cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Środa, 24.04.2024

Orzeł biały w gnieździe dwugłowego. Polacy w armii carskiej

Maksymilian Semeniuk, 12.02.2018

Gen. Józef Dowbor-Muśnicki (w środku) i sztab I Korpusu Polskiego w Rosji

Przez 146 lat zaborów ziemie polskie przyłączone do Rosji wydawały na świat kolejne pokolenia patriotów. Wielu z nich wstępując do armii, mimo szykan i sztucznie piętrzonych przeszkód, potrafiło dojść w wojsku carskim do wysokich stanowisk, niejednokrotnie wyróżniając się na polach bitewnych.

Rzeczpospolita, w wyniku kolejnych rozbiorów z lat 1772, 1793 oraz 1795, została wymazana z mapy Europy. Krótki, lecz ulotny przebłysk wolności nastał wraz z nadejściem Napoleona, pobitego jednak przez wojsko sprzymierzone. Polacy służący uprzednio w armii podporządkowanego Francuzom Księstwa Warszawskiego zostali przyjęci w skład sił zbrojnych Królestwa Polskiego, zależnego od Rosji.

Wśród wspomnianych wojskowych można było odnaleźć szeroki przekrój osobowości. Obok kreatur pokroju pierwszego namiestnika Królestwa, generała Józefa Zajączka, znajdowały się w nim osoby równie nieskazitelne, jak major Walerian Łukasiński, przywódca tajnego Towarzystwa Patriotycznego. Taki podział polskich wojskowych służących w armiach zaborców utrzymywał się, aż do końca pierwszej wojny światowej.

Żołnierze Pułku Gwardii Konnej z 1848 r.

W każdym z państw zaborczych Polacy byli traktowani na równi z innymi obywateli, przynajmniej jeśli chodzi o obowiązek służby wojskowej. Niemniej, największe możliwości kariery w armii umożliwiała strona austriacka, najmniejsze zaś pruska, a następnie niemiecka. Carska administracja permanentnie zakazywała studiowania na wyższych uczelniach wojskowych, pokroju Akademii Sztabu Generalnego, katolikom, co było wymierzone w ludność polską.

Ponadto procent wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego w dywizjach nie mógł przekraczać 17%, w szczególności jeśli chodzi o kadrę dowódczą. Polacy stanowili znaczny odsetek oficerów liniowych, jednak według badań Antoniego Kuczyńskiego, pod koniec XIX wieku na 1164 generałów armii carskiej tylko 63 było wyznania rzymskokatolickiego. Jednym z nich był generał Józef Dowbor-Muśnicki.

Ambitny sztabowiec

Urodzony w 1867 roku w szlacheckiej rodzinie z tradycjami, po zakończeniu nauki w gimnazjum realnym został przyjęty do Korpusu Kadetów im. Mikołaja I w Petersburgu. Po jego ukończeniu, dzięki konwersji na kalwinizm, dostał się do Mikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego, którą ukończył z drugą lokatą w roku 1902.

Był uczestnikiem wojny rosyjsko-japońskiej 1904-1905. W swych pamiętnikach zawarł wiele gorzkich uwag dotyczących sposobu dowodzenia oraz administrowania terenami Imperium na Dalekim Wschodzie. Punktował między innymi nieodpowiedni podział kompetencji między dowódcą armii a dowódcą floty, niewydolną organizację, wszechobecną korupcję i, przede wszystkim, brak woli walki wśród dowódców.

Józef Dowbór-Musnicki jako dowódca I Korpusu Polskiego w Rosji

W 1914 roku był już pułkownikiem oraz szefem sztabu 7 Dywizji Piechoty. Po wybuchu Wielkiej Wojny, 27 sierpnia 1914 roku, doprowadza do zniszczenia siłami dywizji korpusu kawalerii austriackiej generała Wittmanna, za co został odznaczony orderem św. Jerzego. Po klęsce armii generała Rennenkampfa pod Łodzią, został mianowany dowódcą 14 pułku strzelców syberyjskich, dowodząc nimi w bitwie przasnyckiej. Bitwa ta, mimo dobrego dowodzenia pułkownika, spowodowała spadek stanu osobowego niemal o 80%- z ponad 4000 żołnierzy i oficerów do 600 żołnierzy i 5 oficerów, a sam Muśnicki został ranny.

Po wybuchu rewolucji lutowej Naczelny Polski Komitet Wojskowy rozpoczął starania o zebranie wszystkich Polaków służących wojsku carskim, których liczbę szacowano na ok. 700 tysięcy, w jednej jednostce wojskowej. Jego starania zostały uwieńczone utworzeniem Korpusów Polskich. Na czele I Korpusu Polskiego stanął, mianowany w sierpniu 1915 roku generałem podporucznikiem, Muśnicki.

Pierwotnie wojsko to miało być wykorzystane do walki z Niemcami, jednak po wybuchu rewolucji bolszewickiej i złamaniu przez nich umów z Korpusem, próbującym zachować neutralność wobec stron rosyjskiej wojny domowej, doszło do walk z Gwardią Czerwoną. Wyzwolono Bobrujsk i Mińsk Litewski. Jak opisał to w swojej powieści „Nadberezyńcy” Florian Czarnyszewicz, miejscowa ludność poparła akcję generała całym sercem, wspomagając Korpus aprowizacyjnie oraz licznie zasilając jego szeregi. Niestety, w wyniku zawarcia traktatu brzeskiego, polscy wojskowi zostali rozbrojeni przez Niemców, a polska ludność została wydana na pastwę bolszewików.

Kmicic z Arkonii

Kolejnym Polakiem, którego imię stało się sławne w armii cara Mikołaja II był Władysław Anders, późniejszy dowódca II Korpusu Polskiego zdobywającego Monte Cassino oraz Naczelny Wódz. Anders, w przeciwieństwie do Muśnickiego, nie był zawodowym wojskowym. Przed wojną studiował na Politechnice w Rydze, gdzie należał do patriotycznej Korporacji Akademickiej Arkonia.

Władysław Anders jako oficer carskiego 19. Pułku Huzarów, 1912 r.

Ten wielki pasjonat koni, uczestnik wielu zawodów jeździeckich, do 1914 zdobył jedynie rangę chorążego rezerwy. Dopiero wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej ujawniły się jego wspaniałe zdolności wojskowe. Okazał się być wyśmienitym zagończykiem, swoimi odważnymi akcjami za linią frontu zdobył uznanie przełożonych i respekt nieprzyjaciela. O swojej najsłynniejszej akcji opowiedział ze szczegółami dopiero w roku 1943. Jego rozmówca, wybitny dziennikarz Melchior Wańkowicz, opisuje to w następujący sposób:

Ówczesny podporucznik Anders wystosował prośbę do generała Gillinschmidta (…) o wyznaczenie go na dowódcę nowo formowanego, polskiego szwadronu. Generał zgodził się, pod warunkiem, że najpierw Anders przeprowadzi akcję na tyłach frontu, celem pochwycenia języka(…).
Anders wykonał to zadanie w nocy z 27/28 listopada 1915r. dokonując napadu na dwór Newel (…), gdzie dostał się do niewoli dowódca 82 Rezerwowej Dywizji Piechoty generał Fabarius. Przyjechał on na inspekcję pododdziałów i zdecydował się zanocować w Newelu, ponieważ zamarzła woda w chłodnicy jego samochodu. Generał, wyprowadzony jedynie w butach, spodniach i nocnym przyodzieniu, gdy tylko zrozumiał, że został przypadkowo pojmany przez >>byle podporucznika<<, korzystając z chwili nieuwagi strażników, popełnił samobójstwo.

Anders odbierał kolejne odznaczenia wojskowe, jako jeden z ostatnich roczników odbył naukę w Mikołajewskiej Akademii Sztabu Generalnego oraz otrzymał od cara Mikołaja II złotą szablę za męstwo. Po przewrocie demokratów przystał do generała Dowbora- Muśnickiego, w korpusie którego organizował oddział jazdy. Po rozbrojeniu Korpusu udał się do odradzającej się Polski, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego.

Pies wojny

Wraz z upadkiem caratu, upadek morale armii rosyjskiej oraz agresywna bolszewicka propaganda, podburzająca chłopów przeciwko obywatelom ziemskim, spowodowała narastającą falę przemocy, zbierającą szczególne żniwo na terenach bogatej Ukrainy. Z dworków i pałaców wywlekano „panów” niezależnie od ich wieku, dokonując na nich okrutnych samosądów. Szlachcianki były gwałcone i zabijane w sadystyczny sposób. Majątek był niszczony, zbierane pokoleniami bezcenne książki i dzieła sztuki niszczono. Polacy nie zamierzali bez walki zgodzić się na gotowany im los. Jednym z obrońców polskiej ludności na terenach Ukrainy był nieustraszony porucznik Feliks Jaworski.

Jaworski, urodzony w 1893 roku w majątku ziemskim na Podolu, w czasie Wielkiej Wojny był oficerem carskich huzarów. Kolejni przełożeni podkreślali jego niebywałe męstwo i pogardę dla śmierci. Wraz z nastaniem jesieni 1917 roku i nasilającymi się atakami na polskie dwory na Rusi, utworzył on niewielki oddział jazdy polskiej, zadaniem którego miał być ratunek rodaków przed okrutną śmiercią z rąk tłuszczy.

Grupa ułanów I Korpusu Polskiego majora Jaworskiego

Zofia Kossak w swych wspomnieniach charakteryzuje oddział Jaworskiego:

Oddział ten składał się prawie wyłącznie ze starych zabijaków, nieulękłych w bitwie, straszliwych w spotkaniu, surowych i karnych. Wielka Wojna wyrobiła w ludziach w niej biorących dwa zasadnicze typy: ludzi znudzonych wojną, marzących o dawnym życiu przedwojennym, i ludzi, którzy rozkochali się w wojnie, że istnieć bez niej nie mogli, jak salamandra bez ognia.

Jaworczycy zdecydowanie rekrutowali się z drugiego typu. Pojawienie się w okolicy jazdy Jaworskiego był dla pogromszczyków dniem sądu. Porucznik działał metodą przeciwnika – na gwałt odpowiadał gwałtem, na przemoc przemocą. Dzięki samej już obecności żołnierzy polskich w dworach, niespokojna tłuszcza często porzucała swoje zbrodnicze zamiary. Oddział stoczył z przeciwnikami wiele zwycięskich potyczek, w których porucznik Jaworski niejednokrotnie dokonywał aktów niezwykłego męstwa. Wielokrotnie ranny pozostał niepokonany, czym uchronił przed straszliwą śmiercią nieprzeliczone rzesze swych rodaków.

Przykładem heroizmu polskich obrońców była bitwa pod Antoniną, stoczoną w 1917 roku z regularnym pułkiem Armii Czerwonej uzbrojonej w nowoczesne samochody pancerne. Po przeciągającej się wymianie strzałów, lekko uzbrojeni Polacy zaczynali być spychani do defensywy, ponosząc znaczne straty. Rozwścieczony stanem rzeczy Jaworski rzucił gromko: „Chłopcy, nie będziemy tu przecież czekać na śmierć jak barany! Chłopcy! Bomby do ręki i za mną!”. Polacy z dzikim okrzykiem bojowym rzucili się na przeważającego wroga, który zaczął ulegać panice. Po krótkiej walce zdobyto oba samochody pancerne, a resztę oddziału rozpędzono. Sam porucznik w tej potyczce otrzymał ponad 7 ran postrzałowych.

Wszyscy powyżsi dowódcy, niezwłocznie po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, wstąpili do odrodzonego Wojska Polskiego. Ich koleje losu, jakże różne od siebie, wsparły młode państwo doświadczeniem i pomocą, by w czasie najwyższej próby zasłonić je przed ponownym zniewoleniem z rąk bolszewickiego imperializmu.

 

Artykuł ukazał się wcześniej na portalu Eastbook.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA