cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 19.04.2024

Czy Pałac Saski warto odbudować?

Jakub Wojas, 25.05.2021

Pałac Saski przed II wojną światową

W „Polskim Ładzie” znalazła się kolejna obietnica odbudowy Pałacu Saskiego. „Kolejna”, bowiem to nie pierwszy raz rządzący zapowiadają odbudowę tego gmachu. Dotychczas rezultaty tego były żadne, a i nie brakuje krytyków tego pomysłu.

Rezydencja Sasów

Pałac Saski został zbudowany w drugiej połowie XVII wieku przez Jana Andrzeja Morsztyna na miejscu dawnego dworu. Dopiero w 1713 roku budynek ten stał się rezydencją polskich władców z dynastii Wettinów i częścią Osi Saskiej – założenia urbanistycznego, ciągnącego się od Krakowskiego Przedmieścia do Koszar Mirowskich. Pałac został wtedy rozbudowany o boczne skrzydła i połączony w jeden kompleks z pobliskim Pałacem Brühla. Do czasu upadku I Rzeczpospolitej rezydencja należała do saksońskich władców, choć po śmierci Augusta III pełniła już tylko funkcję saskiej ambasady.

Radykalne zmiany w wyglądzie Pałacu Saskiego nastąpiły w XIX wieku. W latach 1839-1842 na zlecenie nowego właściciela, kupca Iwana Skwarcowa i przy naciskach namiestnika Iwana Paskiewicza dokonano przebudowy rezydencji w stylu klasycystycznym. Centralna część gmachu została rozebrana, a na jej miejscu powstała charakterystyczna kolumnada.

Pałac Saski od strony Ogrodu Saskiego

W 1864 roku zaczęło rezydować tu wojsko. Najpierw rosyjskie Dowództwo III Warszawskiego Okręgu Wojskowego, a po 1918 roku Sztab Generalny Wojska Polskiego. W 1925 roku w kolumnadzie Pałacu odsłonięto Grób Nieznanego Żołnierza. W takiej formie budynek przetrwał do 1944 roku, gdy po klęsce powstania warszawskiego Niemcy wysadzili dawną królewską rezydencję. Po Pałacu pozostał jedynie fragment arkad z Grobem Nieznanego Żołnierza.

Niekończąca się historia

Pomysł odbudowy Pałacu Saskiego zaczął po raz pierwszy być na poważnie brany pod uwagę za czasów warszawskiej prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Pomimo że podjęto już pierwsze kroki do rozpoczęcia plac budowlanych i wydano na to też niemałe pieniądze, to w 2008 roku z odbudowy się wycofano. Ówczesna prezydent miasta Hanna Gronkiewicz-Waltz, która twierdziła wcześniej, że odbudowa rezydencji jest jej marzeniem i jako była prezes NBP życzyła sobie, by ta instytucja miała tam swoją siedzibę, tłumaczyła „wstrzymanie projektu” trudnościami wynikłymi z wpisania do rejestru zabytków odkrytych piwnic Pałacu, a także ograniczonym budżetem Warszawy, który dotknął finansowy kryzys.

W kolejnych latach pomysł odbudowy Pałacu Saskiego pojawiał się i znikał. Powstałe w 2013 Stowarzyszenie „Saski2018” chciało, by odbudowano rezydencję na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Nie wyszło. Ale właśnie w 2018 roku inicjatywę tę poparł prezydent Andrzej Duda. Przez kolejne lata jednak niewiele się w tej sprawie zmieniło. Trzy lata później hasło odbudowy Saskiego rzucił tym razem Jarosław Kaczyński. Czy teraz coś się ruszy? Biorąc pod uwagę, to co się działo z tym projektem wcześniej można mieć ku temu spore wątpliwości.

Kolumnada Pałacu Saskiego z Grobem Nieznanego Żołnierza

Przy każdej okazji, gdy odżywa temat odbudowy Pałacu Saskiego odzywa się jednocześnie chór krytyków: „po co budować kolejną makietę?” „Komu to potrzebne?” „Co tam będzie?” „Odbudowa zniszczy obecny kształt Placu Józefa Piłsudskiego” etc. Części tych argumentów trzeba przyznać rację. Pałac Saski w wersji przedwojennej był architektonicznie nijaki. Był to sztampowy, niczym się niewyróżniający klasycystyczny budynek. Wyjątek stanowiła jedynie kolumnada, która otwierała się na Ogród Saski i stanowiła ciekawe przejście między placem a parkiem.

O wiele bardziej interesujący był sąsiedni późnobarokowy Pałac Brühla, w którym przed wojną mieściło się Ministerstwo Spraw Zagranicznych. I trzeba przyznać, że ten budynek o znacznie lepiej nadawał się do pełnienia funkcji reprezentacyjnych niż obecny gmach MSZ przy Alei Szucha. Prezydent Duda w 2018 roku zapowiadał, że siedziba polskiej dyplomacji powróci do Pałacu Brühla, a do Pałacu Saskiego zostanie przeniesiony Senat. I to jest kolejny powód do krytyki, bowiem obecne rozwiązanie, czyli Sejm i Senat w jednym budynku jest bardzo wygodne dla parlamentarzystów. Poza tym, według niektórych wpisanie piwnic Pałacu Saskiego do rejestru zabytków uniemożliwia budowę podziemnego parkingu. Nie zgadza się z tym stowarzyszenie Saski2018, które na swojej stronie informuje, że to wcale ze sobą nie koliduje. Podobnie koszt budowy nie jest zbyt wygórowany zważywszy na fakt, że w budżecie miasta pozostaje każdego roku nawet ponad miliard złotych niewykorzystanych środków. Przykładowo, w 2016 roku Warszawa wydała jedynie 49 proc. pieniędzy przeznaczonych na inwestycje. Najprawdopodobniej to jednak z budżetu państwa sfinansowano by odbudowę Pałacu i co by nie mówić byłby to koszt dużo mniejszy niż roczna dotacja na Telewizję Publiczną.

Dlaczego warto

Pozostaje jeszcze pytanie, czy naprawdę warto wydawać na to te pieniądze? Niektórym nie podoba się, że Pałac Saski zaburzy obecną wymowę Placu Piłsudskiego. Miejsce to jest jak wielka wyrwa w sercu Warszawy, na której stoi kikut dawnej kolumnady w postaci Grobu Nieznanego Żołnierza, co stanowi wymowny symbol tragedii, jaka spotkała Polskę i jej stolicę. Warto jednak obejrzeć się też dookoła. Niezamknięta od stronu Ogrodu Saskiego przestrzeń jest czymś absurdalnym. Po drugiej stronie mamy przerośnięty pomnik prezydenta Lech Kaczyńskiego, a kawałek dalej „schodki smoleńskie”. Paradoksalnie patron placu Józef Piłsudski wtłoczony jest skromniutko gdzieś z boku. Niedaleko wznosi się także biurowiec Metropolitan. Budynek zaprojektowany przez Normana Fostera zdobył wiele prestiżowych nagród, ale zawsze jak na niego patrzę, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że przynajmniej od strony Placu jest to potworne paskudztwo, w ogóle nie pasujące do tego miejsca.

Król jest nagi. Plac Piłsudskiego jest ciągle zniszczony. Najpierw zniszczyli go Niemcy, potem Sowieci i ich pomagierzy, którzy nie pozwolili przywrócić jego dawnej formy, a w końcu włodarze naszego państwa i miasta, którzy realizowali tu architektoniczno-pomnikowe koszmarki.

Oczywiście, odbudowa Pałacu Saskiego wcale nie musi poprawić estetyki tego miejsca. Można by było się tego obawiać, gdyby np. zdecydowano się na jakąś współczesną wariację na temat Pałacu Saskiego i Pałacu Brühla. Niestety, zwolenników całkowitego odejścia od poprzednich wcieleń tych gmachów nie brakuje, „bo po co budować makiety?” – jak niektórzy mówią. Sęk w tym, że te „makiety” lepiej się prezentują, niż przeważająca część wytworów współczesnej architektury. Warto popatrzyć, jak korzysta Drezno na tym, że zdecydowano się zrekonstruować jej dawną zabudowę. Czy gdyby powstały tam nowoczesne kloce, to tłumy turystów też by tam ciągnęły?

Pałac Brühla od strony dzisiejszego Placu Józefa Piłsudskiego, czasy carskie

Poza tym, cała czas mowa o nie wznoszeniu nowego gmachu, lecz jego odbudowie. I by mieć gwarancję, że ta odbudowa zostanie dobrze wykonana, to należy to zrobić adekwatnym do epoki budulcem i według ścisłych wytycznych. Warto się jednak zastanowić, czy przy okazji nie wypadałoby cofnąć skutków decyzji Iwana Paskiewicza, który narzucił Pałacowi styl klasycystyczny i czy w związku z tym nie warto przywrócić mu wizerunku z czasów saskich. Jedynym miejscem, gdzie można by było odstąpić od wiernej rekonstrukcji byłaby kolumnada. Jej zniszczony, oryginalny fragment rzeczywiście jest ważnym symbolem. Należałoby go zatem zachować w niezmienionej formie albo (i tu ukłon w stronę współczesnej architektury) stworzyć, jak to się przewijało w niektórych projektach, przeszklone arkady, w których Grób Nieznanego Żołnierza byłby jedyną murowaną częścią.

Tak odbudowany Pałac Saski mógłby być doskonałym obiektem muzealnym, np. dla Muzeum Bitwy Warszawskiej, bowiem to tu stworzono jej plan, a polscy kryptolodzy łamali sowieckie szyfry. Niestety, dla tej placówki, podobnie jak dla Muzeum Historii Polski wybrano już inną lokalizację. Ale pojawiają się także pomysły umiejscowienia tu Muzeum Zniszczeń Warszawy. W każdym razie, ze względu na symboliczny wymiar tego miejsca gmach nie powinien być wykorzystany do celów komercyjnych, a powinna tu się znaleźć jakaś ważna instytucja, np. Ministerstwo Obrony Narodowej, które od lat domaga się nowej siedziby. 

Jest jeszcze jeden argument za odbudową Pałacu Saskiego i Pałacu Brühla. To, że nie ma tych budynków jest wynikiem działań niemieckiego okupanta i powojennego systemu. Nie były to oczywiście budynki tej rangi co Zamek Królewski, ale nadal ważne dla stolicy. Skoro już lata temu zdecydowaliśmy się na odbudowę Warszawy przywracającej jej najważniejsze gmachy, to dziś na tej liście pozostały tylko te dwa i wypadałoby dokończyć dzieło odbudowy. W przeciwnym razie, to trochę tak jakbyśmy uznawali, że to Hitler i Stalin są tu głównymi architektami. 





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA