cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 28.03.2024

Rzym a Kartagina – tak podobne i tak różne potęgi

Michał Leda, Cezary Namirski, Dawid Stasiak, 12.06.2018

Obraz Williama Turnera: Dydona wznosi Kartaginę

Rzym a Kartagina – tak podobne i tak różne potęgi
W próbach poszerzania ogólnej wiedzy historycznej w społeczeństwie nt. starożytności panuje w miarę wysoka troska o aspekty takie, jak rywalizacja ateńsko-spartańska (zwłaszcza w formie wojny peloponeskiej), podboje Aleksandra Wielkiego, najazdy Persów na starożytną Grecję, rzymski podbój Galii i Brytanii oraz późniejsze najazdy barbarzyńskie na Imperium Romanum. W odniesieniu do historii starożytnego Rzymu często porusza się zagadnienia ustrojowe oraz organizację rzymskiej armii. Starożytna Grecja ma spore znaczenie historyczne, a wpływ Imperium Rzymskiego na kształt dzisiejszej Europy trudno przecenić. Niewspółmiernie małą wagę przykłada się jednak do jednego z istotniejszych konfliktów antycznego świata, a zarazem najgroźniejszego rywala, z jakim kiedykolwiek zetknęło się Imperium Rzymskie: Kartaginę.

Ogólna świadomość historyczna w odniesieniu do Kartaginy praktycznie ogranicza się do drugiej wojny punickiej, a zwłaszcza do postaci Hannibala i jego słynnego marszu przez Alpy. Jednakże konflikt kartagińsko-rzymski miał wielokrotnie większy wpływ na historię Europy i świata, niż tarcia państw greckich, nawet Sparty i Aten, a zmiana jego wyniku odmieniłaby całkowicie kształt cywilizowanego świata. W dużej mierze konflikt ten zdefiniował też przyszłe Imperium Rzymskie, które swoją drogę ku mocarstwowości rozpoczęło od opanowania Półwyspu Apenińskiego.

Cel ten udało się zrealizować na krótko przed pierwszą wojną punicką, a jego osiągnięcie uczyniło już Rzym starożytną potęgą, ale wciąż daleką od niekwestionowanej. Dlatego zdecydowaliśmy się uhonorować ten niezwykle ciekawy wątek ludzkiej historii. Niewątpliwie tak obszerny temat doczeka się kilku artykułów i w poniższym tekście omówimy tylko rzecz najbardziej ogólną, a zarazem najsłuszniejszą w ramach wstępu, a mianowicie przeprowadzimy analizę porównawczą obu mocarstw co do ich charakteru oraz ich możliwości, jako wiodących potęg w basenie Morza Śródziemnego. Różnorodny charakter dwóch równorzędnych rywali.

Oba mocarstwa, Rzym i Kartagina, dysponowały podobną potęgą w czasach pierwszych dwóch wojen punickich. Ich potencjał pochodził jednak z całkowicie odmiennych źródeł. Rzym osiągnął status potęgi niedługo przed początkiem pierwszej wojny punickiej, po licznych podbojach na Półwyspie Apenińskim, na którym przed rzymską dominacją próżno było się dopatrzeć jakiejkolwiek jedności. Panowanie kartagińskie miało znacznie dłuższą historię, utwierdzone ok. roku 550 p.n.e., gdy Kartagina straciła charakter miasta kolonialnego i rozpoczęła dynamiczną ekspansję.

Choć Kartagina podejmowała liczne podboje, to jej siła opierała się głównie na handlu i wrodzonej przedsiębiorczości Kartagińczyków. Punijczycy oparli swoje imperium na fundamentach w postaci bogatego zaplecza handlowego i zabezpieczonych szlaków handlowych. Łączyli wszelkie ludy wspólnymi interesami, wymianą i dostatkiem, posługując się siłą zbrojną gdy było to ekonomicznie uzasadnione. Zakładali również liczne kolonie i faktorie w rejonach atrakcyjnych handlowo. Choć wskutek tej wielotorowej ekspansji terytorium Punijczyków znacząco się poszerzyło, kartagińska strefa wpływów stała się bardzo rozległa, a sama Kartagina osiągnęła status jednego z najwspanialszych miast ówczesnego świata, to imperium punickie nie stanowiło sprzężonego, jednolitego i zdyscyplinowanego organizmu, a raczej konfederację handlową zrzeszającą punickie kolonie, podporządkowane ludy i klientów imperium, która dzierżyła wspólny sztandar pod przewodnictwem i hegemonią Metropolii.

Obszar Kartaginy i kartagińskich wpływów ok. 264 r. p.n.e. (Wikimedia Commons)

Filarem rzymskiej potęgi była natomiast brutalna siła wojskowa, wola i zdolność do asymilacji (romanizacji) podbitych ludów, oraz działający w oparciu o klarowne i kompletne prawo solidny aparat administracyjny i infrastruktura, tworzące skonsolidowane państwo na Półwyspie Apenińskim.

Republika Rzymska narodziła się wskutek podbojów prowadzonych przez miasto. Rzym jednak nie sprawował władzy tyrańskiej i pasożytniczej na opanowanych terenach italskich. Sprawnie inkorporował podbite terytoria w solidarne, broniące swych poddanych państwo prawa i porządku, którego fundamentem była dobrze wyposażona i zdyscyplinowana armia. Wejście pod panowanie Kartaginy gwarantowało aktywny udział w bogatej wymianie handlowej Morza Śródziemnego, które było rdzeniem cywilizacyjnym w epoce starożytnej. Jednak wejście pod panowanie Rzymu dawało znacznie więcej- porządek i wspólnotowość, wobec której zdolnym jest się do niebywałych poświęceń. Ta fundamentalna różnica między obydwoma mocarstwami uwidaczniała się pod licznymi względami podczas trwającej ponad stulecie zaciętej rywalizacji.

Podobieństwa zwaśnionych stron

Należy jednocześnie wskazać, że choć państwa Rzymian i Kartagińczyków diametralnie się od siebie różniły, tak ich kultury były pod wieloma względami podobne. Zarówno Kartagińczycy, jak i Rzymianie odznaczali się dużymi zdolnościami architektonicznymi i inżynieryjnymi. W obu państwach kultywowano tradycje wojskowe i to pomimo handlowego profilu punickiego imperium. I Kartagińczycy, i Rzymianie potrafili odznaczać się determinacją, uporem i męstwem. Zarówno Kartagińczycy, jak i Rzymianie kochali własną stolicę i byli gotowi do wielkich poświęceń na jej rzecz.

Obydwie zwaśnione kultury potrafiły uczyć się na własnych błędach, a także czerpać dobre wzorce od opanowanych kultur. Obydwa ludy były także bardzo płodne, co było głównym motorem pozwalającym obu miastom kształtować własne imperia. Obydwa ludy kultywowały wartości rodzinne i pomimo, że oba społeczeństwa były w mniejszym lub większym stopniu obywatelskie, tak polityka obu mocarstw kształtowana była w istocie przez wybrane, najzamożniejsze rodziny. Ustroje polityczne obu potęg stanowiły mieszankę różnych rozwiązań systemowych. Największą różnicą moralną między obydwoma kulturami był ponury fakt, iż Kartagińczycy jako jeden z nielicznych cywilizowanych ludów praktykowali składanie ofiar z ludzi, choć skala tego zjawiska jest dyskusyjna. Niewiele wiemy natomiast o niewolnictwie w państwie punickim.

Polityka Rzymu i Kartaginy

Oba mocarstwa różnił jednak znacząco przyjęty reżim państwowy. SPQR można sklasyfikować, jako zbudowaną na prawie i porządku, elitarną republikę wojskową, w której wybierani na roczne kadencje przywódcy (dwaj konsulowie) pełnili jednocześnie funkcję naczelnych dowódców wojskowych odpowiedzialnych za obronę Republiki i prowadzenie podbojów. Imperium kartagińskie było natomiast zbudowaną na wzajemnych powiązaniach ekonomicznych i dyplomatycznych oligarchiczną republiką handlową, której wybierani na roczne kadencje przywódcy (dwaj sufeci) przewodzili innym organom władzy w państwie i zajmowali się obroną interesów Kartaginy, nie zaś dowodzeniem punickimi armiami i prowadzeniem ekspansji militarnej.

Hannibal przechodzi Alpy na słoniach, obraz Nicolas Poussin

W czasach rzymsko-punickiej konfrontacji obie potęgi odróżniała jeszcze jedna cecha, a mianowicie pozycja na antycznej scenie geopolitycznej, na której Punijczycy odgrywali znaczącą rolę już od pewnego czasu, zaś Rzymianie dopiero osiągnęli pozycję, która pozwalała im walczyć o swoje interesy poza Półwyspem Apenińskim. Kartagina swoją aktywną ekspansję podjęła już około 550 roku p.n.e. W czasach wojen Kartagińczyków z Syrakuzami, które zakończyły się pod koniec IV wieku p.n.e., Punijczycy ponieśli ciężkie straty. Zmieniło to charakter armii punickiej, która co prawda pozostała typowo obywatelską, ale polegać musiała w coraz większym stopniu na najemnikach, by utrzymać panowanie nad swoimi rozległymi włościami i przeciwstawiać się ekspansywnym potęgom, takim jak Rzym. Straty w wojnach o Sycylię wpłynęły też na kartagińskie elity, które obrosły w wysoką zachowawczość i prezentowały coraz bardziej przedsiębiorcze podejście do walk z innymi państwami, co stało się szczególnie widoczne podczas II wojny punickiej. Wyjątkiem niewątpliwie był ród Barkidów.

Kolejną zasadniczą różnicą był rozkład ośrodków siły w obu mocarstwach. Rzym cieszył się statusem chwalebnej stolicy SPQR i wiodącego miasta na Półwyspie Apenińskim. Nie dorównywał jednak w rozmiarach i zamożności Kartaginie, a w Italii leżało wiele innych bogatych, warownych ośrodków, połączonych gęstym systemem dróg, co w początkowych fazach rozwoju imperium rzymskiego było jednocześnie słabością, jak i wielką siłą Republiki. Dopóki Rzym był w stanie zachować jedność Italii, SPQR było w stanie stawić opór najeźdźcom większy, niż jakakolwiek inna potęga ówczesnego świata. Kartagina była natomiast bijącym sercem punickiego mocarstwa i to w pełnym tego słowa znaczeniu, a przede wszystkim solidnym węzłem trzymającym kraj w ryzach, którego przerwanie rozczłonkowałoby stworzone przez Punijczyków imperium handlowe. Rzymianie trafnie ocenili, że doszczętne zburzenie tego filaru przekreślało szanse na odrodzenie się punickiej potęgi kiedykolwiek.

Co gdyby Kartagina odniosła zwycięstwo?

Nie będziemy zajmować się teraz przyczynami i przebiegiem wojen punickich, ale na potrzeby naszych rozważań przyjmijmy, że Hannibal zdołałby zająć Rzym, pokonać wszystkie rzymskie armie, jakie Republika wysłałaby przeciw niemu i dzięki temu wymusić pokój na warunkach Punijczyków. Kartagina zachowałaby całkowite panowanie nad Iberią, zwrócone zostałyby jej śródziemnomorskie wyspy utracone po I wojnie punickiej, a od SPQR odłączyłoby się większość północnych i południowych miast italskich. Potęga Rzymu zostałaby przytłumiona i potrzeba byłoby przynajmniej dwóch pokoleń, by Republika mogła się podjąć ponownego podboju Półwyspu Apenińskiego. Przy zachowaniu kartagińskiej czujności w Italii być może Rzym już nigdy nie zdołałby odzyskać swojej pozycji. Kartagina zachowałaby status mocarstwa nad Morzem Śródziemnym i oddaliłaby rzymskie zagrożenie na długi czas. Jak wpłynęłoby to na kształt Europy, jaką dzisiaj znamy?

Imperium Romanum stworzyło solidny fundament, na którym zbudowana została cywilizacja okcydentalna. Za podbojem przez rzymskie legiony szła praworządność, solidna struktura społeczna, rozwój infrastruktury, a co najważniejsze - ostatecznie chrześcijaństwo, jako oficjalnie panująca religia od południowej Brytanii, aż po Egipt.

Fresk przedstawiający XIX-wieczne wyobrażenie rzymskiego Senatu, autorstwa Cesare Maccariego z włoskiej izby wyższej parlamentu

Ideały Republiki, a w późniejszym okresie cesarstwa rzymskiego, prezentowały sobą nieznaną dotąd koncepcję państwowości. Unikalnego organizmu opartego o silne prawo i zawodową, zdyscyplinowaną siłę zbrojną, niosącego do podbitych ludów (prócz wymogu poddaństwa) ochronę, porządek, spokój i idący za tym wszystkim stabilny rozwój, w dużej mierze dzięki solidnej infrastrukturze budowanej w oparciu o rzymską myśl techniczną. Jakże inna jakość państwowości w porównaniu do wcześniejszych imperiów starożytnych, które ograniczały się do podporządkowywania i eksploatacji konkurencyjnych ludów, by móc ściągać z nich haracze i zaciągać drugiej klasy wojowników na wypadek wojny, albo do wyparcia sąsiedniego ludu z zajętego terytorium, by powiększyć przestrzeń dla własnych poddanych.

Kartagina zaś, jak zostało to wyżej opisane, skupiała się na handlu morskim w basenie Morza Śródziemnego. Punijczycy nie prowadzili podbojów na wielką skalę, a przynajmniej nie na taką, jak Rzymianie. Nie kłopotali się także wysiłkiem na rzecz utworzenia w obrębie własnych granic jednolitego organizmu państwowego, a raczej zakładali filie niedaleko śródziemnomorskich brzegów, zaś lokalnych władców zamieniali w klientów Kartaginy, a rzadziej po prostu zmuszali do współpracy. Był to model ekspansji bliski greckiemu. W istocie Punijczycy i Grecy prowadzili ze sobą liczne wojny kolonialne. Cóż zatem oznaczałoby dla kształtu współczesnej Europy, gdyby to Kartagina, a nie Rzym, odpowiedzialna była za stworzenie fundamentów pod budowę przyszłej cywilizacji okcydentalnej?

Po pierwsze, fundamenty te byłyby wątłe, jako że Kartagina nie prowadziła takiej konsolidacji społecznej, administracyjnej, wojskowej, prawnej a w ostateczności religijnej, jak czynił to Rzym. Po drugie, zasięg kartagińskiego imperium nigdy nie oddalałby się zanadto od brzegów Morza Śródziemnego, gdyż państwo punickie skupione było na handlu śródziemnomorskim, który zawsze stanowił podstawowy filar potęgi Kartaginy. Punijczycy prowadzili co prawda szerokie podboje na Półwyspie Iberyjskim, ale ekspansja ta motywowana była przede wszystkim potrzebą zdobycia odpowiednich zasobów po pierwszej wojnie punickiej na kolejny konflikt z Rzymem i prowadzona była w zasadzie z inicjatywy jednej kartagińskiej rodziny możnych – Barkidów.

Tak naprawdę rezultaty tych podbojów wykazały wewnętrzną słabość punickiego imperium, gdyż państwo punickie utworzone na Półwyspie Iberyjskim stanowiło swego rodzaju wewnętrzną w imperium monarchię, z Barkidami jako rodziną panującą, którzy zrozumieli, że skostniały, oligarchiczny system polityczny Kartaginy nie może stanowić odpowiednio dynamicznego wyzwania dla rosnącej potęgi republiki rzymskiej. Państwo Barkidów w Hiszpanii wywoływało w istocie zazdrość wielu elit w Kartaginie, a w dużej mierze właśnie przez tę wewnętrzną niespójność Punijczycy ponieśli klęskę w drugiej wojnie z Rzymianami. Punijczykom, którzy skupieni byli na ekonomicznej konsolidacji swojego imperium, brakowało też odpowiedniego wigoru w prowadzeniu ekspansji kulturalnej, a także w implementacji dyscypliny administracyjnej i prawnej. Atrakcyjność kulturalna państwa kartagińskiego nie nadążała za poszerzającym się terytorium punickiego imperium.

Hannibal przekracza Alpy - fragment fresku z Palazzo del Campidoglio (foto: José Luiz Bernardes Ribeiro / CC BY-SA 4.0/Wikimedia Commons)

Możemy sobie zatem wyobrazić panowanie Kartaginy na Półwyspie Iberyjskim oraz na śródziemnomorskich wyspach, a także utrzymanie przez Punijczyków dominującej pozycji w Afryce Północnej. Jest jednak wysoce wątpliwe, aby Kartagina zdołała utrzymać liczące się przyczółki na Półwyspie Apenińskim lub w Grecji, gdyż tamtejsze ośrodki cywilizacyjne promieniowały większą siłą oddziaływania, niż punickie pieniądze. Równie wątpliwe jest, aby Kartagina zdołała na dłuższą metę utrzymać jakąkolwiek znaczącą pozycję na wschodnich wybrzeżach Morza Śródziemnego, gdyż przeważające liczebnie populacje bliskowschodnie szybko okazałyby się zbyt trudne, czy raczej zbyt drogie, do kontrolowania.

Wszystko to oznacza, że ewentualna cywilizacja okcydentalna zbudowana na fundamencie punickim utrzymałaby się w granicach północnych wybrzeży Morza Śródziemnego, przez co wszystkie ludy germańskie, słowiańskie, skandynawskie i większość celtyckich pozostałyby barbarzyńskie. Taki scenariusz zakłada oczywiście, że Kartagina byłaby w stanie skutecznie hamować rzymską ekspansję.

Po trzecie, zachowawczy i bardzo kalkulacyjny system polityczny Kartaginy, który w istocie przypominał trochę zarząd dużej korporacji, nie dostarczyłby wystarczających impulsów do rozwoju punickiego imperium, co w ostateczności doprowadziłoby do wewnętrznego rozpadu kartagińskiej konfederacji handlowej i ustąpienia miejsca bardziej żywiołowym i ekspansywnym potęgom, takim jak historyczny Rzym. Los punickiego mocarstwa odwrócić mogłaby tylko zasadnicza, wewnętrzna przemiana, która wydobyłaby z Kartagińczyków wigor kulturalny potrzebny do zdominowania Italii i Grecji oraz pragnienie ekspansji i inkorporacji terytoriów daleko od nadmorskich placówek handlowych, na wzór Barkidów w Iberii.

Zmiana oblicza Europy

Zwycięstwo Kartaginy w wojnach punickich całkowicie zmieniłoby obraz świata, jaki dzisiaj znamy. Zmieniłoby do tego stopnia, iż wątpliwe jest, czy doczekalibyśmy się cywilizacji europejskiej w jakiejkolwiek jednolitej postaci. Chrześcijaństwo z pewnością rozprzestrzeniłoby się bez względu na kulturowe i polityczne bariery, tak jak miało to miejsce np. w Azji Środkowej, ale brak unifikującego i konsolidującego składnika na wielkim obszarze, jakim było Imperium Romanum, być może uniemożliwiłoby stworzenie silnego, hierarchicznego i instytucjonalnego Kościoła, jaki znamy z późniejszych dziejów Europy, a bez silnego Kościoła chrześcijanie w Europie prawdopodobnie w większości podzieliliby los chrześcijan w Azji i Afryce.

Ponadto, bez silnego Kościoła i innych czynników ujednolicających, takich jak prawo rzymskie czy ukształtowana przez Rzymian administracja i układy społeczne, Europa pozostałaby w dużej mierze barbarzyńska i plemienna, nie odbiegając swym poziomem cywilizacyjnym od azjatyckich i afrykańskich ludów, a pod wieloma względami zapewne im ustępując. Kolebką cywilizacyjną pozostałby w zasadzie tylko basen Morza Śródziemnego, a ponadto w dalszym ciągu byłby nieujednolicony, z uwagi na to, że Kartagina przypuszczalnie nigdy nie byłaby w stanie ujarzmić wszystkich swoich rywali. Jak blisko takiego scenariusza był świat? Jak bliska zwycięstwa była Kartagina w wojnach punickich? Z pewnością rozwiniemy ten temat w kolejnych esejach.

Zarówno Kościół powszechny, jak i europejskie monarchie, żywo nawiązywały do dziedzictwa Imperium Rzymskiego. Także i my nie powinniśmy zapominać o tej pierwszej warstwie fundamentów, na których zbudowana została nasza cywilizacja.

 

Tekst powstał w ramach grupy Congregatio Ordinis Veteris





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA