cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Poniedziałek, 02.10.2023

Czy stan wojenny uchronił Polskę przed sowiecką interwencją?

Tomasz Boruta, 13.12.2021

Czołgi sowieckie podczas defilady w Moskwie w 1983 r. (foto: Thomas Hedden/domena publiczna)

Zwolennicy i twórcy stanu wojennego często usprawiedliwiają jego wprowadzenie obawą interwencji sowieckiej. Powtórka z Węgier '56 i Czechosłowacji '68 w wersji polskiej musi działać na wyobraźnie. Na ile jednak było to zagrożenie realne i czy rzeczywiście takie były motywacje gen. Jaruzelskiego i spółki?

Wejdą, nie wejdą

Na pomysł wprowadzenia stanu wojennego władza wpadła dość szybko, bowiem już we wrześniu 1980 roku. Stworzenie wolnych związków zawodowych stanowiło potężną wyrwę w systemie. „Solidarność” zaczęła gromadzić wszystkich tych, którym nie po drodze było z władzą, a teraz w dodatku była jedynym podmiotem, z którym reżim musiał się układać. W miarę rosnącego niezadowolenia sytuacją gospodarczą rządzący mogli stracić kontrolę nad społeczeństwem.

We wspomnieniach i zeznaniach ówczesnych przywódców przewija się powracające zagrożenie sowiecką interwencją. Niewątpliwie Moskwa naciskała na Polskę, by zakończyła problem z „Solidarnością”, ale własnymi siłami. Co ciekawe, to właśnie władze PRL były tą stroną, która najbardziej zabiegała o „bratnią pomoc” i tworzyła w społeczeństwie wrażenie, że wojna wisi na włosku.

Gen. Wojciech Jaruzelski przygotowujący się do odczytania komunikatu o ogłoszeniu stanu wojennego, 13 grudnia  1981 r.

Według dokumentów enerdowskich, w marcu 1981 roku to strona polska zabiegała o przedłużenie trwających na terytorium Polski manewrów wojsk Układu Warszawskiego „Sojuz 81”. 3 grudnia 1981 roku na posiedzeniu ministrów obrony państw Układu Warszawskiego z polecenia Wojciecha Jaruzelskiego wiceminister Florian Siwicki przedstawił propozycję końcowego komunikatu dla mediów:

Komitet ministrów obrony wyraził swoje zaniepokojenie rozwojem sytuacji w PRL, wytworzonej w wyniku wywrotowej działalności sił antysocjalistycznych, które stwarzają trudności w realizacji zobowiązań sojuszniczych sił zbrojnych państw członkowskich Układu Warszawskiego i stwarzają potrzebę podjęcia odpowiednich kroków w celu zapewnienia bezpieczeństwa wspólnoty w socjalistycznej Europie.

By wydać taki komunikat naciskali także Sowieci. Sprzeciwiała się natomiast Rumunia i Węgry. Ostatecznie Moskwa wydała sama podobny komunikat, ale ZSRR również nie paliło się do interwencji. Taką ewentualność na poważnie brano pod uwagę w grudniu 1980 roku. Wtedy miały odbyć się przy granicy z Polską manewry „Sojuz 80”, w których nie przewidziano udziału Polaków. Miał to być wstęp do agresji na Polskę, ale ostatecznie do niczego takiego nie doszło. Władze sowieckie dostały wyraźne sygnały z Waszyngtonu, że taka operacja spotka się z natychmiastową reakcją Zachodu, a to skutecznie ostudziło wojenne nastroje w ekipie Breżniewa. Sprawa wojny z Polską była potem praktycznie zamknięta i podjęto ją dopiero na posiedzeniu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego 10 grudnia 1981 roku właściwie tylko na skutek usilnych zabiegów generała Jaruzelskiego, by sojusznicy zareagowali na to, co się dzieje w PRL. Pomysł ten nie wzbudził jednak entuzjazmu. Jak mówił szef KGB Jurij Andropow:

Towarzysze polscy wspominają o pomocy wojskowej ze strony bratnich krajów. My jednak powinniśmy trwać zdecydowanie przy naszej decyzji o niewprowadzaniu wojsk do Polski.

Z kolei minister spraw zagranicznych Andriej Gromyko dodawał:

Nie mamy zamiaru wprowadzać wojsk do Polski. Jest to stanowisko słuszne i musimy trzymać się tego do końca. Nie wiem, jak rozstrzygnie się sprawa, ale nawet jeżeli Polska dostanie się pod władzę Solidarności, to będzie to tylko tyle. Jeśli zaś przeciw ZSRR zwrócą się kraje kapitalistyczne, które już zawarły między sobą w tej sprawie porozumienie, opatrzone rozmaitymi ekonomicznymi i politycznymi sankcjami, będzie to dla nas niebezpieczne. Musimy się troszczyć o nasz kraj, o wzmocnienie Związku Sowieckiego. To jest dla nas sprawa najważniejsza.

Najbardziej dosłownie wyraził się przewodniczący komisji Biura Politycznego KC KPZR do spraw Polski Michaił Susłow:

Jeżeli wojska wkroczą, nastąpi katastrofa. Sądzę, ze wszyscy podzielamy pogląd, że o żadnym wysłaniu wojsk nie może być mowy.

Czołgi na ulicach Zbąszynia po wprowadzeniu stanu wojennego (foto: J. Żołnierkiewicz/domena publiczna)

Słowa Susłowa nie były przesadzone. ZSRR był wówczas uwikłany w wojnę w Afganistanie i otwieranie kolejnego frontu nie tylko nie było pożądane, ale groziło poważnym uderzeniem w cały system. Interwencja w Polsce była przede wszystkim kosztowna. Liczono, że przynajmniej część jednostek Wojska Polskiego stawi zbrojny opór. Do tego dochodzić miały koszty okupacji i reakcja państw Zachodu, która mogła uderzyć w kulejącą sowiecką gospodarkę. To wszystko mogło mieć też wpływ na pozostałe państwa bloku sowieckiego, gdzie sytuacja uległaby destabilizacji. Dla Sowietów zatem już mniejszym kosztem, jak sugerował Gromyko, była jakaś forma dogadania się z „Solidarnością”.

Polskie władze natomiast przygotowując plany stanu wojennego dopuszczały możliwość, mimo jego wprowadzenia, sojuszniczego wsparcia. Była to opcja w wypadku, gdy wojsko i milicja nie będzie w stanie opanować sytuacji; gdy będzie dochodzić do masowych protestów, strajków okupacyjnych, ataków na gmach partyjne i administracyjne. Mimo że szczegóły stanu wojennego dopracowywano pod ścisłym kierownictwem Moskwy, to Sowieci nie chcieli dać żadnej gwarancji, że przy takim obrocie spraw taka interwencja nastąpi.

Fałszywy dylemat

Jest jednak jeszcze jedna interpretacja postawy polskich władz. Być może wszystkie prośby o „bratnią pomoc” były niczym innym jak mówieniem tego, co Sowieci chcieli usłyszeć, a ryzyko interwencji z góry zakładano, że jest niewielkie. Latem 1981 roku ówczesny I sekretarz KC PZPR Stanisław Kania otrzymał analizę, w której przedstawiono przewidywany przebiegł agresji ZSRR. W tym opracowaniu wskazano, że koszty takiej operacji byłyby ogromne. Wiązać się miały z wysłaniem na początek od 20 do 50 dywizji, a potem drugie tyle by okupować podbitą Polskę. Na to Sowietów nie było wtedy stać, a do tego dochodził cały szereg innych problemów, jakie wywołać miała polska wojna na arenie międzynarodowej.

Trudno przewidzieć, jaka byłaby postawa Moskwy, gdyby PZPR nadal ustępowała opozycji czy nawet podzieliła się z nią władzą. Do pojawienia się na horyzoncie widma sowieckiej interwencji było jednak jeszcze bardzo daleko.

Jednakże jeżeli uzmysłowimy sobie, że stan wojenny projektowano niemal od samego momentu powstania „Solidarności”, to z tej perspektywy wszelkie dylematy są fałszywe. Dylemat „wejdą, nie wejdą” istniał jedynie w skrajnej opcji, gdyby stan wojenny się nie powiódł. Zresztą bez żadnej gwarancji, że nawet w tej sytuacji „sojusznicy” zdecydowaliby się interweniować. Od początku też nie brano na poważnie pójścia na jakąś opcję dogadania się przynajmniej z częścią „Solidarności”, a już na pewno groźba sowieckiej interwencji nie stała na przeszkodzie do tego. Zagrożenie „bratnią pomocą” było z kolei bardzo użyteczne. Przede wszystkim służyło rozmiękczaniu postawy „Solidarności” i całego społeczeństwa w oporze przeciwko władzy, a po latach stanowiło doskonałe usprawiedliwienie dla podjętych zbrojnych działań. Dlatego trzeba było wywołać stan ciągłego zagrożenia. Nieprzypadkowo przedłużano manewry Układu Warszawskiego, a w grudniu ZOMO z pomocą desantu ze śmigłowców rozbiła strajk w warszawskiej szkole oficerów pożarnictwa. Władze PRL od początku zakładały siłowe rozwiązanie problemu „Solidarności” – razem z Moskwą albo bez niej.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA