W niedawno otwartym Domu Historii Europejskiej w Brukseli figurka przedstawiająca Józefa Piłsudskiego została umieszczona, ku zgorszeniu niektórych, obok wizerunków jugosłowiańskich i węgierskich dyktatorów. Czy rzeczywiście naszego Marszałka można tak łatwo zakwalifikować do tej grupy?
Niezwykły dyktator
Józef Piłsudski dyktatorem niewątpliwie był. Tyle że dyktatorem niezwykłym. Przede wszystki był nim dwukrotnie. Po raz pierwszy w okresie od listopada 1918 do lutego 1919 r., kiedy pełnił urząd Tymczasowego Naczelnika Państwa. Wtedy to udało mu się w krótkim czasie skupić swoich rękach niemal całą pełnie władzy na obszarze dawnej Kongresówki i części Galicji. Jak to wówczas określano: władza sama pchała się do jego rąk. Tylko co on z nią zrobił?
Nie zachował jej dla siebie, jak można było się spodziewać i do czego niektórzy go namawiali. Postawił na demokrację. Rozpisał wybory, powołał sejm i rząd. Dał początek systemowi parlamentowo-gabinetowemu w Polsce. Sąsiad Piłsudskiego z Domu Historii Europejskiej admirał Miklos Horthy będący w podobnej sytuacji po zdławieniu na Węgrzech bolszewickiej rewolucji wybrał inną drogę. Z przeciwnikami krwawo się rozprawił i zamiast demokracji wybrał dyktaturę.
Okres pierwszej dyktatury większość historyków ocenia jako najlepszy czas w życiu Komendanta. O wiele bardziej kontrowersyjne są wydarzenia po maju 1926 r., kiedy Piłsudski znów sięgnął po władzę. Jednak i tym razem była to dyktatura bardzo osobliwa.
Rozpoczynając zamach majowy Marszałek nie dążył do krwawych ulicznych walk, lecz manifestacji zbrojnej, mającej wymusić odwołanie rządu Wincentego Witosa, a być może także uzyskanie jakiegoś dodatkowego wpływu na armię i pewną ogólną pieczę nad biegiem spraw w kraju. Nie do końca jednak poszło po myśli Piłsudskiego. Osiągnięcie tych celów kosztowało życie 379 osób. W większości cywili, przyglądających się walkom i traktujących je jako rozrywkę. Komendant otrzymał też całą władzę, gdyż ustąpił z urzędu nie tylko premier Witos, ale i prezydent Stanisław Wojciechowski. Piłsudski mógł zatem obsadzać i rząd, i stanowisko głowy państwa. I wtedy kolejny raz wycofał się.

Po zamachu majowym pozornie nic się nie zmieniło. Marszałek został nawet wybrany prezydentem, lecz zrezygnował na rzecz wskazanego przez siebie profesora Ignacego Mościckiego. Potem nowelizacja konstytucji, nazywana nowelą sierpniową wzmocniła kompetencje głowy państwa, jednak nie zmieniła ustoroju ustalonego z 1921 r. Józef Piłsudski w całym tym systemie władzy sprawował później urzędy raczej drugorzędne. Był ministrem spraw wojskowych, Generalnym Inspektorem Sił Zbrojnych, jedynie czasami premierem. Nic ponadto.
Najłagodniejsza z dyktatur
Niestety, tak naprawdę, poza tym zachowanym entourage demokratycznym, zmieniło się bardzo wiele. Obóz sanacyjny cieszył się autentycznym poparciem większości Polaków, lecz nie dawało mu to samodzielnej, bezwzględnej czy konstytucyjnej większość. Stąd uciekano się do różnych sztuczek. Rozwiązywano parlament, dochodziło do „cudów nad urną”, dokonywano kreatywnej interpretacji konstytucji, a w końcu następną ustawę zasadniczą przyjęto podstępem, gdy posłów opozycyjnych nie było na sali. Za Władysławem Gomułką wypada powtórzyć: władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy.
Warto jednak zauważyć, że cały czas działać mogły nieskrępowanie partie polityczne, istniała wolność słowa (choć jeżeli krytyka władz była zbyt daleko idąca to można było zostać pobitym przez „nieznanych sprawców”). Sanacja miała co prawda swoich więźniów politycznych, ale bardziej w charakterze wyjątków. Najhaniebniejszy był oczywiście proces brzeski przywódców Centrolewu, lecz poza nimi autentycznie represjonowanych było stosunkowo niewielu.

Niektórzy przywołują jeszcze jako przykład krwiożerczości reżimu sanacyjnego Berezę Kartuską. Było to jednak miejsce, gdzie umieszczano głównie terrorystów z komunistycznych czy ukraińsko-nacjonalistycznych organizacji i zdecydowanie bliżej mu było do więzienia o zaostrzonym rygorze niż niemieckiego obozu koncentracyjnego. Obecnie placówki ostrzejsze niż polska Bereza prowadzi „ostoja demokracji”, czyli Stany Zjednoczone.
Polska sanacyjna była dyktaturą, ale najłagodniejszą z wówczas istniejących. Co więcej, choć opozycja w II RP nie mogła wygrywać wyborów to z czasem wywarła taki wpływ na opinie publiczną, że władza musiała zmienić swój kurs na bardziej proendecki.
Być jak Mojżesz
Gdzie w tym wszystkim był Piłsudski? Wrócił on właściwie do swego pierwotnego planu sterowalnej demokracji. Choć nie pełnił żadnej wysokiej funkcji to miał decydujący wpływ na wszystkie decyzje w państwie. Jego wola była ostateczną instancją, lecz znowu nie nadużywał tej władzy. Uważał, że Polakami nie da się rządzić w sposób wprost dyktatorski. Potrzebne są im wprawdzie rządy silnej ręki, ale takie które dadzą im poczucie bezpieczeństwa, a nie będą ingerować w każdą strefę w życia. Wśród miłujących wolność Polaków to by po prostu nie przeszło.

Piłsudski był zatem kimś na kształt króla, ojca narodu, do którego można się zawsze odwołać, gdy coś idzie nie tak. W III RP podobną rolę przypisywano Janowi Pawłowi II.
Marszałek zresztą uważał stan swojej nadrzędności za przejściowy. Nie widział, aby ktokolwiek nadawał się do odgrywania tej roli, jaką on pełnił wówczas w państwie. Trudno się dziwić. Jeśli przeczyta się zachowane relacje z kontaktów z Komendantem aż nadto widoczna jest przepaść intelektualna dzieląca go od ludzi, z którymi miał styczność.
Warto też dodać, że w okresie międzywojennym dyktatura jako forma sprawowania władzy cieszyła się we Europie sporą popularnością, w szczególności w nowopowstałych państwach. W naszym regionie jedynie Czechosłowacja zachowała system demokratyczny, lecz jeżeli się jemu bliżej przyjrzeć to można zauważyć sporo analogii do Polski. W Czechosłowacji podobną rolę do Piłsudskiego sprawował bowiem dożywotni prezydent Tomasz Masaryk, w którym też widziano kogoś na kształt ojca narodu.
Józef Piłsudski chciał niczym Mojżesz przeprowadzić Polskę przez ten najgorszy początkowy okres, by potem mogła ona już sobie sama radzić. Z tego względu powstała konstytucja kwietniowa, zakładająca zdecydowane wzmocnienie władzy wykonawczej, skupionej głównie w rękach prezydenta. Na tym urzędzie Komendant widział Walerego Sławka. Demokracja miała powrócić do formy niesterowalnej.

Marszałka do kupienia tylko w Sklepie Wokulskiego
Z tych planów po śmierci Marszałka nic nie zostało. Zdemoralizowana elita sanacji [sic!] nie chciała ani dzielić się, ani tym bardziej ustępować z władzy. Autorytaryzm pozostał, a kult jednostki przeniósł się na zupełnie niepasującego do roli politycznego przywódcy Edwarda Rydza- Śmigłego.
Trzeba jednakże stwierdzić, że choć może wydać się to dziwne, to Piłsudski w czasie swoich dwukrotnych dyktatorskich rządów pozostawał demokratą. Oczywiście, była to demokracja silnej władzy wykonawczej, ale jednak do końca życia Marszałek wierzył, że nie da się rządzić Polakami za pomocą bata. I nie tylko z tego względu Józef Piłsudski zasługuje na godniejsze miejsce w Domu Historii Europejskiej w Brukseli.