cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 18.04.2024

Nie taka pańszczyzna straszna...

Maciej Małyniuk, 27.10.2017

Średniowieczna ilustracja przedstawiająca pracę chłopów na polu pana, XIV w.

W ostatnich latach coraz częściej można usłyszeć głosy przyrównujące dolę chłopów w I Rzeczypospolitej do losu niewolnika w Stanach Zjednoczonych. Życie chłopów w państwie polsko-litewskim nie było jednak aż takie straszne.

Spichlerz Europy na chłopski barkach

W II poł. XV w. Królestwo Polskie wchodziło w swój Złoty Wiek. Zwycięska wojna trzynastoletnia z Zakonem Krzyżackim spowodowała, że od 1466 r. Polska kontrolowała ujście Wisły. Już niedługo fakt ten okazał się mieć kolosalne znacznie, gdy Europa Zachodnia zaczęła gwałtownie potrzebować polskiego zboża. Tym samym, z roku na rok Polska stawała się przysłowiowym spichlerzem Europy, budując przy tym swoją potęgę polityczną.

Ta potęga w znacznej mierze jest zasługą chłopów pańszczyźnianych, pracujących w szlacheckich folwarkach. Wraz z rosnącą koniunkturą, szlachta stopniowo rozszerzała swoje wpływy nad tą grupą społeczną. W 1496 r. Jan Olbracht nadał szlachcicie przywilej wyłącznego posiadania ziemi i zakaz opuszczania przez chłopa wsi bez zgody swojego pana. W 1520 r. Zygmunt Stary umożliwił szlachcie ostateczne rozstrzyganie sporów w sprawach chłopskich. Szlachta po pewnym czasie uzyskała także możliwość ustalania wysokości pańszczyzny, która w skrajnych przypadkach wynosiła nawet kilkanaście dni w tygodniu (!). W takich sytuacjach tygodniową pracę jednego chłopa musiało wykonać kilka innych najętych przez niego osób lub członków jego rodziny. Taki system pozwalał herbowym tanio pozyskiwać zboże, które później wysyłano na rynki zachodnioeuropejskie.

Obraz "Zboże płaci" z XVIII w.

Podróżnicy przemierzający Rzeczpospolitą często zostawiali po sobie nie najlepsze opisy losu polskich chłopów. Szczególnie dotyczy to wieku XVIII. Cesarz Józef II pod koniec tego stulecia stwierdzał, że chłop wygląda tak marnie, że nie da się wyobrazić jego nędzy. Starosta przemyski von Moellern w 1783 r. pisał, że chłopi nadużywają alkoholu, aby zapomnieć o swojej ciężkiej doli.

Skoro jest tak źle, to czemu jest tak dobrze

Pamiętajmy jednak, że te i podobne opisy pochodzą głównie z okresu, gdy Rzeczpospolita była w kryzysie, osłabiona wojnami z II. poł XVII w. Wieś polska wieku XVI i w znacznej mierze XVII wyglądała dużo lepiej. W niektórych regionach upominano nawet gospodarzy, aby nie obnosili się zbytnio ze swoim bogactwem, by nie wprowadzać w zakłopotanie sąsiadów z szlacheckiego zaścianka.

Chłopi w I Rzeczpospolitej stanowili ok. 80 proc. mieszkańców i podobnie jak w innych warstwach społecznych istniało wśród nich duże zróżnicowanie. Całkiem sporą grupę stanowili pełnorolni kmiecie, za których pańszczyznę odrabiali wynajęci parobkowie. Chłopscy gospodarze nierzadko też byli bogatsi od znacznej części drobnej szlachty. Z kolei jedną trzecią stanu chłopskiego stanowili zagrodnicy, którzy posiadali niewielki przydział ziemi. Najniżej sytuowani byli fornale, podejmujący się sezonowo najemnych prac.

Dożynki - obraz Alfreda Wierusza-Kowalskiego

Wśród osób demonizujących pańszczyznę krążą opowieści o złych panach, którzy przecinali chłopom ścięgna, karali śmiercią i niemiłosiernie torturowali. Owszem, takie przypadki można było spotkać. Za zabicie chłopa przez szlachcica nie groziła bowiem żadna kara. Należy jednak pamiętać, że ten sam chłop był podstawą sukcesu folwarku szlacheckiego i większość panów zdawała sobie z tego sprawę. Dlatego o swoich poddanych starali się zazwyczaj dbać, bo mogli ich po prostu stracić. W odróżnieniu od np. krajów niemieckich, gdzie w XVI w. dochodziło nawet do wojen chłopskich, w Rzeczpospolitej „ludowe powstania” miały charakter co najwyżej drobnej ruchawki. Wyjątek mogą stanowić powstania kozackie, lecz sami Kozacy walczyli bardziej o przyznanie im przywilejów szlacheckich, a nie o prawa czerni (do której zresztą odnosili się z pogardą). Rosnący stopniowo ucisk feudalny nie niósł zatem za sobą większych zbrojnych wystąpień. Polscy chłopi mieli bowiem inny sposób, aby dobrze się ustawić w tworzącym się systemie.

Powszechne było zbiegostwo. Gdy pan okazywał się nazbyt okrutny bądź wymagający, chłop po prostu uciekał do innej wsi, gdzie czekały go lepsze warunki pracy. Uciekano też do miast bądź na wschód, gdzie chłopi otrzymywali często wolniznę, czyli zwolnienie od obciążeń feudalny na dany okres. Żyzna ziemia pozwalała im tam się szybko wzbogacić, a niespokojne duchy mogły z kolei dołączyć do Kozaków lub innych oddziałów wojskowych i za parę lat, dzięki zdobytym na wojnach łupom, skutecznie uzurpować szlachectwo.

Feudalny pakiet socjalny

Wbrew powszechnym opiniom, pańszczyzna nie była do końca darmową pracą. Chłop otrzymywał w zamian za to ekwiwalent w postaci czegoś, co dziś byśmy nazwali, pakietem socjalnym. Poddany za wykonywanie obowiązku pańszczyźnianego miał prawo do użytkowania ziemi należącej do pana oraz mógł liczyć na jego opiekę. To na szlachcicu ciążył obowiązek budowy, a następnie naprawienia jego chaty, gdy np. zniszczyła go burza. To szlachcic miał też dbać o zdrowie jego i jego rodziny.

Orka na Ukrainie - obraz Leona Wyczółkowskiego

Pod tym względem warto zwrócić uwagę, jak wyglądały pierwsze lata po zniesieniu pańszczyzny. Proces ten został zapoczątkowany w Prusach w 1808 r. Przyjęty jednak system dobrowolnych umów uwłaszczeniowych pomiędzy panem a chłopem spowodował, że zrealizowano go na tym obszarze dopiero w połowie XIX w. Zbiegło się to z uwłaszczeniem w Galicji z 1848 r. Najdłużej pańszczyzna zachowała się w Rosji, gdyż do 1864 r. Jednakże we wszystkich tych trzech zaborach zaobserwowano podobne zjawisko. Wzrosła liczba ludzi luźnych, chodzących od wsi do wsi, nie mogących sobie poradzić bez opieki dworu. Wielu włościan nie potrafiło uwierzyć w uwłaszczenie i uważali to za oszustwo. Dochodziło nawet do przedziwnych dzisiaj dla nas sytuacji, gdy to w niektórych miejscach dobrowolnie, na prośbę samych chłopów, wracano do relacji feudalnych.

Pewną unowocześnioną wersją pańszczyzny, która najdłużej utrzymała się na ziemiach polskich, bowiem do 1932 r., była istniejąca na Orawie i Spiszu żelarka. Chłop (żelorzy), który po uwłaszczeniu miał zbyt mało gruntów, aby się utrzymać, w zamian za ziemie, mieszkanie i prawo użytkowania dworskich pastwisk, dobrowolnie świadczył na rzecz dworu nieodpłatną pracę w polu. W odróżnieniu od chłopa pańszczyźnianego, żelorz posiadał wolność osobistą.

Powyższe oczywiście nie oznacza, że pańszczyzna była czymś dobrym, lecz nie należy współczesnych nam kryteriów dopasowywać do wówczas panujących. Chociaż idąc tym tropem można dojść do zaskakujących konstatacji. Obciążenia feudalne bowiem rzadko przekraczały 30 proc. dochodów chłopa. W czasach, gdy dzień wolności podatkowej przypada gdzieś w połowie roku, taka stawka podatkowa jest marzeniem. Ten niby niesprawiedliwy system umożliwiał też włościanom bycie beneficjentami koniunktury na polskie zboże. Ich los pogorszył się dopiero wraz z upadkiem całej Rzeczpospolitej. Jednak i w tamtym okresie powszechne było, podobnie jak w poprzednich wiekach, zjawisko zbiegostwa chłopów z krajów ościennych, szczególnie z Rosji, do Rzeczpospolitej właśnie. Zatem w porównaniu z sąsiednimi państwami dola chłopska musiała być tutaj po prostu lepsza i daleko jej było do niewolniczego losu.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA