cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Wtorek, 16.04.2024

Pałac w Wilanowie – to co „europejskie” z tym co polskie

Piotr Antoniewski, 22.06.2019

Pałac w Wilanowie (foto: Przemysław Jahr/Wikimedia Commons)

Jednym z pierwszych obrazów rzucających się w oczy po rozpoczęcia zwiedzania wnętrz wilanowskiego pałacu nie jest wcale król Jan III, lecz podobizna Stanisława Kostki Potockiego pędzla znakomitego Jacques Louisa Davida. To właśnie hrabia Potocki w 1805 roku jako właściciel tych dóbr dokonał wówczas rzeczy niespotykanej, mianowicie udostępnił swój pałac zwiedzającym. Zasługuje on na wspomnienie z jeszcze jednego ważnego powodu. Jest autorem dzieła pt. „Podróż do Ciemnogrodu” - utworu krytykującego twardy konserwatyzm, klerykalizm i zaściankowość. Zapewne mieszkańcy pobliskiego miasteczka Wilanów, zwanego przez niektórych nieprzypadkowo Lemingradem, podpisaliby się pod poglądami Stanisława Kostki.

Pałac jak program wyborczy

Ale i sam pałac wilanowski też jest obrazem pewnej zachodzącej zmiany, przynajmniej wśród części społeczeństwa polskiego. Początkowo stał tu skromny szlachecki dworek, zbudowany wedle najlepszych staropolskich wzorów. W 1681 roku król Jan III postanowił stworzyć tu swoją letnią rezydencję. Polskie wzory musiał ustąpić tym zachodnim, co nietrudno zgadnąć nie odbyło się bez wpływu Francuzki, królowej Marii Kazimiery. Nie brak było tu jednak także wzorców antycznych, do których szlachta miała szczególne upodobanie. W „Villi Novej” znajdziemy złoconą kulę słoneczną jako symbol najwyższej władzy opromieniającą tarcze herbowe Sobieskich. Wewnątrz i w ogrodach odnajdziemy nawiązania do mitologii wypełnione apoteozami króla i królowej. Rozczula wręcz królowa Marysieńka przedstawiona na jednym z malowideł jako Jutrzenka.

Alegoria Wiosny autorstwa Jerzego Siemiginowskiego
w jednym z apartamentów w pałacu w Wilanowie

Cały wystrój pałacu zarówno wewnętrzny, jak i zewnętrzny ma charakter manifestu politycznego. Na bramie widnieją dwie postacie – męska, symbolizująca Wojnę i kobieca, odpowiednik Pokoju. Ten męsko-żeński podział obowiązuje również dalej. Północną część pałacu, którą niegdyś zamieszkiwała królowa Marysieńka ozdobiony jest nad portalem wizerunkiem królowej Dydonu – porównywanej często do żony Jana III. Apartamenty króla to południowa część rezydencji. Tu znajdziemy wiele odwołań do potęgi, męstwa i splendoru.

Jan III na swoim wilanowskim dworze praktykował niektóre zwyczaje znane z Francji, np. przyjmowanie gości w sypialni. Był przy tym jednak o wiele bardziej powściągliwy niż władcy znad Sekwany. Ludwik XIV nierzadko w trakcie takich sypialnych audiencji pokazywał się nago. Sobieski uznał, że to przesada. Jednakże zgodnie z zachodnimi wzorcami przygotował odpowiedni scenariusz witania ważnych gości. Na audiencję oczekiwano w antykamerze, gdzie odwiedzający mogli podziwiać m.in. scenę strącenia tytanów do Tartau. Było to ostrzeżenie dla tych, którzy chcieliby wadzić się z monarchą. W innych miejscach obrazy wiedeńskiego zwycięstwa i alegorie zapowiadające odrodzenie gospodarcze ojczyzny pod rządami Jana III.

Obraz rodziny Sobieskich znajdujący się w wilanowskim pałacu

W pałacu znajduje się też charakterystyczny portret rodziny Sobieskich. Atrybuty monarszej władzy nie trzyma tu tylko król, ale również ubrany w zbroję z zarzuconą na nią czerwoną peleryną jego pierworodny syn, Jakub Sobieski. Miało to być kolejne puszczenie oka do szlachty, kto powinien po zwycięzcy spod Wiednia zasiąść na polskim tronie. Jan III robi zresztą wiele, żeby odpowiednio wylansować swego syna. Wziął go na wiedeńską odsiecz, dał mu dowodzenie jedną z wypraw do Mołdawii, chciał także, aby ta Mołdawia stała się jego dziedzicznym księstwem przez co łatwiej byłoby mu i potomkom zapewnić koronę w Polsce. Szlachta choć wbrew pozorom przywiązywała wagę do idei dynastii, to sam Jakub nie budził nadmiernego entuzjazmu. Zarzucano mu zniewieścienie, mimo uczestnictwa w wyprawach, brak talentów wojskowych i dziwną słabość do mężczyzn.

To wszystko jeszcze dało się jakoś przełknąć. Najgorsze dla rodziny Sobieskich i jej pozycji w państwie nadeszło po śmierci króla. Jakub już wcześniej często kłócił się z rodzicami i co by tu nie mówić prowadził życie godne skandalisty. W 1695 roku zlecił nawet zabójstwo królewskiego urzędnika, przez co musiał uchodzić z kraju na Śląsk. Tuż po śmierci monarchy wrócił do ojczyzny i natychmiast zajął wilanowski pałac. Gdy orszak królowej przybył pod rezydencję z zwłokami Jana III, jego pierworodny syn zatrzasnął bramy i oznajmił, że cały majątek jest jego. Ta afera na dobre zniechęciła szlachtę do kandydatury Jakuba.

W rękach arystokracji

Również pozostali synowie króla Sobieskiego, Aleksander i Konstanty nie byli w stanie sięgnąć po koronę, choć ich kandydatury rozważano w czasie zawieruchy związanej z wojną północną. Niemniej na wszystkich kłótniach i zawirowaniach w rodzinie Sobieskich wiele stracił pałac w Wilanowie. Koniec końców ogołocony z co cenniejszych rzeczy pozostał opustoszały.  Zarówno królowa Marysieńka, jak i jej synowie żyli bardziej za granicą niż w Polsce. W końcu, w 1720 roku Konstanty Sobieski sprzedał ulubioną rezydencję swego ojca Elżbiecie Sieniawskiej. Potem Wilanów należał do jej córki, Marii Zofii Denhoff. Wówczas przez krótki czas pałac znów stał się rezydencją królewska. Denhoffowa przekazał go bowiem w dzierżawie Augustowi II Mocnemu. Następnie dziedziczką tych dóbr była córka Marii Zofii i jej drugiego męża Aleksandra Augusta Czartoryskiego, Izabela Lubomirska – żona marszałka Lubomirskiego, miłośniczka sztuk. Jedna z alternatywnych tras zwiedzania pałacu wiedzie właśnie po jej apartamentach.

Sypialnia Królowej w pałacu w Wilanowie na obrazie Aleksandra Gryglewskiego

Później mamy wspomnianego już zięcia Izabelli, Stanisława Kostkę Potockiego. Potoccy pozostawili tu po sobie całkiem sporo pamiątek i to niekiedy nawet bardziej widocznych niż w przypadku Sobieskich. W parku możemy chociażby podziwiać monumentalne mauzoleum Stanisława Kostki i jego żony Aleksandry.

Ostatnimi właścicielami pałacu była rodzina Branickich. Tutaj urodziła się słynna aktorka Beata Tyszkiewicz, której rodzice przyjaźnili się z Branickimi. Sytuacja dóbr wilanowskich nie była wtedy najlepsza. Braniccy wyprzedali zarówno cenne zbiory, jak i nieruchomości. Jednocześnie hrabia Adam Branicki przekazał państwu polskiemu wiele bardzo wartościowych darów, m.in. zbiory Biblioteki Wilanowskiej, czyli około 50 tysięcy tomów i 2204 teki sztychów.

W 1945 roku majątek przejęło państwo w dość brutalny sposób. Braniccy trafili najpierw na Łubiankę, a potem do Krasnodarska, skąd wrócili dopiero w 1947 roku, ale oczywiście już nie do Wilanowa. Ich dawna rezydencja po gruntownym remoncie i odzyskaniu części zbiorów od 1962 roku jako oddział Muzeum Narodowego w Warszawie została udostępniona zwiedzającym. Dziś z kolei mieści się tu Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie.

Rezydencja na miarę królewskich możliwości

Obecnie trwają postępowania związane z reprywatyzacją tutejszych dóbr przez rodzinę Branickich. Chodzi tu zarówno o zbiory, jak i sam pałac. Spadkobiercy zarzekają się, że zależy im tylko na symbolicznym powrocie dawnych pamiątek, a ich dysponentem nadal będzie muzeum. Z kolei zmiana właściciela pałacu w ogóle nie wchodzi w grę, lecz odszkodowanie, które szacuje się nawet na kilkaset milionów złotych. Sprawy z tym związane ciągną się od 1999 roku i końca nie widać. Spacerując po apartamentach i ogordach raczej nie warto tym zaprzątać sobie głowy. Nikt nie będzie zamykał pałacu dla zwiedzających, a dziś Wilanów to jedna z głównych atrakcji turystycznych stolicy.

Pałac w Wilanowie ok. 1777 r. na obrazie Canaletta

Niektórzy sądzą, że Wilanów to taki polski Wersal. Jest to wyraźna przesada. Oczywiście można znaleźć pewne analogie – przede wszystkim w obydwu przypadkach są to barokowe rezydencje królewskie. Jednak Wilanów wypada tu dużo skromniej. Można pomyśleć, że jest to odzwierciedlenie różnicy w znaczeniu Polski i Francji. Tu bym się nie zgodził. Państwo Ludwika XIV, choć było rzeczywiście potężniejsze, to Jan III miał przynajmniej ambicje i przy tym PR dający mu miano pogromcy Imperium Osmańskiego, który zapewne wyzwoli Konstantynopol. Z kolei nawet w ówczesnej Rzeczpospolitej było więcej wspanialszych pałaców niż francuski Wersal, lecz nie królewskich. Różnica między Wersalem a Wilanowem była bardziej wyrazem pozycji obydwu monarchów w państwie. Z jednej strony władca absolutny, który miał przyćmiewać majestatem, który mógł przyjmować gość nawet nago. Z drugiej, król z wyboru, który mógł sobie pozwolić na miłą posiadłość, ale ze swoją potęgą nie mógł za bardzo się obnosić, bo to nie spodoba się wyborcom. Sobieski zresztą nie był tak zapatrzony w Zachód. Co innego królowa, która chciałaby tu więcej Francji i to zarówno w stylu, jak i sposobie sprawowania władzy, ale względy polityczne nakazywały zachować pewną przaśność i więcej podejścia polskiego. W ten sposób Wilanów stał się efektem sarmackiego ducha i francuskiej fascynacji. Zderzeniem z tym co krajowe i zachodnioeuropejskie, ale bez nadmiernej przesady. I tak walka tych dwóch podejść towarzyszyła i towarzyszy temu miejscu, by wspomnieć pogromcę Ciemnogrodu, hrabiego Potockiego, czy zderzenie pobliskiego liberalnego osiedla nowobogackich z Świątynią Opatrzności Bożej.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA