cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 28.03.2024

Dlaczego Polska przegrała zwycięską wojnę z bolszewikami?

Jakub Wojas, 20.09.2020

Polscy żołnierze na froncie wojny polsko-bolszewickiej

Mimo że wojnę polsko-bolszewicką Polska oficjalnie wygrała, to nawet tuż po podpisaniu traktatu pokojowego w Rydze wśród bardzo wielu Polaków pojawiło się poczucie niedosytu. Biorąc pod uwagę chociażby plany Józefa Piłsudskiego, to wynegocjowana granica wschodnia jawiła się jako coś w rodzaju nagrody pocieszenia. Co zatem poszło nie tak w trakcie tego konfliktu, skoro zwycięzca nie mógł podyktować własnych warunków pokoju?

Profesor Andrzej Chwalba w swojej najnowszej książce Przegrane zwycięstwo sugeruje, a w wywiadzie dla naszej redakcji mówi już wprost, że tym błędem nie były, jak się najczęściej uważa, źle prowadzone przez stronę polską rokowania w Rydze, ale podjęcie się wyprawy na Kijów oraz nie zawarcie z Rosją Sowiecką traktatu pokojowego gdzieś na początku roku 1920. 

Zobacz także:

Nasz wywiad z prof. Chwalbą na temat jego książki

Teza ta nie jest nowa, bowiem po raz pierwszy podnoszono ją już w czasie wielkiego odwrotu spod Kijowa. Profesor Chwalba przekonuje, że propozycje pokojowe bolszewików z przełomu 1919/1920 były szczere. Sowieci potrzebowali chwili oddechu, by okrzepnąć, by znów ruszyć na wschód. W książce autor jest jednak bardzo powściągliwy w wysuwaniu jednoznacznych ocen i wskazuje, że na początku 1920 roku pojawiły się plany (jeszcze dosyć ogólne) ataku na Polskę. Profesor zaznacza, że nie wiadomo też na jak długo taki pokój okazałby się trwały. Jednakże w kontekście tego co się działo później Andrzej Chwalba kreśli bardzo wyraźny obraz, z którego wynika, że najwięcej mogliśmy od bolszewików uzyskać negocjując pokój w pierwszych miesiącach 1920 roku. Rok później nasza pozycja, mimo militarnego zwycięstwa, była gorsza.

Więcej na temat niewykorzystanych szans w trakcie wojny
polsko-bolszewickiej można znaleźć w książce
Przegrane zwycięstwo

Profesor Chwalba jest w swojej książce bardziej bezstronnym badaczem, niż publicystą historycznym w stylu Piotra Zychowicza. Nie ma tu zatem ostrych oskarżeń, lecz zestawienie faktów, które każą nam inaczej spojrzeć na ten konflikt i to nieomal pod każdym względem. Z książki dowiadujemy się o słabości polskiego wojska, zmęczeniu społeczeństwa czy błędach polskich polityków i dowódców, a zwłaszcza Józefa Piłsudskiego. Nie ma tu jednego wiodącego wątku (w stylu Polska powinna zawrzeć pokoju z Sowietami na początku 1920 roku), lecz przekrojowy obraz konfliktu. Wnioski z zaprezentowanego przeglądu dokumentów, wspomnień, faktów nasuwają się czytelnikowi same. Wojna polsko-bolszewicka była przegranym zwycięstwem, bo przelicytowaliśmy. W Rydze nie można było zawrzeć lepszego dla nas pokoju, ale też Sowieci nie osiągnęli swoich celów. To był remis, ze wskazaniem, bo militarnie to my byliśmy górą.

Czy gdyby pokój zostałby zawarty np. w kwietniu 1920 roku to nasza sytuacja byłaby lepsza? Profesor Chwalba skutecznie przekonuje, że wtedy można było najwięcej wynegocjować. Chociaż jednocześnie zastrzega, że nie ma pewności, czy oferta Sowietów nie była tylko zasłoną dymną, a zawarty pokój nie zostałby wkrótce potem przez bolszewików zerwany, to trudno znaleźć na rzecz tego przekonujące argumenty. Opcja ataku na zachód w sowieckich planach na początku 1920 roku wydaje się być konsekwencją unikania przez Polaków podjęcia rokowań. Armia Czerwona, jak się okazało miała duże zdolności mobilizacyjne, ale zmagała się z równie wielkimi problemami. Poza tym, przywódcy Rosji Sowieckiej chcąc przesunąć w czasie wzniecenie światowej rewolucji, podnosili, że potrzebują dogodnego momentu, na który albo trzeba poczekać, albo go wytworzyć przez swoją agenturę, co też proste nie jest.

Z drugiej strony jednak Piłsudski był wówczas przekonany, że tak niewiele trzeba, by ziścił się jego plan „wielkiej Rzeczypospolitej” i chociażby z tego „psychologicznego” powodu zawarcie pokoju z Sowietami na początku 1920 roku było niemożliwe. Marszałek uważał, że należy właśnie teraz powiedzieć: „sprawdzam”, gdyż jego zdaniem lepsza okazja może się już nie pojawić. Bolszewickie państwo jest słabe, jeszcze tli się tam wojna domowa, a czerwona władza nie okrzepła. I tu wypada się zgodzić z profesorem Chwalbą, że Piłsudski się przeliczył. Jednak nie potępiałbym Komendanta za to, że się odważył na taki ruch. Gdyby tego nie zrobił, to nie tylko on sobie sam, ale też inni, i to zapewne do dziś, wyrzucaliby mu, że zmarnował wielką szansę na realizację swojego projektu.

Józef Piłsudski ze sztabem w trakcie wyprawy kijowskiej

W porażce wyprawy kijowskiej dostrzegałbym brak skłonności Marszałka, by znów wbrew wszystkim, jesienią 1920 roku ruszyć na wschód, w stronę granicy z 1772 roku. Tylko czy jej osiągnięcie w ostatniej fazie wojny z bolszewikami było możliwe? Autor „Przegranego zwycięstwa” uważa, że nie. Według profesora Chwalby zarówno wojsko, jak i społeczeństwo było zmęczone; nie dałoby się przekonać Polaków do ponownego ataku na Kijów, a Armia Czerwona miała jeszcze spore możliwości ściągnięcia na front nowych jednostek. Nie jestem do końca przekonany. To prawda, że żołnierze byli zmęczeni, że na Zadnieprze nie chciałoby im się iść, ale wyzwalanie przedrozbiorowych obszarów wywoływało ich entuzjazm, o czym świadczą liczne relacje. W dodatku było to wojsko idące w ferworze zwycięstwa, większe od tego z 1919 roku, a dzięki zachodnim dostawom lepiej też uzbrojone. Natomiast czerwonoarmistom, co przyznaje w swojej książce sam Chwalba, nie chciało się już walczyć. Ponadto osiągnięcie granicy przedrozbiorowej można było łatwo wytłumaczyć społeczeństwu, jako rodzaj sprawiedliwości dziejowej. Była to również naturalna linia polskich roszczeń wobec Rosji, która sama przecież uznała traktaty rozbiorowe za nieważne.

Dla piłsudczyków i nie tylko - kubek z programem politycznym
Marszałka do kupienia tylko w Sklepie Wokulskiego

Profesor Chwalba usprawiedliwia też polskich negocjatorów w Rydze na zasadzie, że nic więcej nie dało się zrobić, gdyż nasza pozycja była wtedy słaba. Równocześnie jednak w swojej książce podaje szereg cytatów dotyczących przewodniczącego polskiej delegacji Jana Dąbskiego i niskiej lotności jego umysłu. W dodatku faktyczny nr 1 w składzie Polaków – endek Stanisław Grabski był zapiekłym przeciwnikiem koncepcji Piłsudskiego, co skutkowało m.in. uznaniem sowieckich marionetkowych rządów na Białorusi i Ukrainie, co sam Andrzej Chwalba uznaje za wielkie, niewymuszone ustępstwo na rzecz bolszewików. I tu o tyle można się zgodzić z autorem „Przegranego zwycięstwa”, że z takimi ludźmi na czele rzeczywiście nie dało się nic lepszego wynegocjować.

„Przegrane zwycięstwo” nie jest książką, która wybija kij w mrowisko, aktem oskarżenia wobec ówczesnych elit czy społeczeństwa. Jest to obraz kulis tego konfliktu, nakreślony w bardzo przystępnej i ciekawej formie. Jest to także materiał do przemyśleń i lektura obowiązkowa zarówno dla rewizjonistów, jak i brązowników naszych dziejów.

Artykuł inspirowany książką Andrzeja Chwalby Przegrane zwycięstwo. Wojna polsko-bolszewicka 1918-1920





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA