cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 29.03.2024

III RP – państwo niedojrzałe

Jakub Wojas, 04.06.2018

Sala plenarna Sejmu RP (Adrian Grycuk/CC-BY-SA 3.0/Wikimedia Commons)

29 lat wydaje się być okresem, w którym człowiek jest już osobą dojrzałą, która wie czego chce i wie jak to osiągnąć. Teoretycznie z państwami powinno być podobnie. Niestety, III Rzeczpospolita nie zalicza się do tej kategorii.

Polska z Gombrowicza według Giedroycia

Niedawno Telewizja Publiczna w godzinach późnowieczornych przypomniała film dokumentalny z 1994 r. pt. „Redaktor”. Jego tytułowym bohaterem jest oczywiście twórca i redaktor naczelny paryskiej „Kultury” Jerzy Giedroyc, który w tym nagraniu opowiada nie tylko o prowadzeniu legendarnego pisma, ale również wytyka błędy współczesnej Polski. Słysząc te uwagi można odnieść bardzo dziwne i niepokojące wrażenie.

Redaktor określa bowiem Polskę mianem „kraju z Gombrowicza” – niedojrzałym, które nie może ani stać się imperium, ani być Czechami. Giedroyc zwraca także uwagę na nieustanny polski klientyzm, który przed wojną charakteryzował się wiszeniem u klamki Anglii i Francji, a teraz Stanów Zjednoczonych. Wytykał ponadto polski kompleks niższości – ciągłe ślepe naśladowanie Zachodu i bezmyślne wyrzekanie się tego co polskie. Natomiast w skali całego społeczeństwa denerwował redaktora rozbujały nacjonalizm i to, że właściwie „to my tylko Węgrów lubimy”. Kolejny mankament to brak poczucia praworządności i poszanowania instytucji państwowych. Zdaniem twórcy „Kultury” w elitach panuje nieumiejętność budowania strategii i planów na dziesięciolecia, a nie tylko na teraz. Od wypowiedzenia tych słów minęły 24 lata i dziś są one chyba jeszcze bardziej aktualne.

 

Określenie Polski mianem kraju niedojrzałego przypomniała mi scenę ze spektaklu „19. Południk” Juliusza Machulskiego, gdzie amerykańska ambasador uzasadniając kolejny rozbiór Polski mówi, że w środku Europy „nie może istnieć państwo, które ani zdechnąć, ani narodzić się nie potrafi". Coś w tym jest. Konia z rzędem temu, który wskaże jak nasze elity wyobrażają sobie Polskę nie za 4 czy nawet 8 lat, ale za 30 czy 40. Jaki jest cel? Jaka jest ta Polska ze snu?

Od ściany do ściany

Obecna Polska miota się pomiędzy różnymi, nawet skrajnymi koncepcjami i strategiami. Warto chociażby zwrócić uwagę jak przebiega tzw. modernizacja armii. Tu było chyba wszystko: armia z poboru i stopniowe przechodzenie na zawodowstwo, potem nagle gwałtowne przejście na zawodowstwo, a następne rozpaczliwe szukanie rezerw. Pomysły na wojsko rzucano i rzuca się nadal jak z rękawa, eksperymentując nieustanie na żołnierzach i zakupach sprzętowych. Średnio, nie co 4, a co 2 lata wywala się wszystko do kosza i rozpoczyna się „modernizację” niemal od nowa.

Braki w realizacji długofalowych strategii są także dobrze widoczne w polityce zagranicznej. Po 1989 r. przyjęliśmy jasny i słuszny cel – ściślejszego złączenia się z Zachodem, dołączenia do NATO i UE. Niestety, nikt się nie zastanowił, co będzie potem, jak już te cele osiągniemy. Być może w tej pogoni za Zachodem umknęło nam coś ważnego. Krąży anegdota, że polski minister spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski zaraz po rozpadzie ZSRR dostał propozycję od swojego białoruskiego odpowiednika, by Polska i Białoruś stworzyły wspólny związek państwowy – konfederację czy nawet federację. Skubiszewski, gdy to usłyszał miał zemdleć. Warszawa bowiem wówczas nie myślała tymi kategoriami. A szkoda, bo gdyby nawet to była mrzonka, to należało już wtedy budować sieci zależności, które wcześniej czy później by zaprocentowały.

Gmach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Adrian Grycuk/CC BY-SA 3.0/Wikimedia Commons)

Realizacja większej wizji potrzebuje konsensu nie tylko politycznego, ale i społecznego. Czegoś co uwzniośli i zespoli ludzi w wokół konkretnego celu. W II RP – była to modernizacja – Gdynia, tzw. szklane domy. Dla poprzednich pokoleń była to sama idea niepodległości. Dziś takie idee, wizje wielkiego skoku są nadal wysuwane, ale żyją one nie dłużej niż jedna-dwie kadencje. Poprzednia ekipa przygotowała program „Polska 2030”. Obecna wyrzuciła go do kosza i realizuje własny, nieskondensowany na razie w jednym dokumencie program, w którym aczkolwiek można znaleźć bardziej dalekosiężne projekty, jak Centralny Port Komunikacyjny. Jednakże ten pomysł jest nieustanie krytykowany przez opozycję, a to oznacza, że w przypadku zmiany władzy zostanie najpewniej utrącony. I tak możemy się przerzucać od ściany do ściany, poruszając się zbyt wolno jak na nasze możliwości.

Jak wydorośleć

Przewaga III RP nad II RP, bo rzeczywiście ona jest, wynika głównie ze szczęścia. Obecna Polska ma stabilne granice, rosnącą gospodarkę, nie ma problemu z analfabetyzmem. Bieda jest, ale nie aż taka jak przed wojną. Rosja może i nadal imperialna, ale jednak oddalona w znacznej mierze od nas pasem państw, a Niemcy nie są już tak wojownicze, ani rewizjonistyczne.

Jednak w tym wszystkim jest największy problem. Przez ostatnie 29 lat mieliśmy chyba najlepszą koniunkturę w swojej historii. Wojna nam nie groziła, gospodarka się rozwijała, a jednak coś nam umknęło. Giedroyc wytykał Solidarności, że w 1989 r. zachowywali się jak dzieci we mgle, kompletnie nie wiedzieli co dalej robić. Porównywał to z zachowaniem polskiej delegacji na konferencji wersalskiej. Tam Polacy potrafili uzasadnić każde swoje roszczenie terytorialne i przedstawić szczegółowy plan rozwoju na dziesięciolecia.

Nie wierzę, żeby politycy byli w stanie sami z siebie dojść do porozumienia przynajmniej w dwóch kwestiach, które zazwyczaj powinny być obiektem ogólnonarodowego konsensu, czyli wojska i polityki zagranicznej. Pewien program i wizja Polski marzeń, a może bardziej Polski niegombrowiczowskiej – Polski dojrzałej, która wie czego chce i do czego dąży musi się narodzić w społeczeństwie. Przywrócenie pamięci Żołnierzom Wyklętym to głównie zasługa działań społecznych. I choć Wyklęci wzbudzają dziś kontrowersje, to odrzucenie i potępienie ich en masse jest już niewyobrażalne. Podobnie w innych kwestiach społeczeństwo, czy raczej opinia pubiczna, może narzucić pewne schematy myślenia i rzeczy, które nie podlegają dyskusji – na zasadzie „taka polityka w Polsce nie przejdzie”.

Popatrzmy na społeczeństwo szwajcarskie, które wielokrotnie w referendum odrzucało możliwość zmniejszenia nakładów na obronę. Natomiast w Polsce, która położona jest w daleko niebezpieczniejszej części kontynentu ciągle pojawiają się głosy kwestionujące zwiększenie pieniędzy na wojsko. Dziwić też może, że pomimo naszych przykrych doświadczeń historycznych, ciągle u nas występuje nadmierne wręcz zaufanie do dalekich sojuszników. Te pytania można mnożyć: odnosząc je do kwestii poszanowania prawa i instytucji państwowych, haniebnego posługiwania się nacjonalistyczną retoryką, braku spójnej polityki wschodniej czy poświęcania interesu państwa w imię interesów partyjnych. Ustalenie dopiero pewnych zasad w tych podstawowych zagadnieniach i bezlitosne rozliczanie polityków z ich naruszenia pozwoli na wejście III RP w okres dorosłości.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA