cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 19.04.2024

Kobiety na rowery, czyli o pierwszej polskiej sportowej mistrzyni

Michał Zoń, 28.10.2020

Cyklistki z końca XIX wieku

Czy sport jest dla kobiety? – pytanie to na przełomie XIX i XX stulecia zadawało sobie wielu. Emancypacja spowodowała, że coraz więcej kobiet, mimo docinków ze strony mężczyzn, zaczęło się interesować sportem. Jedną z pierwszych dyscyplin, w których zmagały się panie było kolarstwo, a wzięło się to z całkiem niewinnej rowerowej mody.

Czarownice na żelaznych rumakach

W 1865 roku na ulicach Warszawy pojawił się pierwszy rower. Niewiele on przypominał te dzisiejsze. Był to bowiem trycykl – duże koło z przodu i dwa mniejsze z tyłu. Pod koniec tego stulecia bicykle wyglądały już całkiem inaczej i były już one podobne do dobrze nam znanych rowerów. Moda na bicykle szybko opanowała Polskę. W 1886 roku powołano Warszawskie Towarzystwo Cyklistów. Należeli do niego m.in. Henryk Sienkiewicz czy Bolesław Prus. Ten ostatni opisywał swoje wrażenia z jazdy w „Kronice Tygodniowej”. Początkowo jego próby rowerowe powodowały pękanie kalesonów i śmiech mieszkańców Warszawy aż w końcu się udało:

Zamyśliwszy się, stanąłem lewą nogą na szpicu, prawą odbiłem się i niechcący wskoczyłem na siodło. Powtórzyłem to kilkanaście razy w rozmaitych miejscach i objechałem wszystkie aleje parku. Dzięki panu Boczkowskiemu nauczyłem się jeździć. Będę więc musiał kupić pół tuzina nowych kalesonów, tudzież welocyped…na raty.

Więcej informacji o sportowych sukcesach polskich kobiet
można znaleźć w książce Sportsmenki

Bicyklami interesowały się również panie. W ostatnich latach XIX wieku z inicjatywą utworzenia Warszawskiego Klubu Cyklistek wyszła dwudziestokilkuletnia Karolina Kocięcka. Pomysł wówczas władze carskie odrzuciły, ale nie zatrzymało to kobiecej mody na rowery, co nie u wszystkich wywoływało entuzjazm.

Damy początkowo próbowały jeździć na bicyklach swoich długich spacerowych sukniach, co jak nietrudno się domyślić, rychło okazało się wyjątkowo niepraktyczne. Szyto zatem specjalne spódnice na rower, ale bardziej odważne panie, nie zważając na docinki, ubierały strój typowo męski. To wystarczający powód, by konserwatywne społeczeństwo patrzyło krzywo na takie damskie zachowanie. Pojawiały się opinie, że jazda na rowerze jest szkodliwa dla zdrowia kobiety, a przede wszystkim na możliwość zajścia w ciążę. Rower też nie cieszył się w tych kręgach uznaniem. Jak przywołuje w swojej książce Sportsmenki Krzysztof Szujecki, bicykl uchodził za „przejaw ekstrawagancji, a jeżdżące nim panie określano jako czarownice makbetowskie, zmierzające na sabat na żelaznych rumakach”.

Wbrew takim głosom, to męska moda stała się z czasem wśród rowerzystek dominującą. Podobnie producenci rowerów wyszli naprzeciw oczekiwaniom i zaczęły z myślą o nich produkcję tzw. damek. I choć nie udało się przed I wojną światową powołać kobiecego klubu cyklistek, to już w 1897 roku zorganizowano pierwszy publiczny wyścig rowerowy dla kobiet. Pod Jabłoną koło Warszawy panie ścigały się na dystansie 25 wiorst (ok. 27 km). W czasie 1 godzina 1 minuta i 5 sekund wygrała wspomniana Karolina Kocięcka, która otrzymała w nagrodę pierścionek z szafirem i dwoma brylantami.

Latająca diablica

Kocięcka była warszawianką, pracującą jako ekspedientka w sklepie u zbiegu ulic Nowy Świat i Foksal. Była typową chłopczycą, zafascynowaną kolarstwem. Początkowo brała udział w męskich wyścigach pozakonkursowo, ale gdy okazało się, że młoda dziewczyna ma do tego „dryg”, to organizatorzy sami zabiegali o jej udział. Kocięcka to wykorzystywała i starała się, by obok niej startowały również inne kobiety. I tak wyścigi, które miały być wyłącznie dla mężczyzn, stawały się wyścigami mieszanymi.

Karolina Kocięcka

Udział już w takich zawodach dał Kocięckiej sporą sławę. Zabiegano o jej udział w wyścigach nie tylko na ziemiach polskich, ale także w innych krajach. Niebywałym jej triumfem okazał się wyścig na drewnianym torze w Petersburgu, gdzie nie tylko wygrała z grupą 19 czołowych kolarzy z Europy, lecz również ustanowiła kobiecy rekord świata. Był to 12-godzinny wyścig. Kocięcka dotarła do mety sama, bo jej rywale padli ze zmęczenia. Po tym zwycięstwie Polkę zaczęto nazywać „Latającą diablicą”. Nie był to jej ostatni rekord. W Symbirsku okazało się, że jest najszybsza na świecie na dystansie 100, 300 i 400 wiorst.

W 1900 roku wyruszyła z Warszawy do Paryża na Wystawę Światową. W 15 dni ustanowiła na tej trasie kolejny kobiecy rekord. W tym samym roku wzięła udział w 700-kilometrowym wyścigu Petersburg-Moskwa. Nie był to łatwy wyścig. Na pierwszych etapach Kocięcka była ostatnia. Panowała też fatalna pogoda – ulewy i silny wiatr. Jednak Polce na tyle udało się odrobić straty, że ostatecznie zajęła 9. miejsce.

Pomimo jednak takich sukcesów nie wszyscy akceptowali to czym się zajmuje. Rodzina ją wyklęła, a na ulicach była przedmiotem drwin. To jej widocznie nie zrażało, bowiem jeszcze przed I wojną światową zainteresowała się sportem motocyklowym, co dla kobiety było już szczytem ekstrawagancji. Dość powiedzieć, że Kocięcka była jedną z pierwszych kobiet, która zdała w Paryżu egzamin na prawo jazdy.

Dalsze losy polskiej mistrzyni są nieznane. W 1934 roku udzieliła jeszcze wywiadu na temat swoich dawnych sukcesów rowerowych. Potem już cisza. Niemniej Kocięcka na trwale zapisała się w historii nie tylko polskiego, ale i światowego kolarstwa. Była jedną z pierwszych kobiet na świecie, które brały udział w sportowych wyścigach kolarskich, w dodatku odnosząc na nich znakomite sukcesy. I wypada też stwierdzić, że Karolina Kocięcka to chyba pierwsza w polskiej historii sportowa mistrzyni. To ona łamiąc schematy otworzyła drogę kolejny polskim sportsmenką.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę Krzysztofa Szujeckiego Sportsmenki.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA