cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Środa, 24.04.2024

Dlaczego w „Lalce” Bolesława Prusa nie ma Rosjan?

Marcin Dzierżanowski, 22.05.2018

Warszawskie Krakowskie Przedmieście na pokolorowanym zdjęciu z końca XIX w.

„Lalka” Bolesława Prusa uchodzi za powieść, która doskonale oddaje realia Warszawy z II poł. XIX stulecia. Rzeczywiście, wraz z bohaterami poznajemy zarówno bogate pałace, jak i nędzne sutereny. Lecz coś tu nam nie gra. Czas akcji to przecież okres zaborów, a Warszawa leżała w zaborze rosyjskim. Zatem gdzie u licha są ci Rosjanie?

Udajemy, że ich nie ma

Musimy zadać sobie trochę trudu, by w zakamarkach pamięci odnaleźć w tej książce jakiegoś Rosjanina. Jest jeden! Suzin – kupiec i przyjaciel Wokulskiego. Tylko on mieszka w Moskwie, a z Wokulskim spotyka się przeważnie w Paryżu. Tymczasem w Warszawie według Prusa Rosjan ani widu, ani słychu. Wszyscy rozmawiają po polsku, o polskich sprawach. Jedynie urzędnicy mają jakiś dziwny rosyjski akcent, no i wszystkie transakcje są w rublach.

Trzeba jednak zastrzec, że nie chodzi tylko o „Lalkę”. W „Ziemi Obiecanej” Władysław Reymont głównymi bohaterami uczynił tylko Polaka, Niemca i Żyda, choć Rosjanie też byli znaczącą nacją tego miasta. Rosjan dziwnie brakuje również w „Nad Niemnem” Elizy Orzeszkowej czy „Rodzinie Połanieckich” Henryka Sienkiewicza. Jednocześnie w świecie realnym Rosjanie byli wszechobecni. Po miastach krążyli rosyjscy policjanci i patrole kozackie. W warszawskich Łazienkach, gdzie lubili spacerować bohaterowie „Lalki” stacjonowało carskie wojsko (sic!). Do tego dochodził cały aparat urzędniczy, cenzura oraz inne restrykcje ograniczające Polakom swobodne życie. O co zatem w tym wszystkim chodzi?

Plac Zamkowy w końcu XIX w.

Nieobecność Rosjan w „Lalce” i innych powieściach z tego okresu, a także w wielu pamiętnikach, gazetach z epoki, rysunkach i fotografiach wynikała z powszechnie przyjętego bojkotu. Po powstaniu styczniowym społeczeństwo polskie powzięło strategię udawania, że Rosjan w Polsce nie ma. Starano się, na ile to możliwe, ignorować ich obecność. Trochę przypominało to postawę dziecka, które sądzi, że po zamknięciu oczu wszystko wokół znika albo zachowanie nauczycielki, która radzi reszcie klasy „w ogóle nie zwracać uwagi” na zachowanie niesfornego ucznia. Ale cóż mieli zrobić Polacy po klęsce ostatniego zrywu? Bojkot był jedną z niewielu możliwych form protestu.

Ponadto ta strategia wzmacniał solidarność społeczną wokół sprawy polskiej. Utworzył się nawet przez to niepisany kodeks tego, co „prawdziwemu Polakowi wolno, a co nie”. Dlatego z powszechnym ostracyzmem spotykali się chociażby ci ziemianie, którzy sprzedawali Rosjanom polską ziemię. Od czci i wiary odsądzano też tych (a raczej te), którzy utrzymywali z Rosjanami lub nie daj Bóg z rosyjskim żołnierzami bliższe stosunki. Jeszcze gorzej było, gdy Polak w okresie popowstaniowym przywdziewał mundur rosyjskiego oficera. Między innymi z tego powodu tacy Polacy woleli służyć w dalekich krańcach imperium carów.

Pałac Staszica w Warszawie, przebudowany na cerkiew, koniec XIX w.

Skutkiem tego bojkotu było również to, że przebywający na ziemiach polskich Rosjanie nie mieli łatwego życia. Ograniczało się ono bowiem zazwyczaj do własnego środowiska i powodowało segmentyzację społeczeństwa. Rosjanie w Warszawie tworzyli odrębny świat – z własnymi cerkwiami, garnizonem, mieszkaniami dla swoich. Natomiast Polacy chcieli oddzielić się od tego świata szczelnym kordonem.

Po co ci Rosjanie?

No, ale wróćmy do Prusa i jego „Lalki”, gdyż bojkot to tylko jedno z wyjaśnień nieobecności Rosjan w tej powieści. Innym jest to, że zdaniem autora Polacy pogodzili się już z utratą niepodległości, dlatego nie dostrzegają Rosjan i żyją w swoim świecie. Dla mnie trochę to naciągane, ale jeżeli zwrócimy uwagę na powieści żydowskich pisarzy mieszkających w Polsce, to tam z kolei bardzo często brak polskich bohaterów. Nie wynika to z jakiejś szczególnej niechęci tych autorów do Polaków, ale z tego, że to są opowieści o żydowskiej społeczności, silnie odizolowanej od reszty społeczeństwa. Polacy tam nie byli do szczęścia potrzebni. Podobnie mogło być w społeczności polskiej z Rosjanami.

Święto trąbek na obrazie Aleksandra Gierymskiego

W „Lalce” autor jednak przemycił między słowami kilka wątków wskazujących na złą sytuację na ziemiach polskich pod carskim butem. Szlangbaum uskarża się na cenzurę. Rzecki mówi o demonstracjach studentów-socjalistów. Gdzieś tam stary subiekt wspomina także o pobycie więzieniu w Zamościu za udział w węgierskiej Wiośnie Ludów. Sugerować to może, że Bolesław Prus przez pominięcie Rosjan próbował uniknąć problemów z wszechobecną wówczas cenzurą. To ona sprawdzała wszystkie odcinki powieści, które ukazywały się w „Kuryerze Codziennym”. Ten z 20 kwietnia 1880 r. został nawet w całości przez nią zdjęty. Prus wolał zatem dla bezpieczeństwa posługiwać się językiem ezopowym – aluzjami, półsłówkami przemycał informacje, że źle się dzieje.

Kubki z wizerunkami bohaterów Lalki, a także inne
​​​​​gadżety historyczne do kupienia tylko w Sklepie Wokulskiego.

Autor „Lalki” próbował jednak zerwać zarazem z panującymi w polskiej społeczności zasadami. Wokulski handluje przecież z Rosjanami, przyjaźni się z Rosjaninem, załatwia nawet dostawy dla rosyjskiego wojska na wojnie bułgarskiej, a mimo wszystko budzi w nas sympatię. Choć „Lalce” daleko do powieści tendencyjnej, to Prus wydaje się opowiadać się za większą racjonalizacją walki o niepodległość, a przede wszystkim zwiększeniem wysiłków na rzecz podnoszenia z nędzy mas polskiej ludności.

Pod tym względem postawa autora „Lalki” wzbudza kontrowersje również dziś. W 2015 r. poeta i prozaik Jan Polkowski w artykule w tygodniku „wSieci” nazwał powieść Bolesława Prusa, „pamfletem na polskość”. Wśród licznych zarzutów wobec tej książki pojawił się także ten dotyczący „zniknięcia obrazu rusyfikowanego kraju”. Zarzut kompletnie nietrafiony (podobnie jak wiele innych). Pomijając to, że w warunkach cenzury byłoby to trudne, a biorąc pod uwagę fakt, że panował rzeczony bojkot, a Prus i tak wskazywał, że rosyjska władza do najprzyjemniejszych nie należy, to trzeba uznać, że autor „Lalki” postąpił zgodnie z patriotyczną normą. Dla ówczesnych Polaków wystarczyło parę niedomówień, a nie pełny „obraz rusyfikowanego kraju”, bowiem Rosjan mieli już oni po dziurki w nosie.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA