cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Sobota, 02.12.2023

Skrzetuski czy Stępkowski? Kto był prawdziwym bohaterem ze Zbaraża?

Maciej Małyniuk, 14.11.2017

Przeprawa Skrzetuskiego na obrazie Juliusza Kossaka

Bolesław Prus mówił o nim „Jezus Chrystus w roli oficera jazdy”. I rzeczywiście Jan Skrzetuski, główny bohater powieści Henryka Sienkiewicza „Ogniem i mieczem” jest wzorem cnót rycerskich – odważny, honorowy, szlachetny, bogobojny i wierny Ojczyźnie. Jego historyczny pierwowzór odbiegał jednak znacznie od tego ideału. Nie do końca również wiadomo, kto w rzeczywistości mógł nosić miano „bohatera ze Zbaraża”.

Grzeszny żywot Mikołaja Skrzetuskiego

Dziś powszechnie uważa się, że najbliżej do tego miana jest pochodzącemu ze skromnej, wielkopolskiej, szlacheckiej rodziny herbu Jastrzębiec, Mikołajowi Skrzetuskiemu. Urodził się on ok. 1610 r. Rodzinny Skrzetusz nie należał już wówczas do Skrzetuskich, lecz do znacznie bogatszych Czarnkowskich. Dlatego podobnie jak wiele innych koroniarskich rodzin, Skrzetuscy szukali wtedy swego szczęścia na wschodzie. Krewni Mikołaja mieszkali m.in. w województwie bełskim. Nie wiadomo z kolei kiedy on sam pojawił się na Ukrainie. Pierwsze wzmianki o Mikołaju Skrzetuskim pochodzą z 1643 r. Wówczas to nasz bohater, w czasie jednej z libacji alkoholowych w Chastowie, wdał się w kłótnię z księciem Pobiatyńskim, którego poturbował i porzucił na drodze. Na nieszczęście dla Skrzetuskiego kniaź przeżył i złożył na wielkopolskiego szlachcica skargę. Już na podstawie tego dokumentu możemy wywnioskować, że Mikołajowi daleko było do powieściowego Jana.

Jan Skrzetuski według Piotra Stachiewicza

W 1649 r. Mikołaj Skrzetuski został wymieniony jako porucznik w chorągwi rotmistrza Marka Gdeszyńskiego. Służąc właśnie w tym oddziale znalazł się w oblężonym Zbarażu. Stamtąd, co zostało unieśmiertelnione w „Ogniem i Mieczem”, Skrzetuski przekradł się z listami do króla z prośbą o pomoc dla obrońców. Nie była to łatwa misja. Przed Wielkopolaninem pisma próbowało przenieść aż ośmiu ludzi. Każdego z nich Kozacy złapali i okrutnie torturowali. W międzyczasie książę Jeremi Wiśniowiecki dla podniesienia morale kolportował wśród obrońców fałszywe listy od Jana Kazimierza, inforumujące o rychłej odsieczy.

Dla Skrzetuskiego przedarcie się ze Zbaraża było bodaj najważniejszym momentem w życiu. Do tej karkołomnej misji zgłosił się na ochotnika. By uniknąć rozpoznania przebrał się w strój chłopski, w którym przepłynął staw, a potem czołgał się aż do Złoziec. Nie był jednak sam. Wielkopolskiemu szlachcicowi towarzyszył sługa, którego imienia niestety nie znamy.

Samulem Kuszewicz z kancelarii monarszej, tak pisał o tym wyczynie:

Niejaki pan Skrzetuski, towarzysz spod chorągwi pana Gdeszyńskiego, wyszedłszy z czeladnikiem swoim z obozu oblężonego z wielką odwagą zdrowia swojego, zażywszy wiele niewczasów przez wielkie błota i kałuże oganiając się psom, których dla gęstego trupa na polach wszędy pełno, przyszedł do Króla Jego Mości, natenczas pod Toporowem będącego.

Skrzetuski dostarczył królowi listy napisane w języku francuskim, co stanowiło pewien rodzaj szyfru. To od Mikołaja Jan Kazimierz dowiedział się o Tatarach wśród oblegających. W zamian monarcha przekazał śmiałkowi 100 dukatów i obietnicę otrzymania bliżej nieokreślonych starostw, których koniec końców szlachcic nigdy nie dostał.

Rotmistrz pancerny. Obraz Juliusza Kossaka

Kilka miesięcy później Wielkopolanin trafił do chorągwi wołoskiej. Walczył pod Beresteczkiem, gdzie wsławił się śmiałymi wypadami do obozu nieprzyjaciela w celu pozyskani „języka”. Brał udział również w kolejnych wojnach Rzeczpospolitej. W czasie potopu walczył pod Czarnieckim, m.in. w Danii. Bił się też w kampanii zakończonej bitwą pod Połonką w 1660 r. W końcu znalazł się pod skrzydłami innego znakomitego wodza, Jan Sobieskiego. Pod jego komendą Skrzetuski odznaczył się pod Barem 16 sierpnia 1671 r. 

Wraz z dobrą sławą wojenną Mikołaja rosła również ta zła – hulanki i awanturnika. W 1661 r. porwał Zofię Brzezicką–Zawadzką, narzeczoną niejakiego Jana Wilczkowskiego. Sprawa zakończyła się procesem i zasądzeniem infamii na Mikołaja. Był to jednak dopiero początek. Następne wyroki infamii zapadły w 1663, 1666 i 1667 r. Oczywiście Skrzetuski niewiele sobie z tego robił.

Pewnie niejako w celu odkupienia dawnych win, w testamencie większość majątku zapisał na rzecz karmelitów bosych w Poznaniu. Zmarł w październiku 1673 r. Pochowano go wówczas w kościele wspomnianych karmelitów, lecz w 1831 r. jego szczątki przeniesiono w nieznane miejsce.

Zapomniany bohater

Choć to Skrzetuski określany dziś jest mianem „bohatera ze Zbaraża”, to w czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów ten tytuł o wiele częściej przypisywano komuś innemu. Nuncjusz papieski Hiszpan Kosmade Torres wskazywał, że listy do króla przeniósł Rusin „Skrzetunowski”, wyznania prawosławnego. Pisano również o niejakim Skrzewski. Pewnym jest, że po Mikołaju poszedł kolejny posłaniec, który również dotarł do Jana Kazimierza. Był to Krzysztof Stępkowski – rotmistrz chorągwi tatarskiej u księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Pochodził z rodziny szlacheckiej herbu Suchekomanty z Bracławszczyzny. W odróżnieniu od Skrzetuskiego potrafił dopilnować u króla swoich interesów i dostał sowite nadania ziemskie za swój bohaterski wyczyn.

Chorągiew pancerna rotmistrza Józefa Hulewicza. Obraz Wojciecha Kossaka

Stępkowski również nie odpowiadał ideałowi rycerza z „Ogniem i mieczem”. Krzysztof miał szczególnie bujne życie towarzyskie. Jego pierwszą żoną była właścicielka dwóch wsi, Maryna z Szandrowskich Postołowska. Jednakże w czasie zawieruchy wojennej na Ukrainie żona zaginęła, dlatego Stępkowski wziął później ślub z Zofią z Pałuskich Gluzicką, która z kolei miała królewszczyznę w dożywociu. Po 1660 r. Krzysztof wdał się w szereg sporów, w tym m.in. z własnym teściem. Kłócił się też z Samulem Grują, który porwał jego pasierbicę i wziął z nią ślub.

Prawdziwą sensacją okazał się jednak powrót jego pierwszej żony, Maryny w 1663 r. Wedle jej relacji, została ona porwana przez Tatarów w 1649 r. i dopiero po 14 latach udało jej się wydostać z niewoli. Stępkowski nie rozpoznał rzekomej małżonki i zaczął się kolejny proces, który przerwała śmierć słynnego rycerza w 1667 r.

Pogromca Kozaków i świetny gospodarz - kubek z kniaziem Jaremą
Wiśniowieckimi oraz herbem I Rzeczpospolitej do kupienia tylko
w Sklepie Wokulskiego.

Stępowski długo był popularniejszym zabarażczykiem niż Skrzetuski. Nie bez znaczenia było w tym wypadku to, że Krzysztof potrafił wyłuskać u króla obiecane dobra. Poza tym, szlachcic z bracławskiego pochodził ze znaczniejszej rodziny. Z niej wywodził się m.in. Józef (1710-1793), wojewoda kijowski, wsławiony krwawym stłumieniem powstania hajdamaków, tzw. „koliszczyzny” pod wodzą Maksyma Żelaźniaka i Iwana Gotny w 1768 r.

Skrzetuski stał się symbolem obrony Zbaraża dopiero za sprawą Henryka Sienkiewicza i jego „Ogniem i mieczem”. Wykreowany przez pisarza bohater – poza czynem, jakiego dokonał – był jednak bardzo daleki od swego historycznego pierwowzoru.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA