W przypadku chyba żadnego innego okresu w naszych dziejach nie ma aż tak wielkiej rozbieżności w ocenach, jak przy panowaniu Augusta III Sasa. Dla wielu mu współczesnych był on władcą idealnym, za panowania którego Rzeczpospolita przeżywała swój kolejny okres świetności. Jednak dziś przeważnie patrzymy na całe czasy saskie jako jeden z największych upadków w naszych dziejach, który walnie przyczynił się do rozbiorów. W tym twierdzeniu jest sporo prawdy, lecz paradoksalnie rządy Wettynów były także okresem potęgi i bezpieczeństwa.
Saska gra Rzeczpospolitą
Umierający 1 lutego 1733 r. August II Mocny mówił, że korona polska była dla niego koroną cierniową i że nie chciałby jej dla swego syna, choć przez większość swego panowania idei stworzenia w Polsce dynastii poświęcił sporo, jeśli nie większość czasu. Sascy ministrowie jednak woleli, aby Fryderyk August II, tak długo przygotowywany do objęcia tronu w Rzeczpospolitej, mógł rozpocząć swoją misję. Nie była to jednakże formalność. Po śmierci króla jego stronnictwo się rozpadało, a szlachta wbiła sobie do głowy, że chce Polaka-katolika. I wtedy wchodzi ubrany cały na biało Stanisław Leszczyński – już raz wybrany królem, tym razem przybywający z poparciem potężnego zięcia, władcy Francji Ludwika XV. Szlachta przyjęła tę kandydaturę z niekłamaną radością. Objawił im się ideał.
Komentarze
Odpowiedz na komentarz
Skomentuj artykuł