W ostatnim czasie coraz częściej podnoszona jest kwestia tzw. polskiego kolonializmu. I nie chodzi tu wcale o posiadłości kolonialne lenna Rzeczpospolitej – Księstwa Kurlandii i Semigalii – na Karaibach i w zachodniej Afryce czy próby zawładnięcia Madagaskarem przez Maurycego Beniowskiego lub w II RP przez Ligę Morską i Kolonialną. Nie, tu rzecz się tyczy wielowiekowej polskiej dominacji na wschodzie. Sytuacja nie jest jednak tak zero-jedynkowa jak stronom tej dyskusji mogłoby się wydawać.
Wokół polskiego kolonializmu
Najwięcej emocji związanych z dyskusją o odpowiedzialności Polaków za ciemiężenie obcych ludów i narodów wywołała wypowiedź Olgi Tokarczuk z 2015 roku, przypomniana z okazji przyznania jej Literackiej Nagrody Nobla cztery lata później. Pisarka powiedziała wówczas w programie „Minęła dwudziesta”:
Trzeba będzie stanąć z własną historią twarzą w twarz i spróbować napisać ją trochę od nowa, nie ukrywając tych wszystkich strasznych rzeczy, które robiliśmy, jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy Żydów.
Komentarze
Skomentuj artykuł