cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Środa, 07.06.2023

Bitwa warszawska – gorycz i chwała Marszałka

Jakub Wojas, 15.08.2020

Józef Piłsudski w listopadzie 1924 r.

12 sierpnia 1920 roku w gmachu Prezydium Rady Ministrów dochodzi do spotkania premiera Wincentego Witosa z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Komendant wręcza szefowi rządu swoją dymisję z funkcji Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza. Trwa wojna z bolszewikami, wróg naciera na stolicę i nagle tracimy głównodowodzącego?

Dymisja i depresja

W kluczowych dniach sierpnia 1920 roku stan psychiczny Marszałka był zły. Józef Piłsudski, wbrew obiegowej opinii, miał naturę bardzo depresyjną, a w momencie, gdy to Sowieci zaczęli brać górę w tej wojnie było z nim coraz gorzej. Szef Oddziału III Naczelnego Wodza pułkownik Tadeusz Piskor tak wspominał tamte dni:

(...) zastałem Marszałka zmienionego, jakby opuszczonego i wyczerpanego bezsennością, mało nawet interesował się bieżącą sytuacją. Był małomówny i zagłębiony w myślach.

Takich opinii było więcej. Minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego Maciej Rataj notował:

Piłsudski zmalał w moich oczach! I to nie z powodu klęsk, które ponosiło wojsko, nie z powodu niepowodzeń wojskowych - doświadczyli ich najwięksi wodzowie. Piłsudski stracił pod wpływem klęsk głowę. Opanowała go depresja, bezradność (...).

Na stan psychiczny Naczelnego Wodza wpływały nie tylko niepowodzenia armii, ale też ogólna panująca wokół niego atmosfera. Naczelnika oskarżano nie jedynie o nieudolność, lecz również o zdradę. Plotki krążyły, że utrzymuje tajną linię telefoniczną z Leninem. 19 lipca w Belwederze pojawiła się delegacja z Wielkopolski z księdzem Stanisławem Adamskim na czele. Duchowny patrząc prosto w oczy Marszałka i wskazując na niego palcem wygłosił takie oto przemówienie:

Społeczeństwo poznańskie obserwuje z głęboką troską niepojęte wydarzenia na froncie, a nie rozumiejąc, co się dzieje, dopatruje się zdrady i zdradę tę widzi tutaj.

Piłsudski wobec takich zarzutów poprosił Radę Obrony Państwa o wotum zaufania, które jednomyślnie uzyskał, ale ataki jednak nie zmalały. Czy to było przyczyną dymisji? Czy Marszałek ostatecznie się załamał i stracił wiarę w zwycięstwo?

Józef Piłsudski odbiera defiladę żołnierzy, 1920 r.

Nie, powody dymisji zostały wskazane w samym dokumencie. Przede wszystkim już w pierwszym punkcie Naczelny Wódz poczuł się „odpowiedzialny zarówno za sławę i siłę Polski w dobie poprzedniej, jak i za bezsiłę oraz upokorzenie teraźniejsze”. Ponadto jako przeciwnik jakichkolwiek ustępstw wobec Sowietów i przez to osoba niepożądana przy ewentualnych rokowaniach z udziałem Ententy nie chciał stać na ich drodze w obliczu klęski:

Warunki postawione przez nią [Ententę – przy. red.] są skierowane przeciwko funkcji państwowej, którą prawie od dwu lat wypełniam. Ja: ROP, rząd czy Sejm, wszyscy mieliby do wyboru albo pozostawić mnie przy jednej funkcji, albo usunąć mnie zupełnie. Jest ona bardziej zgodna z godnością osobistą i jest praktyczniejsza. Pozostawienie mnie na jednym z urzędów zmniejsza mój autorytet i tak silnie poderwany i doprowadza z konieczności do powolnego zniszczenia tej siły moralnej, którą dotąd jeszcze reprezentuję dla walki i kraju.

Oznacza to, że dymisja została złożona „na wszelki wypadek”. Gdyby bitwa, która za chwilę miała się rozpocząć zostałaby przegrana, to Ententa zanim podjęłaby się mediacji, to zapewne postawiłaby warunek usunięcia od sterów władzy Piłsudskiego. Marszałek nie chciał się temu sprzeciwiać. Wybierał się na front i jak sam podkreślał nie był pewny wygranej. Podczas walk możliwa była utrata z nim kontaktu, a w takiej sytuacji wobec postawienia kwestii jego dymisji na posiedzeniu Rady Obrony Państwa mogła wybuchnąć niepotrzebna awantura. Komendant nie miał zatem zamiaru za wszelką cenę trzymać się stołka, a jednocześnie wziął całą winę na siebie, bo jak pisał :

Przynajmniej do tej odpowiedzialności się poczuwam zawsze.

Na szczęście nie było potrzeby ogłaszania owej dymisji. Witos jednak podkreślał zły stan psychiczny Marszałka, podczas tego spotkania. Józef Piłsudski jeszcze tego samego dnia udał się do swojej partnerki Aleksandry Szczerbińskiej, która wraz z dziećmi schroniła się w Małopolsce. Ona również zauważyła jego nie najlepszą kondycję:

Gdy żegnał się z nami, przed wyjazdem do Puław, był zmęczony i posępny. Ciężar olbrzy­miej odpowiedzialności za losy kraju przy­gniatał go i sprawiał mękę. Ja w tym czasie znajdowałam się w oko­licy Krakowa, dokąd mnie wyewakuowano razem z Wandą i Jagodą, która kilka miesięcy przedtem przyszła na świat. Mąż przyjechał z Aleksandrem Prystorem, pożegnał się z dziećmi i ze mną tak, jak gdyby szedł na śmierć.

Plan Naczelnego Wodza

Mimo to Marszałek nawet przez chwilę nie przestał pełnić funkcji Naczelnego Wodza. Jeszcze 12 sierpnia spotkał się z generałami Tadeuszem Rozwadowskim, Kazimierzem Sosnkowskim i Maxime'em Weygandem, by omówić szanse i zagrożenia zbliżającej się batalii. Jej plan został zatwierdzony 6 sierpnia, ale jego założenia stworzono już na początku lipca. Józef Piłsudski wydał wtedy rozkaz Nr 7344/III, który zakładał, m.in. kontrofensywę z rejonu Polesia na skrzydło i tyły wojsk Tuchaczewskiego na Białorusi. Była to słynna „wielka kombinacja” Marszałka - szybkie przerzucenie oddziałów, by wykonać śmiały manewr. Podobne operacje Komendat próbował prowadzić od początku tego konfliktu. Na początku lipca 1920 roku nie było jednak możliwości, by tego dokonać. Szanse na to zaczęły się pojawiać po 24 lipca, gdy polski radiowywiad przechwycił depeszę bolszewicką o skierowaniu wojsk Frontu Południowo-Zachodniego na Lwów. Początkowo kontrofensywa miała wyjść z okolic Brześcia, jednakże wobec postępów Armii Czerwonej Marszałek ostatecznie zdecydował się na koncentracje wojsk na linii rzeki Wieprz.

Zobacz także:

 

Piłsudski postanowił sam poprowadzić kontrofensywę. O szansach jej powodzenia wiedział, dzięki łamiącemu bolszewickie szyfry radiowywiadowi. Tymczasową Kwaterę Główną przeniesiono do Puław, w których Komendant pojawił się wieczorem 13 sierpnia, ale już od rana tego dnia przeprowadzał inspekcję oddziałów. Frontalne natarcie miało wyjść 16 sierpnia. Marszałek jednak nie ograniczał się tylko do kierowania operacją z wygodnego sztabu. Jak pisał przedstawiciel francuskiej misji wojskowej płk. Faury:

Pomimo naszych próśb, by się nie narażał, Piłsudski szedł pieszo w pierwszych szeregach piechoty. Na zmianę z adiutantem niosłem małą walizeczkę z orderami, którymi po boju natychmiast dekorował za osiągnięcia bohaterstwo i odwagę oficerów i szeregowych.

Wtórował tej opinii gen. Maxime Weygand:

W ciągu tych trzech dni, które marszałek Piłsudski spędził wśród wojsk 4. Armii, zelektryzował je przelał z własnej duszy w dusze walczących ufność i wolę pokonania wszelkich przeszkód. Nikt poza nim nie mógł tego dokonać. Pod żadnym innym dowódcą wojska polskie nie dokonałyby z tym uniesieniem zażartym ofensywy, która miała doprowadzić w ciągu kilku dnia aż do niemieckiej granicy, przedzierając z boku i rozwalając siły czterech sowieckich armii sowieckich, które dopiero co miały się za zwycięzców.

Józef Piłsudski ze sztabem na froncie wojny polsko-bolszewickiej

Już po kilku dniach od rozpoczęcia kontrofensywy Marszałek mógł być pewny zwycięstwa. Bolszewicy byli całkowicie zaskoczeni i uciekali w popłochu albo na wschód, albo w kierunku Prus Wschodnich. W wielkości triumfu utwierdzały też informacje przekazane przez gen. Rozwadowskiego. Był on szefem sztabu i osobą odpowiedzialną za wyprowadzenie natarcia z Warszawy. W depeszy do Naczelnego Wodza pisał:

Cała akcja rozwija się korzystnie […] co do czasu mamy korzystne warunki, tak jak je Pan Komendant przewidział. […] Więc i tutaj zupełnie w myśl rozkazu Pana Komendanta wykonanie jest już w toku. […] Skoordynowanie akcji 4 i 3 Armii uważam za bardzo szczęśliwie pomyślane. Uzgodnienie akcji 4 Armii z 1 Armią doskonale Pan Komendant przygotował.

Dla piłsudczyków i nie tylko - kubek z programem politycznym
Marszałka do kupienia tylko w Sklepie Wokulskiego.

Zwycięstwo, jakie Marszałek osiągnął nie tylko nad bolszewikami, ale i nad samym sobą, nie poddając się marazmowi i depresji było nie w smak jego politycznym przeciwnikom. Od razu zaczęto wyszukiwać „prawdziwych autorów” zwycięstwa. Żaden z nich jednak nie zdobył się na zanegowanie roli Naczelnego Wodza. Mimo to do dziś żyje mit „rzeczywistego twórcy planu bitwy warszawskiej” gen. Tadeusza Rozwadowskiego, który w rzeczywistości, gdy założenia tego planu tworzono, przebywał w Paryżu.

Cóż, sprawdza się stare powiedzenie, że zwycięstwo ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Jakby Józef Piłsudski przegrał, to nikt (i słusznie) nie szukałby dla niego wymówki. Naczelny Wódz, jak sugerował zresztą w swojej dymisji sam Naczelnik, bierze odpowiedzialność zarówno za porażkę, jak i za sukces. Przynajmniej tak powinno być.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA