cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Czwartek, 18.04.2024

Car Władysław Waza – niebezpieczna fantazja

Jakub Wojas, 04.07.2020

Wizerunek nastoletniego Władysława Wazy

Polski królewicz Władysław Waza jako wielki książę moskiewski, rosyjski car od dawna pobudza wyobraźnie historyków i publicystów, którzy ubolewają nad tym, że w latach 1610-1612 przepadła nam szansa na stworzenie potężnego supermocarstwa. Wydawać się przecież może, że unia Rzeczypospolitej z Rosją była na wyciągnięcie ręki. Ale czy nie ulega się w tej sprawie iluzji?

27 sierpnia 1610 roku hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski zawarł z rosyjskim bojarstwem układ. Przewidywał on, że na tronie moskiewskim zasiądzie syn króla Polski Zygmunta III, królewicz Władysław Waza. Hetman, który półtora miesiąca wcześniej pobił siły rosyjskie pod Kłuszynem był panem sytuacji. Car Wasyl Szujski został obalony rękami czujących wiatr zmian bojarów, którzy wkrótce potem zgodzili się otworzyć bram swojej stolicy przed chorągwiami polskimi i litewskimi. W Moskwie zaczęto się też szykować do przybycia nowego wielkiego księcia, a mennice wybijały już monety z jego wizerunkiem.

Porozumienie wynegocjowane przez Żółkiewskiego wymagało jednak potwierdzenia przez oblegającego w tym czasie Smoleńsk króla Zygmunta III. Lecz ten nie przyjął informacji o układzie z radością. I tutaj można powtórzyć całą listę utyskiwań na polskiego monarchę, którą stworzyły pokolenia historyków i miłośników historii. No przecież Władysław jako car i murowany kandydat do tronu polskiego za parę lat mógł połączyć pod jednym berłem trzy państwa – Polskę, Litwę i Moskwę. A wtedy powstałaby potęga nie do pokonania – rozciągająca się od Odry po Ural albo i po Kamczatkę. W konsekwencji to dziś my rozdawalibyśmy karty nie tylko w regionie, ale i na całym świecie.

Obszar Rzeczypospolitej i Rosji na początku XVII wieku

Trzeba jednak wylać kubeł zimnej wody na te fantazje i zastanowić się, dlaczego Zygmunt III Waza odrzucił porozumienie Żółkiewskiego z bojarami. Najczęściej padają dwie odpowiedzi. Król jako „sługa doktryn” nie chciał się zgodzić na przejście swego syna na obrządek prawosławny, czego wymagało bojarstwo. Zarzut ten jednakże wydaje się chybiony. Monarcha nie miał specjalnych problemów z tym, że jego siostra Anna nie jest katoliczką. Mimo to niektórzy twierdzą, że celem króla była katolizacja całej Rosji. I tu znów pudło. Pierwsze przymiarki by królewicza Władysława obrać carem pojawiły się w propozycjach przedstawionych 28 stycznia 1610 roku przez część bojarstwa w obozie królewskim pod Smoleńskiem. Monarcha postawił delegatom warunki przyjęcia takiego rozwiązania, ale w kwestii religii prawosławnej jak pisał Lew Sapieha:

Co się wiary ich dotyczy obiecować raczył Król Jegomość cale ją zachować.

Zygmunt III Waza

Drugi zarzut dotyczy ambicji królewskich. Zygmunt chciał rzekomo sam zasiąść na tronie w Moskwie. Być może takie myśli mu się pojawiały, ale z warunków postawionych w odpowiedzi na pierwsze propozycje bojarów z początku 1610 roku wydaje się, że inne czynniki grały tu decydującą rolę. Monarcha przede wszystkim uzależnił swoją decyzję od zgody Sejmu, co miało oddalić od niego zarzuty o wzniecenie wojny w wyłącznym interesie własnej dynastii. Drugim warunkiem było uspokojenie sytuacji w Rosji. Moskwa od dekady była pogrążona w wielkim kryzysie społeczno-polityczno-gospodarczym. Dwóch z rzędu poprzedników królewicza Władysława na tutejszym tronie obalono siłą. Wysłanie swego syna, który w zamierzenia miał przejąć koronę polską, do tak niebezpiecznego kraju byłoby skrajną nieodpowiedzialnością. Zygmunt III sam to zresztą przyznał w liście do senatorów:

Na tak niebezpieczne panowanie i niepewny pokój potomstwa swego miłość, sumienie i rozum narażać nam nie radzi.

Co się zaś tyczy samego porozumienia wynegocjowanego przez Żółkiewskiego król uznał je za bardzo niekorzystne. Układ przewidywał bowiem zawarcie pokoju wieczystego, ale przy zachowaniu granic sprzed wybuchu wojny. A nie było przecież żadnej gwarancji, że Władysław utrzyma się na moskiewskim tronie.

Zygmunt postanowił zatem brać i nie kwitować. Król zresztą nie uważał unii z Rosją czy jej trwałego podboju jako coś godnego uwagi. Jak wspominał w liście do senatorów, nie było to państwo „tak łakome”. Jego zdaniem, jeżeli Rzeczypospolita będzie kontrolować sytuację na wschodzie, w czym kluczową rolę odgrywała twierdza smoleńska, to żadne pisane na piasku układy z bojarstwem nie będą potrzebne. Smoleńsk był bowiem bramą do Moskwy, stąd można było z każdej chwili przypuścić prosty atak w samo serce Rosji. Ale już Smoleńsk po stronie rosyjskiej chronił ją przed takim atakiem i sam mógł być doskonałą bazą dla wypadów w głąb Rzeczypospolitej, a być może i całej Europy.

Zobacz także:

 

Była jednak też druga strona medalu. Spora część szlachty litewskiej od dawna marzyła o unii z Rosją. Powstawały nawet konkretne projekty, jak ten kanclerza Lwa Sapiehy z 1600 roku. Litwini wychodzili z założenia, że skoro niegdyś udało się zrealizować projekt unii polsko-litewskiej, mimo przecież ogromnych różnic i wielu konfliktów, tak teraz uda się to samo uczynić z Moskwą. I gdyby tak król Zygmunt III uległ tym sugestiom i zgodził się na układ Żółkiewskiego…

Koronacja królewicza Władysława czapką Monomacha odbywa się jeszcze tego samego roku. Wszyscy liczą, że nowy władca zaprowadzi w pogrążonym w głębokim kryzysie państwie upragniony ład i porządek. Władysław ma jednak jedynie 15 lat, więc o samodzielnych rządach nie może być mowy. W naturalny sposób otaczają go doradcy. Częściowo są to Polacy i Litwini, a częściowo miejscowe bojarstwo. I obydwie frakcje zaczynają rywalizację o wpływy.

Władysław jest rozsądnym młodzieńcem, więc w odróżnieniu od będącego niemal wiek wcześniej w podobnej sytuacji króla Węgier Ludwika Jagiellończyka, nie staje się marionetką w rękach możnowładców. To oczywiście powoduje, że powiększa się grono niezadowolonych. Istniało ono od początku, bo nie należy zapominać, że nie wszyscy bojarzy zgodzili się na wybór Władysława, a to już jest niezły kapitał pod kolejny przewrót pałacowy. Ponadto lata poprzedniej okupacji dały się ludowi tak we znaki, że podsycanie nienawiści do obcego władcy nie jest trudne.

Plan Moskwy sporządzony podczas polskiej okupacji ok. 1610 r.

Pod hasłami obrony świętej Rusi wzniecane są antycarskie bunty. Powtarza się sytuacja z czasów Dymitra I Samozwańca, gdy jego polski dwór staje wizerunkowym obciążeniem dla cara. Bojarstwo również jest bardziej skore do obalenia małoletniego monarchy, gdyż zagrożenie ze strony Rzeczypospolitej wydaje się na jakiś czas oddalone. Wiele zależy teraz od samego Władysława, czy zdoła zgasić bunty i udaremnić szykowane przeciw niemu intrygi, czy zostanie obalony i w najlepszym razie żywy, a w najgorszym razie jak to było z carem Samozwańcem jako proch armatni, będzie odesłany do Polski. Gdyby ten najgorszy scenariusz się ziścił, to Rzeczypospolita musiałaby na nowo rozpoczynać wojnę, tym razem z gorszej pozycji i po utracie królewskiego syna. Znów trzeba było oblegać Smoleńsk, znów prosić o podatki na wojsko, a jeśli szlachta nie byłaby do tego skora, to wcześniej czy później Rosja wykorzystałby nasze zaniechania.

Kubki, mapy i inne gadżety nawiązujące do tradycji I Rzeczpospolitej
można znaleźć w Sklepie Wokulskiego.

Ale nawet jeżeli założymy, że Władysław utrzyma się na tronie i po śmierci swego ojca obejmie swym berłem i Rzeczpospolitą, i Rosję, to nie ma żadnej pewności, że ten układ utrwali się w kolejnych pokoleniach. Warto sobie przypomnieć dzieje unii polsko-litewskiej, a także prób poszerzenia władzy Jagiellonów o Czechy i Węgry. W Moskwie byłoby jeszcze trudnej, bo tu każdy niesprawdzający czy niepasujący lokalnym elitom władca ryzykował własnym życiem.

Być może Zygmunt III w obozie pod Smoleńskiem czynił podobne kalkulacje i zapewne bilans zysków i strat pokazał mu, że najważniejsza jest korzystna dla Rzeczypospolitej granica wschodnia. Reszta jest zbyt wielką niewiadomą, a przez to niebezpieczną alternatywą.

Zobacz także:

Inny scenariusz przebiegu tych wydarzeń





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA