cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Piątek, 29.03.2024

Białoruś – idealny sojusznik w lepszych czasach

Antoni Bzowski, 08.08.2020

Herb Białorusi na tle białoruskiej flagi. Symbole państwa białoruskiego do 1996 r. Dziś wykorzystywane przez białoruską opozycję.

Pomimo bliskości geograficznej, kulturowej i historycznej Białoruś jest dla wielu Polaków terra incognita. Jest to biała plama na wschodzie między Ukrainą a Litwą. Nie ciągną tu rzesze turystów z Polski. Nawet nostalgiczne wycieczki kresowe kierują się głównie na Lwów lub Wilno, pozostawiając Białoruś na uboczu.

Więcej nas łączy niż dzieli

Białoruś jawi się bowiem jako państwo niejako wciąż za żelazną kurtyną. „Ostatnia dyktatura w Europie” rządzona od 1994 roku przez byłego dyrektora kołchozu i zarazem (o czym często się zapomina) nauczyciela historii Aleksandra Łukaszenkę bardziej zwrócona jest na wschód niż na zachód, przez co Białoruś postrzegana jest jako państwo, będące przedłużeniem Rosji. Ten obraz zakłóciły dopiero wydarzenia z 2019 roku, kiedy Mińsk stanowczo zaczął oponować przeciwko projektom ściślejszej integracji w ramach Związku Białorusi i Rosji. Zniesienie przejawów odrębności państwa białoruskiego miało doprowadzić do faktycznego włączenia go do Federacji Rosyjskiej.

Dla Polski akurat to dobra wiadomość, że zarówno autorytarny reżim, jak i prodemokratyczna opozycja nie wykazuje (przynajmniej na poziomie oficjalnym) entuzjazmu wobec pomysłów ścisłej integracji z Rosją. Naturalnie, wpływy rosyjskie są tutaj przeogromne, ale gdyby tak (w oby niedalekiej przyszłości) się zdarzyło, że Białoruś zwróci swój wektor zdecydowanie bardziej na zachód niż na wschód, to Mińsk mógłby być głównym sojusznikiem Warszawy w Europie Wschodniej.

Zanim Aleksander Łukaszenko wprowadził, a raczej przywrócił symbole narodowe kojarzące się z Białoruską Socjalistyczną Republiką Sowiecką, to symbolika Republiki Białorusi odwoływała się do tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego. Co więcej, Pogoń w herbie państwa, w odróżnieniu od tej Republiki Litewskiej, nawiązywała do tradycji Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Pomimo bowiem swej ruskiej (słowiańskiej) tożsamości, terytorium obecnej Białorusi od średniowiecza wchodziło w skład Wielkiego Księstwa Litewskiego, a w czasach Unii Lubelskiej była to nawet większa część tego państwa, którego to językiem urzędowym był język ruski. Stąd też na Białorusi popularna jest teoria traktująca Wielkie Księstwo Litewskie jako pierwszą białoruską państwowość i w odróżnieniu od Republiki Litewskiej nie ma tu antypatii do okresu I RP. Wręcz przeciwnie. Chociaż Łukaszenka początkowo potępiał spuściznę przedrozbiorowej Litwy, to od kilku lat także władze pielęgnują te tradycje. Z estymą są tu wspominani Radziwiłłowie. Ich siedziba w Nieświeżu odzyskała dawny blask. Bohaterami narodowymi są tu Tadeusz Kościuszko czy przywódca powstania styczniowego Konstanty Kalinowski. Za narodowego wieszcza uznaje się Adama Mickiewicza, narodowym kompozytorem jest Michał Kleofas Ogiński, a narodowym tańcem polonez. W 2014 roku zdecydowano się nawet zorganizować, do niedawna zakazane, obchody bitwy pod Orszą. Przed 1996 rokiem było to święto Armii Białoruskiej. Co prawda reżimowi Łukaszenki nie przeszkadza przy tym jednocześnie czcić Dzierżyńskiego czy Suworowa, ale i tak jest lepiej niż było.

Widok na dziedziniec zamku w Nieświeżu (foto: Dmitry Gerasimov / CC BY-SA .3.0/Wikimedia Commons)

Pomiędzy Polską a Białorusią nie ma większych punktów drażliwych we wspólnej historii jak ma to miejsce w relacjach z Litwą, a zwłaszcza z Ukrainą. Utworzona w 1918 roku Białoruska Republika Ludowa być może nie pałała miłością do Polski, ale i tak wolała ją od Sowietów. Cieniem na tym sojuszu kładzie się traktat ryski, który Białorusini słusznie odczytują jako rozbiór, ale współcześnie nawet w Polsce dokument ten nie ma zbyt wielu obrońców. Drugim zgrzytem we wspólnej historii jest Romuald Rajs „Bury” oskarżany o zbrodnie na ludności białoruskiej. Próby wybielania czy kultu tej postaci są odczytywane przez Białorusinów w sposób podobny jak u nas gloryfikacja Ukraińskiej Powstańczej Armii, odpowiedzialnej za rzeź wołyńską.

Potencjalny wróg, potencjalny przyjaciel

Białoruś jest małym państwem, niecałe 10 milionów mieszkańców, ale dla Polski ma ono strategiczne znaczenie. Wystarczy spojrzeć na mapę. Białoruś leży na nizinnej trasie między Polską a Rosją. Stąd szła większość ataków na Moskwę i w drugą stronę - na Warszawę. Białoruś w zasięgu wpływów rosyjskich, to stałe i śmiertelne zagrożenie dla Polski. Warszawę od granicy polsko-białoruskiej dzieli jedynie 200 km. Przy bazach rosyjskich w Królewcu nie daje to Rzeczypospolitej komfortowej pozycji do obrony. Jednak Białoruś w sojuszu z Polską, to oddalenie rosyjskiego zagrożenia o 600 km i wtedy to Rosjanie w Królewcu mają problem.

Prezydent Aleksander Łukaszenko
(foto: Serge Serebro,Vitebsk Popular News /
CC BY-SA .4.0/Wikimedia Commons)

Odwrócenie przez Mińsk sojuszy, to też szansa dla Polski pod względem gospodarczym. Już opór Białorusi względem rosyjskich pomysłów integracyjnych spowodował, że reżim Łukaszenki poczuł co to szantaż energetyczny. Władze w Mińsku sięgnęły wtedy po dostawy ropy z Norwegii i Polski. Gdyby Białoruś zdecydowała się na stałe zrezygnować z dostaw z Rosji (albo to Rosja je na stałe zablokowała), to ropa i gaz mogłyby iść na Białoruś z Polski, dzięki tworzonemu u nas przy udziale Amerykanów hubowi energetycznemu.

Polskie władze regularnie próbują odmrozić relacje z Białorusią. Robił to zarówno rząd Platformy, jak i rząd PiSu. Podejście było różne, ale skutek ten sam – porażka. W 2010 roku wiele sobie obiecywano po wizytach w Mińsku ministra Sikorskiego „w imieniu całej Unii Europejskiej”. Łukaszence w zamian za demokratyzację obiecywano wielkie, ale przyznawane w grantach środki. Skończyło się to brutalnym rozpędzeniem opozycyjnej powyborczej demonstracji i nałożeniem za to unijnych sankcji i ponownym pogorszeniem relacji. Odmrozić je chciał minister Waszczykowski, który wybrał się ze specjalną wizytą do Mińska. Białoruską stolicę wizytował też marszałek Senatu Stanisław Karczewski, który nazywał prezydenta Łukaszenkę „ciepłym człowiekiem”. Nie poszły jednak za tym żadne konkrety i reset się skończył zanim się na dobre zaczął.

Sen o unii

Niektórzy uzależniają poprawę relacji z Białorusią od demokratyzacji tego państwa. Inne państwa zachodnie tymczasem nie mają problemu, by dogadywać się z autorytarnym reżimem. Co prawda nie są to kordialne relacje, ale na tyle poprawne, by robić tam interesy. Polska również by mogła inwestować na Białorusi, ale żeby to miało sens, to trzeba uzyskać zielone światło od władz, a skoro z niedemokratycznym reżimem się nie dogadujemy, to kółko się zamyka.

 

Są także możliwości szerszej współpracy, ale już przy bardziej sprzyjających okolicznościach. Jeszcze na początku lat 90. miała rzekomo być rozpatrywana opcja unii gospodarczo-politycznej między Polską a Białorusią. Wówczas obawiano się jednak, że rozpad ZSRR niekoniecznie może przebiegać tak łagodnie, a Polska przez zawarcie przedwcześnie takiego układu może się wmieszać w wielką kabałę. Dziś pomysł ten, gdy białoruska gospodarka i armia opleciona jest wpływami rosyjskimi wydaje się być całkowicie nierealny.

Warto jednakże pamiętać, że Białoruś oderwana od Litwy jest konstruktem XX-wiecznym i dla obydwu tych państw nienaturalnym. Nawet w czasie wojny polsko-bolszewickiej po stronie polskiej walczyły dywizje litewsko-białoruskie, a po sowieckiej powoływano Litewsko-Białoruską Socjalistyczną Republiką Sowiecką. Podział tych dwóch państw jest ciągle czymś sztucznym. Białoruś jest przedpokojem do Europy, położonym między Rosją a światem zachodnim, pozbawionym przez wieki przecież istniejącego dostępu do morza. Litwa skarlała, jest państwem nie do obrony i z bardzo poważnymi problemami demograficznymi, które mogą w pewnym momencie wręcz zagrozić egzystencji narodu. Dlatego może przy bardziej sprzyjających okolicznościach (czytaj: osłabienia Rosji) wrócą tu pomysły unijne i zjednoczeniowe. Duch Wielkiego Księstwa Litewskiego nadal tu się unosi, a i Unię Lubelską w razie potrzeby dałoby się przywrócić. W lepszych czasach.





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA