Barbara Radziwiłłówna niedługo cieszyła się swoim szczęściem jako królowa Polski i żona ukochanego Zygmunta Augusta. Zmarła pół roku po swojej koronacji, 8 maja 1551 r. Dla króla pozostała miłością życia nawet po śmierci. Niektórzy postanowili to wykorzystać.
Miłość życia
Barbara Radziwiłłówna była córką hetmana i kasztelana wileńskiego Jerzego Radziwiłła. Już w wieku 17 lat, w 1537 r. została żoną wojewody trockiego Stanisława Gasztołda. Małżeństwo nie trwało jednak długo. Gasztołd w 1542 r. zmarł bezpotomnie mając zaledwie 35 lat. Zgodnie z ówczesnym prawem majątek zmarłego w takiej sytuacji przejmowało państwo.

W październiku 1543 r. na Litwę w celu uregulowania spraw spadkowych przybył Zygmunt August. Wtedy to po raz pierwszy miało miejsce spotkanie między przyszłymi małżonkami. Król całkowicie stracił głowę dla swojej poddanki. Pobyt przedłużał kilkukrotnie, a potem co raz wracał na Litwę, by spotkać się z ukochaną.
15 czerwca 1545 r. odeszła z tego świata dziewiętnastoletnia żona Zygmunta Augusta, Elżbieta Habsburżanka. Liczono, że młody jeszcze król ożeni się z kimś ze znamienitego rodu panującego. Typowano m.in. Marię, córkę króla Anglii Henryka VIII czy królewnę francuską Małgorzatę. Tymczasem romans monarchy z Radziwiłłówną trwał w najlepsze. W końcu, w sierpniu 1547 r. Zygmunt August w tajemnicy wziął ślub z Barbarą.
Walka o uznanie tego małżeństwa była niełatwa. Nie chciała się zgodzić na to ani szlachta na sejmie, ani wdowa po Zygmuncie Starym, matka Zygmunta Augusta królowa Bona. Wtedy rozpętała się prawdziwa kampania nienawiści przeciwko Radziwiłłom, jak i samej Barbarze, którą starano się ukazać w jak najgorszy sposób. Królewską małżonkę nazywano wielką nierządnicą. Wojewoda sandomierski Jan Tęczyński mówił, że wolałby, aby w Krakowie sułtan rządził niż ona została królową. Prymas Dzierzgowski sugerował, że można stwierdzić nieważność małżeństwa. Król pozostał jednak nieugięty i 7 grudnia 1550 r. koronowano Barbarę na królową.
Radziwiłłówna sądziła, że danie Zygmuntowi Augustowi męskiego potomka poprawi jej nie najlepszy wizerunek. Nie mogąc zajść w ciążę rozpoczęła niebezpieczną kurację bezpłodności „domowymi sposobami”. Zażywała bądź wcierała w siebie różnego rodzaju mikstury i preparaty, nierzadko wprawiające ją w złe samopoczucie. To one mogły wywołać zakażenie, a w konsekwencji nowotwór narządów rodnych, który prawdopodobnie był przyczyną śmierci.
Z czasem królowa zaczęła gwałtownie chudnąć, gorączkować. Zapach, jaki nad nią się unosił był rzekomo nie do zniesienia. Wzmagało to tylko plotki, że jest to choroba weneryczna, będąca efektem zbyt rozwiązłego trybu życia.

Mimo wszystko cały czas przy ukochanej, aż do jej śmierci, czuwał Zygmunt August. Odejście królowej wywołało u niego depresję. Monarcha zarządził pogrzeb w katedrze wileńskiej i osobiście wyruszył w kondukcie z Krakowa. Potem wpadł w rodzaj mani. Pragnął choćby na chwilę ujrzeć Barbarę. I wtedy na wawelskim dworze zaczęły się dziać naprawdę dziwne rzeczy.
Mistrz Twardowski wywołuje ducha
Spotkanie ze zmarłą królową można było zaaranżować tylko w jeden sposób - poprzez wywołanie z zaświatów. Zgodnie z legendą miał to uczynić na Wawelu już niedługo po śmierci Barbary słynny mistrz Jan Twardowski. Gdy w trakcie seansu Zygmunt August ujrzał ukochaną to momentalnie rzucił się na nią i chciał całować. Twardowski w ostatniej chwili go jednak odciągnął, a wtedy postać znikła.
Jan Twardowski był czarnoksiężnikiem Zygmunta Augusta. Według jednej z teorii pod tym nazwiskiem krył się Niemiec z Norymbergi Lorenz Dhur (Duran), czyli „Twardy”. Z wykształcenia lekarz, który służył początkowo na dworze Albrechta Hohenzollerna w Królewcu. Potem trafił do Mikołaja Radziwiłła „Czarnego”, a stamtąd już do króla Zygmunta Augusta. Kroniki odnotowują pobyt Twardowskiego na wawelskim dworze w latach 1565–1573 jako maga, wróżbity, astrologa, a później także podkoniuszego.
W tym czasie mag miał wywoływać ducha królowej również za pomocą specjalnego lustra, w którym ukazywała się zmarła. Zwierciadło to przetrwało do dziś. Mistrz wedle legendy przekazał je biskupowi Franciszkowi Krasińskiemu, a później z kolei rodzina Krasińskich oddała je do kościoła w Węgrowie, gdzie obecnie się znajduje.

Jedyny seans spirytystyczny bez udziału Twardowskiego zanotowano w nocy z 7 na 8 stycznia 1569 r. Ducha zmarłej Barbary wywoływała czarownica z Błonia. Schemat był podobny, Zygmunt rzucił się na królową, lecz wówczas mara zniknęła.
Intryga dworzan
Czy duchy naprawdę nawiedzały wówczas wawelskie wzgórze? Są w końcu zjawiska na niebie i ziemi, które nie śniły się filozofom, lecz istnieje interpretacja tych wydarzeń, która wydaje się bardziej prawdopodobna.
Jerzy Mniszech, dworzanin królewski, który znał stan króla po śmierci ukochanej, rzekomo namówił swojego brata Mikołaja, również wawelskiego pokojowca, do uknucia intrygi. Za namową brata, Mikołaj rozpoczął poszukiwania dziewczyny, która przypominałaby Barbarę Radziwiłłówną. Odnalazł ją w klasztorze Bernardynek pod Warszawą. Była to Barbara Giżanka, córka warszawskiego mieszczanina. Żeby się do niej dostać Mniszech musiał zadać sobie nieco trudu. Przebierał się bowiem za mniszkę. Jednakże po namówieniu Barbary do niecnego planu reszta była już prosta.
Do spisku wciągnięto mistrza Twardowskiego. W czasie seansów spirytystycznych ducha wywoływano w ciemnościach, co powodowało że królowa ukazywała się w półmroku. W rzeczywistości była to Giżanka stojąca w oddali przy niewielkim świetle, lecz na tyle dużym, by król mógł się zorientować, że to jego ukochana. Gdy monarcha chciał się do niej zbliżyć świecę gaszono i umożliwiano aktorce ucieczkę.
„Zabawa w ducha” pozwalała Mniszchom manipulować władcą i uzyskiwać większe wpływy. Najlepszym ruchem okazało się jednak wprowadzenie na początku 1571 r. Giżanki na Wawel, by ta stała się królewską nałożnicą. Dzięki jej pośrednictwu przeforsowywali u monarchy korzystne dla siebie decyzje. Niedługo potem kochanka Zygmunta Augusta powiła mu córkę, a niecni dworzanie do śmierci króla mogli liczyć na umacnianie potęgi swojego rodu.
Ani Giżanka, ani Minszchowie nie byli jednak oddani ostatniemu Jagiellonowi. Gdy ten umierał 7 lipca 1572 r. w swojej posiadłości w Knyszynie cała trójka zajmowała się rabunkiem jego dóbr. By zatrzeć ślady swojej działalności zadecydowali siię też uśmiercić mistrza Twardowskiego, który ich zdaniem „wiedział za dużo".
Siepacze Miniszchów dopadli maga w podlaskiej miejscowości Rzym-Mistki. Stąd wzięła się legenda, że diabli złapali Jana Twardowskiego w karczmie „Rzym". W każdej bowiem legendzie tkwi ziarno prawdy, podobnie jak w tej, że duch Barbary Radziwiłłównej krążył po wawelskim wzgórzy.