Wolter niegdyś powiedział, że „gdyby Boga nie było, to należałoby go wymyślić". Na przestrzeni wieków rządzący używali religii, by osiągać konkretne cele polityczne. Pomagała im w dyscyplinowaniu poddanych, jak i prowadzeniu polityki zagranicznej. W XX wieku narzędziem, może nie tak doniosłym, ale równie skutecznym co religia, stał się sport.
Majstersztyk Goebbelsa
Systemy totalitarne i autorytarne traktują sport przede wszystkim jako narzędzie propagandowe. Najlepszym tego przykładem były Igrzyska Olimpijskie z 1936 roku. Adolf Hitler wykorzystując fakt, że oczy całego świata skupione były na wydarzeniach w Berlinie, chciał pokazać wszystkim potęgę rasy aryjskiej i narodowego socjalizmu. W tym celu z reprezentacji III Rzeszy wykluczono sportowców pochodzenia żydowskiego i cygańskiego, i to nawet takie gwiazdy, jak Gretel Bergman, rekordzistkę świata w skoku wzwyż.
Jednocześnie podjęto działania, by kreować Hitlera na polityka tolerancyjnego i liberalnego. Dla uwiarygodnienia tego przekazu, na czas zmagań olimpijskich, zdyscyplinowana prasa powstrzymywała się z publikowaniem artykułów o treściach antysemickich. Kolejnym krokiem było oczyszczenie ulic Berlina z rasistowskich afiszów i plakatów. Na marginesie warto wspomnieć, że sprzątnie było tak dokładne, że objęło również aresztowanie około 800 Cyganów. Można przypuszczać, że nie pasowali do urbanistycznej koncepcji Hitlera. Ukłonem w stronę zagranicznych gości, miałoby być z kolei zniesienie karania za zachowania homoseksualne.

Naoliwiona maszyna Josepha Goebbelsa początkowo działała bez zarzutu. Podziw wzbudziło już samo otwarcie. Po raz pierwszy znicz olimpijski zapłonął ogniem, który został dostarczony przez sztafetę mającą swój początek w greckiej Olimpii. Cała ceremonia odbyła się przy akompaniamencie orkiestry pod batutą Richarda Straussa. Jednak bardziej niż bogata oprawa, uwagę zwróciła postawa francuskich sportowców podczas oficjalnej prezentacji. Wykonując rundę honorową dokonali demonstracyjne salutowanie. Odczytano to jako wyraz sympatii z Hitlerem i doktryną III Rzeszy. Z kolei Francuzi tłumaczyli się później, że chodziło o olimpijski salut, a nie hajlowanie. Jak było w rzeczywistości, tego do dzisiaj nie wiemy.
Rysa na Mercedesie
Olimpiada jako pokaz siły, wytrzymałości i precyzji, doskonale miała posłużyć tworzeniu narracji na temat rasy panów. Spodziewano się, że Aryjczycy w obiektywnych zmaganiach pokażą swoją wyższość nad innymi nacjami. Rywalizacja sportowa wyszła jednak z ram misternie przygotowanego scenariusza. Analizując powierzchownie wyniki w poszczególnych konkurencjach można stwierdzić, że Igrzyska w Berlinie były wielkim sukcesem zarówno gospodarzy, jak i pozostałych Państw Osi. Niemcy zdobyli 89 medali i zdecydowanie wygrali końcową klasyfikację, w której Włochy zajęły 4, a Japonia 8 miejsce. Osiągnięcia te zostały jednak przyćmione przeze jednego człowieka - Jesse’ego Owensa.

w Berlinie
Czarnoskóry lekkoatleta z USA zdobył 4 złote krążki i całkowicie zdeklasował resztę sportowców. Jeszcze bardziej niż sam sukces Owensa, Hitlera oburzyło zachowanie niemieckiej publiczności, która pozytywnie reagowała na wyczyny Amerykanina. Dyktator miał potem tłumaczyć, że sportowcy, których prymitywne rodziny pochodzą z dżungli mają lepsze predyspozycje fizyczne niż biali, cywilizowani ludzie. Jego zdaniem, murzyni powinni być z tego powodu wyłączenie z rywalizacji olimpijskiej.
Jak widać, mimo wysiłków nazistowskich PR-owców, by Hitlera ukazać jako demokratycznego przywódcę, on sam chwilami nie potrafił zapanować nad swoim zachowaniem. Tak było również przed dekoracją innego czarnoskórego medalisty. Przywódca III Rzeszy nie chcąc patrzeć na triumf Corneliusa Johnsona, ostentacyjnie opuścił stadion. Wywołało to oburzenie przedstawicieli Komitetu Olimpijskiego, którzy postawili dyktatorowi ultimatum: albo ma gratulować wszystkim zwycięzcom, albo żadnemu. Hitler chcąc ratować swój wizerunek, nie wszedł w konflikt z MKOL-em i nie złożył gratulacji nikomu więcej.
Zadanie wykonane
Goebbels chciał, by dzięki Igrzyskom w Berlinie:
Wszyscy zagraniczni goście tego miasta w rytmie jego życia, w tempie jego pracy i w entuzjazmie, z jakim oddaje się ono Adolfowi Hitlerowi i jego idei, pochwycą powiew ducha, jakim natchnione są nowe Niemcy.
Dokonując bilansu zysków i strat, należy stwierdzić, że olimpiada, podczas której polityka po raz pierwszy zawłaszczyła idee igrzysk, była sukcesem nazistów. Wydarzenia z 1936 roku pokazały potencjał organizacyjny i ludzki państwa niemieckiego. Ociepliły też wizerunek Hitlera. Niewykluczone, że ta inicjatywa ułatwiła mamienie polityków Francji i Wielkiej Brytanii pokojową wizją działań III Rzeszy. Potwierdziła również, że dyktator w tamtym okresie działał niezwykle pragmatycznie. Choć osobiście uważał Igrzyska za wymysł Żydów i masonów, to nie przeszkadzało mu w użyciu ich dla osiągnięcia konkretnych celów politycznych. Co do rasistowskich incydentów, które oburzają współczesnych, to trzeba wiedzieć, że ich wydźwięk był wtedy zdecydowanie mniejszy. Najlepiej potwierdzają, to słowa wspomnianego wyżej Owensa. Jak stwierdził:
To nie Hitler mnie znieważył, tylko zrobił to Franklin Delano Roosevelt. Prezydent mojego kraju nie przysłał mi nawet telegramu z gratulacjami, nie mówiąc o zaproszeniu mnie do Białego Domu.