cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Sobota, 20.04.2024

Krajobraz po bitwie. Czy awantura wokół nowelizacji ustawy o IPN pomogła Polsce?

Michał Zoń, 07.02.2018

Archiwum w dawnej siedzibie IPN przy ul. Towarowej 28 w Warszawie

Podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę nowelizacja ustawy o IPN sprowadziła na Polskę falę krytyki. Po pierwszych kłamliwych zarzutach o „polskich obozach śmierci”, wszyscy jednak zgodnie przyznali, że takowych nigdy nie było i akurat o to sporu nie ma. Gdyby świat po tym kryzysie w końcu przestał używać tego kłamliwego określenia byłby to duży plus, ale to na pewno kończy walki o miejsce Polski w zbiorowej pamięci o II wojnie światowej.

Więcej szkody niż pożytku?

Dopiero po dłuższej chwili od rozpoczęcia kryzysu dyplomatycznego z Izraelem zagraniczni komentatorzy i politycy, łącznie z samym prowodyrem ostatnich wydarzeń izraelskim posłem Yairem Lapidem, zdali sobie sprawę, że Polska nie prowadziła i nie budowała żadnych obozów zagłady. Nie zniknęły jednakże zarzuty o udziale Polaków w Holokauście i rzekomo licznej kolaboracji. Na szczęście w sukurs przyszło nam oświadczenie ministra spraw zagranicznych Niemiec Sigmara Gabriela, o pełnej odpowiedzialności Niemiec za Zagładę Żydów. To wszystko jednak powinno nas obudzić z głębokiego snu: że świat podziwia Polskę jako kraj, który pierwszy stanął do walki z III Rzeszą; który ratował Żydów; bił się na wszystkich frontach; zbudował podziemne państwo; złamał Enigmę etc. Nie!

Polski sztandar na gruzach Monte Cassino - niestety na świecie niewielu wie, że tam w ogóle walczyli Polacy

Sprzeciw wobec nowelizacji wyciągnął wobec nas armaty nabite wszystkim tym, co najgorsze i niestety miejscami bardzo długo trzeba było przekonywać, że nie jesteśmy wielbłądem. Najgorsze jest to, że dla wielu losy Polski w trakcie II wojny światowej była absolutnym novum. Choć wydawało się, że niektóre rzeczy są już oczywistościami.

Dziennikarze izraelscy po spotkaniu z premierem Morawieckim przyznawali, że dopiero wtedy dowiedzieli się o powstaniu warszawskim. A przecież od 2004 r. zrobiono naprawdę wiele, by godnie upamiętnić to wydarzenie. Mało kto z atakujących Polskę przypominał sobie, przynajmniej w pierwszych reakcjach, o polskiej pomocy dla ukrywających się Żydów. A przecież film Romana Polańskiego „Pianista” - międzynarodowy hit nagrodzony trzema Oscarami – wyraźnie zaznaczał ten wątek. W dodatku ostatnio hitem w Internecie był filmik wyprodukowany przez IPN opowiadający o tych wszystkich sprawach. Jak widać na niewiele to się zdało.

 

Seweryn Aszkenazy stwierdził ostatnio, że w siedem dni dzięki ustawie o IPN udało się, to co polskiej dyplomacji nie udawało się przez 70 lat: świat zapamiętał, że nie było żadnych „polskich obozów zagłady”. Być może zachodni dziennikarze czy politycy następny raz dobrze zastanowią się, gdy zechcą powiedzieć bądź napisać to wyrażenie, ale nie miejmy złudzeń – to za mało. Szerokie masy społeczne tak łatwo nie przestaną używać tego szkodliwego dla nas schematu myślenia: obozy były w Polsce, więc Polacy je budowali. Niedawne obrzucenie kamieniami polskich turystów w Izraelu połączone z oskarżeniami, że Polacy mordowali Żydów w Auschwitz dobitnie pokazuje, jak przez ten kryzys odbierana jest Polska w Izraelu. Pewnie też wśród wielu mieszkańców innych krajów pojawiło się myślenie: „skoro Polacy tak zaprzeczają udziałowi w Holokauście, to pewnie jest coś na rzeczy”. Pamiętajmy, że był to temat nr 1 jedynie w Polsce i Izraelu. Reszta nie zagłębiała się niuanse realiów polskiej okupacji, która wyglądała zupełnie inaczej niż we Francji, Holandii czy nawet w Czechach.

Wojna o pamięć nadal trwa

Niestety, mieliśmy pecha, że Adolf Hitler wybrał właśnie ziemie polskie na złożenie tu swoich największych fabryk śmierci. Odwrócenie krzywdzących dla nas skojarzeń będzie cięższą pracą niż nam się do tej pory wydawało. Na zbiorowe wyobrażenia najlepiej działają produkcje filmowe. Nie wystarczy jednak jeden film – potrzeba tych filmów dziesiątki i to takich, które będą miały międzynarodowe sukcesy. Jest przecież tyle jeszcze tematów do wykorzystania: Karski, Nowak-Jeziorański, Pilecki, Krystyna Skarbek, Enigma, Tobruk, Monte Cassino, brygada Maczka, Kedyw, Żegota – ta lista nie ma końca. I nie chodzi o cukierkowanie naszej historii. Trzeba i warto pokazywać także ciemne strony, ale we właściwych proporcjach. Postawa państwa polskiego np. wobec Holokaustu była przecież zdecydowanie lepsza niż pozostałych państw koalicji.

Jan Karski - film o tej postaci powinien powstać już dawno

Tych, którzy szukają już pieniędzy na „wielkie hollywoodzkie produkcje” uspokajam – grunt to dobry scenariusz. Jednak nie chodzi o samą historię (bo ją już mamy w pakiecie), lecz sposób w jaki chcemy ją opowiedzieć. Andrzej Wajda kręcąc „Kanał” nie potrzebował budżetu amerykańskich kolegów, by stworzyć filmowego klasyka. Na szczęście już w tym roku swoje premiery będą miały aż dwa filmy o polskich pilotach walczących w Bitwie o Anglię.

Inną kwestią jest budowanie właściwej narracji na arenie międzynarodowej. Mamy za sobą długi czas nieistnienia w zachodniej świadomości. Historia II wojny światowej została już napisana, a Polski w niej, poza drobnymi epizodami, po prostu nie ma. Zmieni się to dopiero w momencie, gdy nasz kraj sam w sobie będzie obiektem fascynacji, wytworzy własną markę, zyska opinię stabilnego, szanowanego, dynamicznego i dumnego państwa. By temu pomóc warto być może przygotowywać programy stypendialne i edukacyjne dla młodzieży z innych państw. Dotować badania naukowe w języku angielskim na temat np. polskiego podziemia.

Awantura wokół nowelizacji ustawy o IPN, choć stała się krzykiem niezgody na lekceważenie historycznej roli Polski w czasie II wojny światowej może na dłuższą metę nam zaszkodzić. Padające zarzuty o ograniczanie wolności słowa, niejasność przepisów łatwo może dać nam kolejną psującą wizerunek łatkę. A pomyśleć, że jeszcze po II wojnie światowej Polska miała markę „kraju bohaterów”. Czy ta ustawa pomoże w jej przywróceniu? Wątpię. Jednak burza wokół ustawy pokazała nam jak wiele jeszcze pracy przed nami.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA