cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 19.04.2024

Szlachecki kapitalista

Michał Wojciechowski, 11.10.2017

Antoni Tyzenhauz. Obraz Jana Rustema

Był jedną z tych postaci epoki stanisławowskiej, która chciała stworzyć w Rzeczpospolitej podstawy zachodnioeuropejskiej gospodarki. Miał na swoim koncie nawet znakomite dokonania. Dzięki niemu na Litwie powstało aż 50 manufaktur. Problem był jedynie taki, że opierały się one na zwiększonej... pańszczyźnie.

Przyjaciel króla

Antoni Tyzenhauz, bo nim mowa, urodził się w 1733 r. w Nowojelni, w znakomitej rodzinie inflanckiej szlachty pieczętującej się herbem Bawół. Tyzenhauzowie przybyli z Holsztynu do Inflant w momencie pojawienia się tu Zakonu Kawalerów Mieczowych. Od 1654 r. szczycili się szwedzkim tytułem baronów, a w XVIII i XIX w. niektóre linie otrzymały tytuły hrabiowskie.

Począwszy od związania Inflant z Rzeczpospolitą Tyzenhauzowie, podobnie jak wiele innych tamtejszych szlacheckich rodów, ulegali stopniowej polonizacji. Choć nie weszli w krąg magnaterii, to byli dość wpływowi. Jednym z jej przedstawicieli był m.in. Andrzej Tyzenhauz, dworzanin i zaufany króla Jana Kazimierza.

Baronowski herb Tyzenhauzów

Ważnym momentem w życiu Antoniego był pobyt w wieku dwudziestu kilku lat w pałacu Czartoryskich w Wołczynie. W tym czasie rodzina Czartoryskich wybiła się na pierwszy ród w Rzeczypospolitej. Tworzyła ona wpływowe stronnictwo Familia, które próbowało przeforsować swoje pomysły na państwo. Na ich dworze przebywał wówczas również Stanisław Antoni Poniatowski. Będący w podobnym wieku Poniatowski i Tyzenhauz przypadli sobie do gustu, co zaowocowało przyjaźnią, która w życiu tego drugiego miała wiele zmienić.

Antoni Tyzenhauz włączył się w politykę w 1761 r., gdy wybrano go posłem na Sejm. Rok później został pisarzem wielkim litewskich, a w 1764 r. koniuszym wielkim litewskim. Te tytularne urzędy był jednak niczym wobec tego co miało wkrótce nadejść. Niespodziewanie dla wszystkich bowiem na elekcji w 1764 r. królem został obrany, jego przyjaciel, Stanisław Antoni Poniatowski, który od tego momentu stał się Stanisławem Augustem.

Nowy monarcha zorientowawszy się w poważnych brakach w królewskim skarbcu postanowił, że to właśnie jego inflancki przyjaciel otrzyma zadanie podreperowania państwowego budżetu, przynajmniej na Litwie. W 1765 r. Tyzenhauz został podskarbim nadwornym litewskim i starostą grodzieńskim, co łączyło się z zarządem wielkimi litewskimi ekonomiami.

Wielka wizja

Czy Stanisław August wiedział co planuje jego przyjaciel? Antoni Tyzenhauz uchodził za osobę skrytą i podejrzliwą, dlatego też nie był zbytnio lubiany przez otoczenie. Być może jednak zwierzał się Poniatowskiemu ze swoich śmiałych planów. Za tym mogłoby świadczyć to, że to właśnie Tyzenhauzowi powierzano misję, jak to byśmy dzisiaj nazwali, ratowania finansów publicznych.

Po objęciu nowego urzędu Antoni zabrał się energicznie do pracy. Zaczęło się od manufaktur. W okolicach Grodna powstało ich 18, a na całej Litwie aż 50. Produkowały niemal wszystko, od karet i powozów przez płótna i konfekcje, karty do gry na karabinach i innej broni kończąc. Obok nich pojawiały się również młyny, olejarnie, browary oraz huty. Z miesiąca na miesiąc na Litwie rodziły się, jak na owe czasy, prawdziwe okręgi przemysłowe.

Nie był to jednakże koniec przedsięwzięć podskarbiego. Obrał on sobie bowiem za cel nie tylko odmianę gospodarczą Litwy, ale również kulturalną, edukacyjną czy nawet militarną. W Grodnie założył szkołę dla mierniczych, szkołę budowlaną, weterynaryjną, baletową i korpus kadetów. Kadrę do nich sprowadzał nierzadko z zagranicy, jak baletmistrza Francois Ledoux z Paryża. W 1776 r. z inspiracji podskarbiego w mieście zaczęła się ukazywać „Gazeta Grodzieńska” – jedno z pierwszych czasopism na Litwie.

W Homolnicy, na przedmieściach Grodna Antoni Tyzenhauz dokonał wielkiej przebudowy. Stworzył piękny pałac, który otaczało 80 nowych budynków. Zmiany dotknęły również inne miejscowości. Podlaskie Kryki uzyskały dość oryginalny graniasty rynek. W prace budowlane w pobliskiej Sokółce zaangażował włoskich architektów. Wokół manufaktur zaczęły rosnąć osady robotnicze. Na potęgę budowano nowe domy i pałace. Urządzano parki i ogrody. Utwardzano także drogi, tworzno kanały i poszerzano koryta rzek.

Nie można mieć wszystkiego naraz

Wielkie przedsięwzięcia Tyzenhauza miały jednak swoje wady. Podskarbi realizując te wszystkie projekty jednocześnie napotkał na spore problemy. Nagle okazało się, że na stworzenie naraz tylu manufaktur i innych zakładów pracy nie ma zwyczajnie pieniędzy. Chcąc zaoszczędzić Tyzenhauz postanowił zaprzęgnąć do pracy pańszczyźnianych chłopów. Problem w tym, że w zarządzanych przez niego dobrach nie obowiązywała pańszczyzna od czasów Jana III Sobieskiego.

Podskarbiego to jednak nie zraziło. Zniósł obowiązujące czynsze i nakazał odrabianie pańszczyzny w manufakturach. Gdy nadal brakowało ludzi do pracy zaczął zmuszać do niej już wszystkich mieszczan, Żydów, a nawet młode dziewczyny.

Pałac Stanisławów w Grodnie wybudowany przez Antoniego Tyzenhauza dla swego przyjaciela, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Do budowy tej rezydencji podskarbi sprowadził włoskiego architekta Giuseppe de Sacco. Obraz Napoleona Ordy. 

Rezultatem tego był wybuch w czerwcu 1769 r. powstania szawelskiego. Była to jak na owe czasy sytuacja dosyć specyficzna, gdyż w Rzeczpospolitej, w odróżnieniu od innych państw europejskich, bardzo rzadko dochodziło do poważnych wystąpień chłopskich.

Po kilku tygodniach rebelię udało się stłumić siłami litewskimi i rosyjskimi. Podskarbi cieszył się jeszcze wtedy zaufaniem króla, więc mógł dalej realizować swoje plany. Szybko zaczęły się pojawiać jednak kolejne mankamenty. Nie wszystko bowiem było zaplanowane tak jak należy.

Do hut i manufaktur często brakowało surowca, który trzeba było ściągać niekiedy z daleka. To wpływało na cenę, a ta z kolei na popyt produktów. Na niektóre z nich zresztą w ogóle nie było zapotrzebowania, jak np. karety.

(Nie)piękna katastrofa

Problemy Tyzenhauza cieszyły liczne grono jego przeciwników. Decydujący atak na niego postanowiono przeprowadzić w 1780 r. Z inspiracji rosyjskiego ambasadora Otto von Stackleberga powstała specjalna komisja, która miała zbadać co się dzieje w zarządzanych przez Tyzenhauza majątkach. Wynikiem tej lustracji było pozbawienie go nadzoru nad litewskimi dobrami króla. Zarzucono mu również niszczenie inicjatywy kupieckiej, przywrócenie pańszczyzny i malwersacje na 30.000 złotych. Na podskarbiego zaczęła się regularna nagonka i to zarówno przyszłych targowiczan, jak i członków późniejszego obozu patriotycznego.

Nie był to koniec kłopotów. W 1782 r. żona rosyjskiego majora Maria Teresa Dogrumow, którą wprowadził na warszawskie salony nie kto inny jak ambasador Stackleberg, zaczęła rozgłaszać plotki, że Tyzenhauz jest zamieszany w spisek na życie króla. Była to oczywista bzdura, lecz dla Antoniego było to już za wiele.

Podskarbi wycofał się z życia publicznego. Dobra grodzieńskie objął po nim Franciszek Rzewuski. Tyzenhauz miał w tym czasie opuszczać Grodno pieszo i samotnie. Zaszczuty, zapadł później na zdrowiu i zmarł 31 marca 1785 roku w Warszawie, mając zaledwie 52 lat.

Poniósł niewątpliwie wielką porażkę. Krytykował go Stanisław Staszic podając jako negatywny przykład, jak nie należy uprzemysławiać kraju. Bronił go jednakże Melchior Wańkowicz, widząc w nim wielkiego wizjonera, który padł ofiarą niecnych intryg. Niewątpliwie był jednym z tych, którzy najbardziej zmienili oblicze Grodzieńszczyzny i Podlasia.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA