cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Środa, 24.04.2024

Polska i Litwa osobno. Europa Wschodnia bez unii w Krewie

Jakub Wojas, 10.10.2017

Chrzest Litwy. Obraz Jana Matejki

Unia w Krewie była bez wątpienia jednym z najbardziej przełomowych momentów w historii Europy Wschodniej, który na długie lat zdeterminował dzieje co najmniej kilku narodów i państw. Ale co by było gdyby do tego wydarzenia nigdy nie doszło?

Litwa pod koniec XIV w. była swoistym paradoksem. Olbrzymie państwo, zdawałoby się potęga, było narażone na najazdy wrogów niemal z każdej strony. Ten ostatni w Europie pogański kraj musiał liczyć się z nawracaniem za pomocą miecza przez sąsiednich Krzyżaków. Do tego dochodziła rywalizacja z Moskwą o schedę po ziemiach dawnej Rusi. Tu też w odniesieniu do Rusi Halickiej konkurowano z Polską i Węgrami. Walka z tyloma wrogami groziła katastrofą, dlatego żeby tego uniknąć elity litewskie zgodziły się na pogodzenie się z jednym z dotychczasowych przeciwników – Królestwem Polskim.

Polska była wówczas wschodzącą gwiazdą na arenie międzynarodowej. Wzmocnione po rządach Kazimierza Wielkiego Królestwo zaczęło coraz śmielej spoglądać na wschód widząc tam możliwości ekspansji. Pierwszym celem miała być wspomniana Ruś Halicka. Jednakże pojednanie się z Litwą okazało się bardziej perspektywiczne. W chrystianizacji Wielkiego Księstwa widziano szanse na rozrost swoich wpływów oraz pozbycie się problemów z najazdami litewskimi pustoszącymi północno-wschodnie części Korony.

Wizerunek Wadysława Jagiełły z ołtarza
katedry wawelskiej

W konsekwencji, 14 sierpnia 1385 r. w Krewie Polska i Litwa rozpoczęły długi proces jednoczenia. Postanowiono, że wielki książę litewski Jagiełło obejmie tron krakowski i pojmie za żonę króla (nie mylić z królową) Polski Jadwigę. Litwa miała też przyjąć chrześcijaństwo obrządku rzymskiego i wypuścić polskich jeńców. Dopełnieniem tego aktu był chrzest litewskiego księcia wraz z przyjęciem przez niego imienia Władysław oraz ślub z 12-letnią wówczas Jadwigą 24 lutego 1386 r. 17 marca Władysław Jagiełło był już koronowanym królem Polski.

Sami twórcy unii krewskiej nie spodziewali się do czego ten związek może ostatecznie doprowadzić. Zachodnie chrześcijaństwo spowodowało, że Wielkie Księstwo Litewskie stało się częścią europejskiego kręgu cywilizacyjnego. Wraz z polskimi wpływami zapanowała tam zachodnioeuropejska architektura, język, kultura. Polsce z kolei unia pozwoliła na przebicie się do kręgu ówczesnych mocarstw, co później przekuto na rzecz obydwu państw, tworząc jeden wspólny podmiot – Rzeczpospolitą Obojga Narodów.

Oceny unii polsko-litewskiej były jednak wśród badaczy różne. Niektórzy, jak Paweł Jasienica, wskazywali, że Polska została wmieszana w wschodnie awantury, w zajmowanie się obszarem, którego nikt nie kontrolował. Długo też negatywne opinie na temat unii były na Litwie. Jagiełło w tamtejszej historiografii jawił się jako zdrajca, a kolejne unie z Polską jako zabór i stopniowe zacieranie swojej tożsamości.

Nie brakowało jednak historyków i publicystów, którzy dostrzegali ewidentne walory unii polsko-litewskiej. Najtrafniej ujął to chyba niezrównany Stanisław Cat-Mackiewicz w „Herezjach i półprawdach”:

…unia była przede wszystkim wyzwoleniem wielkich sił społecznych, którego dokonało połączenie tych dwóch państw i narodów. Były to zrywy wielkości. Po krótkim panowaniu Jadwigi nad państwem drugorzędnym, liczącym zaledwie sto tysięcy kilometrów kwadratowych, przyszły czasy Kazimierza Jagiellończyka największego z naszych królów, kiedy państwo polskie stało się jednym z głównych mocarstw w Europie.

Polska i Litwa po unii w Krewie (mapa: Poznaniak/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons)

Ale mogło tego wszystkiego nie być. Polska mogła przecież nie zdecydować na sojusz z Litwą i na „europeizowanie” tych olbrzymich wschodnich obszarów. A wtedy…

Dla Litwy oznaczałoby to niechybny koniec. Nie nastąpiłby on oczywiście od razu i przebiegałby stopniowo, co nie zmienia jednak faktu, że na dłuższą metę atakowane z każdej strony państwo musiałoby upaść. Krzyżacy zajęliby najpewniej szybko Żmudź. W następnych latach Moskwa odrywałaby co większe kawałki na wschodzie, wychodząc na lidera scalania ziem ruskich. Wobec upadku sąsiada Polska również zajęłaby część Wielkiego Księstwa. W końcu gdzieś w 1514 r. w bitwie, nie pod Orszą, gdyż ta wówczas już dawno byłaby w granicach Moskwy, a raczej pod Wilnem wojska moskiewskie doprowadziły do ostatecznego rozgromienia sił litewskich i kompletnego podboju Wielkiego Księstwa Litewskiego.

Dla samej Europy miałoby to kolosalne znaczenie. Granica świata zachodniego sięgałby najprawdopodobniej niedaleko na wschód od Bugu i Podola. Dalej byłby obszar wschodniego chrześcijaństwa, drugiego Bizancjum, innej cywilizacji. Rosji dawałoby to większe możliwości ekspansji w kierunku zachodnim. Dla Polski byłaby to oczywiście nie najlepsza informacja. Najazdy litewskie zastąpiłby bowiem najazdy silniejszej Moskwy.

Ale wówczas bylibyśmy już częścią imperium Habsburgów lub, jak twierdził Henryk Samsonowicz, posiadłością Hohenzollernów. Skutki tego byłyby podobne, gdyż weszlibyśmy w skład Rzeszy Niemieckiej. Korona znalazłaby się w kręgu kultury i języka niemieckiego. Ten sam proces nastąpił zresztą w rzeczywistości w stosunku do ziem, które odpadły od Polski po rozbiciu dzielnicowym. Przykładowo, Piastowie śląscy, choć świadomi swoich korzeni i zazwyczaj znający język polski, na co dzień posługiwali się językiem niemieckim, przyjęli protestantyzm i byli wiernymi książętami krajów Korony Świętego Wacława, wchodzących w skład Cesarstwa.

Jednocześnie jednak przykład czeski pokazuję, że taka sytuacja mogłaby przynieść wymierne korzyści polityczne. Czechy bowiem aż do wojny trzydziestoletniej należały do pierwszych krajów Rzeszy Niemieckiej i odgrywały w niej znaczącą rolę. Praga była wówczas jednym z europejskich centrów. Czy podobnie byłoby z Polską?

Czechy jako część Cesarstwa Niemieckiego do wybuchu wojny trzydziestoletniej przeżywały okres rozkwitu. Świadectwem tego jest m.in. wiele zabytków praskiego Starego Miasta (foto:Sergey Ashmarin/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons).

Niestety, trudno tego oczekiwać. Otoczone pasmami górskimi Czechy mogły swobodnie się rozwijać i oddziaływać na sąsiednie kraje. Z kolei Królestwo Polskie wcześniej czy później stałoby się przedmurzem świata zachodniego przed agresywnym Wschodem. Trochę jak Węgry pod panowaniem Habsburgów. Problem w tym, że nie mielibyśmy silnego, ukształtowanego po okresie potęgi i chwały Jagiellonów odczucia odrębności. Nie byłoby podglebia do ukształtowania się rodzimej kultury, które wzmacniałoby poczucie własnej wartości i oddziaływałoby tym samym na zewnątrz. Bylibyśmy zatem naśladowcami kultury niemieckiej, którzy wnosiliby do niej niewiele własnej treści.

Niektórzy mogą zarzucać, że Czechy do wojny trzydziestoletniej w znacznej mierze też pełniły taką rolę. Lecz jest to wizja nieprawdziwa. Czechy wówczas były centrum, które tę kulturę tworzyło. Polska zaś byłaby jedynie peryferiami, zdolnymi tylko do odbierania nakładanych na nią wzorców. Bylibyśmy prostym odbiorcą idei pochodzących z centrum Cesarstwa, który ma zabezpieczać jego wschodnią część.

Największe zmiany czekałyby zatem naszą kulturę i tożsamość. Nie byłoby polsko-litewskiego Wschodu, a zatem nie byłoby dzieł Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza czy Miłosza. Nie byłoby Chodkiewicza, Sobieskiego czy Żółkiewskiego. Nie byłoby prześwietnych zwycięstw i chwil wielkiej chwały. Nie byłoby też dworów szlacheckich i wiecznie żywego, dziś w całym społeczeństwie, ziemiańskiego stylu życia. Szlachta bowiem przejęłaby w pełni wzorce niemieckie. W końcu sam język niemiecki długo funkcjonowałby w Polsce jako język elit, sprowadzając polski do gminu. Prawdopodobnie odrodziłby się on, jak inne jemu podobne, w drugiej połowie XIX w., ale czy powstałyby w nim jakieś wielkie dzieła literatury? Co by opiewały? Skoro większość naszych wytworów kultury kręci się wokół spuścizny szlacheckiej czy wschodnich ziem dawnej Rzeczpospolitej.

Rezygnacja z unii z Litwą, prócz zubożenia naszej kultury oznaczałaby również zubożenie naszej myśli politycznej. Bo czy Polska oparłaby się absolutystycznej monarchii? Czy narodziłaby się zasady demokracji szlacheckiej? Idee tolerancji religijnej? Powstałaby Konstytucja 3 Maja? Owszem, można wskazywać, że w takim wypadku bylibyśmy bardziej wrośnięci w świat Europy Zachodniej, ale co byśmy do niego wnieśli?

Jak pisał Paweł Jasienica: „[Polska] mogła zostać zwykłym państwem jednego narodu, jakich sporo na kontynencie”. Fakt, ale w porównaniu z tym co dała nam unia jagiellońska, to nie było to nic dobrego.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA