„Iż już Krolestwo polskie i Wielgie Księstwo litewskie jest jedno nierozdzielne i nierożne ciało, a także nierożna ale jedna a spolna Rzeczpospolita, ktora się z dwu państw i narodow w jeden lud zniosła i spoiła” - ten fragment aktu Unii Lubelskiej z 1 lipca 1569 roku do dziś budzi spory wśród historyków i prawników.
Niektórzy badacze twierdzą, że w ten sposób doszło do zniesienia państwowości Polski, jak i Litwy, i powstania jednolitego, wspólnego państwa o nazwie „Rzeczpospolita”. Wedle innych, była to federacja, gdzie Polska i Litwa zachowały swoją państwowość i podmiotowość w prawie międzynarodowym, ale już w ograniczonym zakresie. Jest jednak również trzecia możliwość: unia polsko-litewska z 1569 roku nie stworzyła żadnego nowego państwa.
Polska i Litwa zamiast Polski i Nowej Polski
Juliusz Bardach, badacz dziejów unii polsko-litewskiej, w jednej ze swoich prac na ten temat przytacza słowa nuncjusza papieskiego w Polsce, Giovanniego Francesco Conrimendone, który w doskonały sposób oddał charakter negocjacji w Lublinie:
Litwini chcą być jak dwa ciała w jedno i połączone, jak gdyby małżeństwem spełnionym. Litwa i Polska będą dwoma ciałami w jedno złączonym, Polacy chcą zaś, aby zmieszano te prowincje i utworzono z nich jedno ciało.
Polscy radykałowie z ruchu egzekucyjnego postulowali, aby Litwę po prostu przyłączyć do Polski jako kolejną prowincję i nawet obdarzyć ją nazwą „Nowa Polska”, co z naszej perspektywy może pachnieć kolonializmem w stylu „Nowej Anglii” czy „Nowej Holandii” zakładanych w zamorskich krainach. Litwini z kolei zgadzali się na wybór wspólnego władcy, ale osobno na Litwie i w Polsce. Wspólny sejm natomiast miałby się odbywać na granicy obydwu państw.

Postawa możnowładztwa litewskiego doprowadziła jednak do okrojenia litewskiego terytorium. Po zerwaniu pierwszych negocjacji Zygmunt August, ku uciesze miejscowej szlachty, przyłączył do Korony Podlasie, Wołyń i Kijowszczyznę. Litwini obawiając się, że w ten sposób kawałek po kawałku spełni się program ruchu egzekucyjnego zdecydowali się wrócić do rozmów. Wiązało się to z ustępstwami. Litwa nie stała się „Nową Polską”, ale musiała zgodzić się na wybór wspólnego władcy i odbywanie sejmów w Polsce. Stołeczną rolę w tym względzie uzyskała Warszawa. Jednak okrojona Litwa paradoksalnie też zyskiwała. Mniejsze terytorium to mniej granic do obrony, co do niedawna stanowiło spory problem. W dodatku wrogiem dla Polski stała się Moskwa, gdyż jej roszczenia terytorialne sięgały nowo przejętych ziem polskich. Tym samym wspólne operacje zbrojne przeciw Rosji były nieodzowne, a jednocześnie Litwa nie musiała martwić się najazdami tureckimi i tatarskimi. Polska natomiast musiała i to bez żadnej pewności, że pomoc ze strony litewskiej nie będzie się ograniczać jedynie do werbalnego wsparcia.
Rzeczpospolita, czyli sejm i...?
Niewątpliwie na podstawie Unii Lubelskiej powstał twór o nazwie „Rzeczpospolita”, zwany też Rzeczypospolitą Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, Rzeczpospolitą Polską, a współcześnie często Rzeczpospolitą Obojga Narodów czy I Rzeczpospolitą. Swoją drogą nazwę „Rzeczpospolita” używano także w odniesieniu do samej Polski lub Litwy, a z kolei określenia „Polska”, „Królestwo Polskie” nierzadko także do całości związku polsko-litewskiego. To zamieszanie semantyczne wynikało ze stosowania skrótów myślowych i nie niosło ze sobą żadnej prawnej donosłości. Mogło jednak świadczyć pewnej przewadze jednej ze stron układu.
W każdym razie nowy twór był na pewno podmiotem prawa międzynarodowego, gdyż występował w późniejszym czasie jako strona traktatów. Posiadał również własne prawo, wydawane przez wspólny dla Polski i Litwy sejm, który jednocześnie uchwalał też akty osobne dla każdego z tych dwóch państw. Z kolei Polska i Litwa praktycznie, poza obopólnymi ustępstwami wynikającymi z utworzenia wspólnego organu władzy ustawodawczej, nie utraciła żadnej z prerogatyw. Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie posiadały własne prawo, armie, skarb i administracje. Władca był wprawdzie jeden, ale w dwóch osobach, jako król Polski i wielki książę litewski. I nie była to tylko tytulatura, ponieważ na Litwie monarcha miał silniejszą pozycję niż w Koronie, przejawiającą się m.in. w większych kompetencjach dotyczących zwierzchności nad wojskiem.
W konsekwencji, z tworu o nazwie „Rzeczpospolita” pozostaje nam niewiele. Nie było bowiem króla Rzeczpospolitej, wojska Rzeczpospolitej, kanclerza Rzeczpospolitej, skarbu Rzeczpospolitej etc. Przez większość czasu był tylko sejm, który był jedynym organem polsko-litewskiej wspólnoty. Pierwsze instytucje wspólnotowej władzy wykonawczej z prawdziwego zdarzenia to dopiero czasy stanisławowskie, lecz one nadal nie obejmowały całości spraw.

Nie wspólna, a wspólnotowa polityka zagraniczna i obronna
Akt Unii Lubelskiej zobowiązywał strony do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej i obronnej, ale nie oznaczało to, że była ona jednolita. Rzeczpospolita zawierała traktaty, ale te wynegocjowane przez Polskę bądź Litwę. Nie było do czasów Stanisława Augusta wspólnotowego organu, który zapewniał obsługę dyplomatyczną wspólnego państwa. To należało do gestii kancelarii koronnej lub litewskiej, które podzieliły się też kierunkami prowadzenia spraw Rzeczypospolitej. I tak Litwa odpowiadała za rozmowy ze wschodem, Polska za zachód i południe. Wspólnym problemem (ale nadal obsługiwanym z osobna) była Szwecja. W ten sposób np. poselstwo Rzeczypospolitej w Moskwie, wysłane za pośrednictwem Litwy mogło zawrzeć traktat w imieniu całego wspólnego podmiotu polsko-litewskiego. Podobnie Polska, w czasie licznych starć z Turkami, podpisywała umowy odnoszące się też do terytorium litewskiego.
Co więcej, Polska i Litwa zachowały swoją podmiotowości międzynarodową. W imieniu każdego z tych państw były wysłane poselstwa. Każde z tych państw zawierało rozejmy jedynie w swoim imieniu. Jak przekonywał historyk Henryk Wisner, powszechne w czasach Unii było także mniemanie o obronie swoich granic. Z rzadka Litwinom chciało się ruszać w bój na dalekich Turków. Z kolei Polacy nie widzieli specjalnie sensu ganiać Szwedów po inflanckim wybrzeżu.

Często używane przy omawianiu Unii Lubelskiej pojęcie wspólnej polityki zagranicznej i obronnej nie oznaczało zatem w tym wypadku jednolitości, ale koordynację znaną nam dobrze również w czasach współczesnych, z praktyki Unii Europejskiej. Jak już jesteśmy przy tym podmiocie, to warto zwrócić uwagę, że obecna UE posiada więcej cech państwowości niż Rzeczpospolita. Ma bowiem własny parlament, organy władzy wykonawczej, sądownictwo, a od stosunkowo niedawna także służbę dyplomatyczną. Jednak to Rzeczpospolitą, a nie Unię należały traktować jako państwo, a nie tylko związek państw.
Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej
Jeżeli oderwiemy powstały 1 lipca 1569 roku podmiot od struktur Polski i Litwy, to okaże się, że jedynym organem Rzeczypospolitej jest sejm walny. Trafnie ujął to swego czasu kanclerz Jerzy Ossoliński, który stwierdził, że „Rzeczpospolita [...] z tak wielu złożona narodów tylko sejmu niewzruszoną powagą swoją zatrzymuje unitatem". Choć mogłoby się wydawać, że jedna instytucja to zbyt mało, by mówić o jednym państwie, to akurat w tym wypadku tak nie jest. Z podobnym problemem kwalifikacji unijnego tworu zmagali się pod koniec XIX wieku prawnicy niemieccy. Zjednoczone w 1871 roku Niemcy formalnie nie naruszały suwerenności dotychczasowych państw niemieckich, niemniej kluczowe okazało się, że łącząca je struktura Cesarstwa zyskała kompetencje do swobodnego ograniczania suwerenności podmiotów ją tworzących. Zatem takie Prusy czy Bawaria w 1871 roku, pomimo że nadal utrzymywały swoją dyplomację i zawierały umowy międzynarodowe, przestały być państwami suwerennymi w rozumieniu prawa narodów, a stały się nim Niemcy, gdyż to na szczeblu wspólnotowym mogło dojść w każdej chwili do ograniczenia zakresu ich kompetencji.
Podobnie wydaje się, że było z Rzeczpospolitą. Choć na pierwszy rzut oka nie przypominała ona państwa, to uprawnienia sejmu walnego, który przejął je po zlikwidowanych analogicznych organach parlamentarnych w Polsce i na Litwie, były na tyle szerokie, że nie może być mowy o zachowaniu przez Koronę i Wielkie Księstwo Litewskie pełnej suwerenności. Świadczy o tym chociażby końcówka istnienia tego tworu, kiedy to właśnie jedynie decyzjami sejmu ograniczana była odrębność Korony i Litwy na rzecz nowych, wspólnotywych organów, takich jak np. Rada Nieustająca.
Z czym zatem mieliśmy do czynienia po 1569 roku? Czym była owa potężna Rzeczypospolita? Choć długo ten związek był oparty na jednej instytucji i miejscami bardziej przypominał sojusz polityczno-wojskowy, to ze względu na szeroką odrębność i ograniczoną, ale jednak podmiotowość prawnomiędzynarodową Polski i Litwy przy jednoczesnym przekazaniu na rzecz wpólnego organu kompetencji dotyczących decydowania o zakresie własnych kompetencji należy uznać Rzeczpospolitą Korony Polskiej i Wielkiego Księstwa Litewskiego za państwo federacyjne. Ale by jednak lepiej sobie uzmysłowić, co się wówczas stało wyobraźmy sobie pewną sytuację…

można znaleźć w Sklepie Wokulskiego.
Polska i Niemcy tworzą wspólny podmiot o nazwie „Europa”. W Berlinie wybierany jest wspólnie Prezydent Republiki Federalnej, będący jednocześnie Prezydentem Rzeczpospolitej. Wspólny parlament obraduje na przemian w Berlinie i Poznaniu, gdzie tworzy zasadniczą część prawa dla obydwu państw. Nadal istnieje osobno Bundeswehra i Wojsko Polskie. Mamy też osobne rządy, ale również wspólny „rząd europejski” obradujący w Berlinie. To on przede wszystkim zawiera umowy międzynarodowe w imieniu „Europy”, ale Polska i Niemcy też mogą to robić, jeżeli mają na to zgodę parlamentu i jednocześnie występować swobodnie na arenie międzynarodowej w imieniu własnym, byleby tylko nie naruszano wzajemnych interesów.
Nietrudno zauważyć, że niektóre elementy tego scenariusza już występują w ramach Unii Europejskiej. Tu jednak jesteśmy tylko my i Niemcy, a tak się składa, że różnica potencjałów między Polską i Litwą z 1569 roku pod wieloma względami odpowiada dzisiejszym różnicom występującym między Niemcami a Polską. Tylko, że tym razem to my występujemy w roli Litwy. Na tej podstawie można ponownie się zastanowić, komu Unia Lubelska opłacała się bardziej, a także rozważyć, jakie wnioski z funkcjonowaniu związku polsko-litewskiego można by wyciągnąć, aby usprawnić dzisiejszą Europejską Wspólnotę, której jesteśmy częścią.