomo skrzywdzona kobieta może uczynić wiele w imię zemsty. Zresztą Katarzynę podejrzewano, że pomogła zejść z tego świata również matce książąt, księżnej Annie, która nie wyobrażała sobie Radziejowskiej w rodzinie Piastów.
Nad sprawą rzekomej serii skrytobójczych śmierci pochyliła się niedawno w swoje książce Zamachy na Piastów Agnieszka Tetrycz-Puzio. Autorka przeprowadziła własne śledztwo w tej sprawie. Rzekomo trucizna miała się znaleźć w sosie przygotowanym do pieczonego kapłona, którego podano księciu Stanisławowi. Truciznę umieścił będący w zmowie starosta na Błoniu, Piotr Jordanowski. Potem Jordanowski na polecenie wojewodzianki miał schować pieczeń, by nikt jej nie próbował. Z kolei przy zamachu na księcia Janusza pomagali niejaki Mrokowski i szlachcianka Kliszewska (Kliczowska), która namówiła dwóch służących, by podali truciznę księciu. Spisek został co prawda wykryty, lecz było już za późno by uratować mazowieckiego władcę. Kliszewska trafiła do kata. Na torturach wraz z pewną piekarką przyznała się do podtruwania księcia. Obydwie panie skończyły na stosie jako czarownice i trucicielki. Jak zapisał w kronikach Marcin Bielski:
Piekły się przez cztery godziny, biegając koło słupa, a gdy się ze sobą zeszły, kąsały sobie ciało nawzajem, aż upieczone pomarły.
Rzekoma zleceniodawczyni uciekła do Płocka, pod opiekę ojca wojewody. Cała afera i ciągnące się za nią plotki raczej nie za bardzo jej zaszkodziły. Wyszła za mąż za Konrada Obroskiego i na temat jej dalszego życia historia milczy.
Włoska robota?
Takie rozwiązanie zagadki śmierci nie wszystkich jednak satysfakcjonowało. Wobec rosnących kontrowersji król Zygmunt Stary powołał komisję śledczą. 9 lutego 1528 roku orzekła ona, że książę Janusz nie sztuką ani sprawą ludzką, lecz z woli Pana Wszechmocnego z tego świata zszedł. Sporo osób kpiło z takiego rozstrzygnięcia, twierdząc przy tym, że był to sąd we własnej sprawie. Bo jeśli bowiem zadamy sobie pytanie, które pada w każdym kryminale: kto skorzystał na tej zbrodni? To podejrzenia należy kierować w kierunku Wawelu.

Wygaśnięcie dynastii Piastów mazowieckich spowodowało, że Księstwo Mazowieckie zostało inkorporowane do Królestwa Polskiego. Kilka-kilkanaście lat wcześniej, przed dziwnymi zgonami konstruowano różne plany na trwałe połączenia Mazowsza i Polski. Początkowo miał do tego doprowadzić ślub księżnej Anny i króla Zygmunta. Do mariażu nie doszło, a wybranką władcy stała się Włoszka, Bona Sforza. Potem dywagowano, że w wypadku bezpotomnej śmierci króla koronę powinno się darować któremuś z mazowieckich Piastowiczów. Nikt jednak się nie spodziewał takiego obrotu spraw, że to nie sędziwy monarcha, ale dwaj młodzi książęta odejdą z tego świata jako pierwsi.
W tym „szczęśliwym zbiegu okoliczności”, który pozwolił na przyłączenie Mazowsza dostrzegano rękę królowej Bony, której wyraźnie kuła odrębność tego księstwa. Szybko skojarzono, że na dworze wojewody płockiego przebywał Włoch, aromatariusz królewski aptekarz Jan Alantsee. Radziejowska była zatem jedynie wykonawcą poleceń z Krakowa. To też jej zapewniło odpowiednią ochronę, gdy cała sprawa wyszła na jaw. Komisja śledcza nic nie orzekła, a jedynymi skazanymi były osoby, które niewiele znaczyły.
Rozwiązanie zagadki może być jednak dużo bardziej prozaiczne. Kilkadziesiąt lat temu przebadano zwłoki księcia Janusza III. Nie wykryto w nim żadnych śladów trucizny. Jakie zatem mogły być przyczyny śmierci obydwu książąt? Jeżeli przedstawiamy tę historię jako śmierć w krótkich odstępach czasu młodych, wpływowych mężczyzn, to budzi to oczywiste podejrzenia. Jednak zapomina się, że bracia byli alkoholikami, a niemoralny tryb życia najprawdopodobniej poskutkował chorobą weneryczną. Poza tym o inną chorobę wtedy również było nietrudno. Cóż, wypadki chodzą po ludziach, nawet z pozoru tak nieprawdopodobne.
Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę Zamachy na Piastów