cookies

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujące z nami podmioty. W przeglądarce można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszego portalu bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Jeżeli nie zgadzasz się na używanie cookies możesz również opuścić naszą stronę. Więcej informacji w naszej polityce prywatności.

Sobota, 20.04.2024

Kto odbudował nam stolicę?

Jakub Wojas, 06.01.2019

Ruiny warszawskiego Starego Miasta. Na pierwszym planie zniszczona Kolumna Zygmunta, 1945

Najprostszą i od razu nasuwającą się odpowiedzią na powyższe pytanie jest stwierdzenie, że dokonali tego sami Polacy. W odbudowę Warszawy było zaangażowane całe społeczeństwo. Cegły na rekonstrukcję Starego Miasta czy budowę nowego Śródmieścia szły ze wszystkich krańców Polski, niejednokrotnie kosztem tamtejszych budowli. Pieniądze na odbudowę Zamku Królewskiego harcerze zbierali nawet w latach 70. Jest jednak również druga strona medalu.

Towarzysz odbudowy

I ta druga część odpowiedzi na tytułowe pytanie może się wydawać dziś niepoprawna politycznie. Odbudowę stolicy zawdzięczamy bowiem, jak mawia moja babcia, Panu Bogu i partii. Sprawy sacrum odłóżmy może na bok i skupmy się na partii, czyli komunistach, którzy na sowieckich bagnetach przejęli w Polsce władzę po II wojnie światowej.

Sam do tej pory odmawiałem polskim bolszewikom zasług w dziele podźwignięcia Warszawy z powojennych ruin. Łatwo było powiedzieć, że i tak musieliby odbudować stolicę, bo przecież nie urzędowaliby na gruzach. Wszystko jak zwykle okazało się jednak dużo bardziej skomplikowane. Nowe światło na sprawę dzieła odbudowy rzuciła, przynajmniej dla mnie, książka Andrzeja Skalimowskiego „Sigalin. Towarzysz odbudowy”. Jej tytułowym bohaterem jest Józef Sigalin – wieloletni i pierwszy Naczelny Architekt Warszawy, postać tyle fascynująca, co zapomniana.

Więcej o Józefie Sigalinie i odbudowie Warszawy
można znaleźć w książce Andrzeja Skalimowskiego
Sigalin. Towarzysz odbudowy

Na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z typowym przedstawicielem tzw. żydomokumny. Przedwojenny działacz KPP pochodzenia żydowskiego, który jednak w tej grupie polskich komunistów odbiegał od reszty. W odróżnieniu od innych Żydów zafascynowanych marksizmem i leninizmem Sigalin nie pochodził z biednego sztetla, lecz bogatego mieszczaństwa. W dodatku jego rodzina wywodziła się z Kaukazu, skąd przywiozła recepturę produkcji kefiru, na którym zbiła całkiem pokaźny majątek.

Sigalinowie uważali się za Polaków wyznania mojżeszowego, choć to wyznanie było bardziej deklaracją niż rzeczywistą wiarą. Józef zaangażował się w komunizm dosyć nietypowo, gdyż w Szkole Podchorążych Piechoty. „Czerwoną chorobą” zaraził się wcześniej jego brat, także architekt, Grzegorz Sigalin. Źle na tym wyszedł. Wyjechał do ZSRR, gdzie oskarżono go szpiegostwo i słuch o nim zaginął. Ofiarą Sowietów był też kolejny z braci-architektów – Roman Sigalin. Zginął w Katyniu. Józefa to jednak nie odciągnęło od skrajnej lewicy. W czasie wojny również trafił do Kraju Rad. Dla Żyda i komunisty przebywanie tam było czymś naturalnym. W końcu do wyboru miał okupację niemiecką z machiną Holokaustu, której ofiarą padła część jego rodziny.

Ludzie z BOS

Do ojczyzny Józef Sigalin wrócił wraz z armią Berlinga jako oficer sztabowy. W lipcu 1944 r. znalazł się w Dziale Odbudowy PKWN, natomiast 24 stycznia 1945 r. przydzielono go do Biura Odbudowy Stolicy. Była to jedna z trzech, obok Ministerstwa Odbudowy i Zarządu Miejskiego, instytucji, która zajmowała się podnoszeniem Warszawy z ruin. Jak to w Polsce bywa wszystkie trzy ze sobą się kłóciły i rywalizowały. W założeniach BOS miał odpowiadać za pracę koncepcyjną i opracowanie ogólnego planu odbudowy. Wyłaniał się on jednak w atmosferze i środowisku często odbiegającym od ideałów komunistycznej propagandy. Blisko 90 proc. członków Biura było byłymi żołnierzami Armii Krajowej. Ten fenomen wyjaśniał sam Sigalin w swoich nigdy nieopublikowanych wspomnieniach, których fragmenty przytacza Andrzej Skalimowski:

Dowiaduję się, że wszyscy koledzy i przyjaciele byli w AK (80-90 proc.). Wcale nie chcą powrotu kapitalistów i obszarników. A więc propaganda kłamała! Ale otoczenie godzi się z rzeczywistością i zaczynam rozumieć różnice między partią rządzącą (prosowiecką – bo sowietom nas sprzedali) i partią KPP, walczącą o swoje i swoje idee.

W dalszej części książki pojawia się również wymowny fragment publikacji Piotra Majewskiego „Ideologia i konserwacja. Architektura zabytkowa w Polsce w czasach socrealizmu”.:

Dla osobistych i zawodowych wyborów architektów nie bez znaczenia było doświadczenie wojny – załamanie się ideologii i autorytetów, na których budowano Polskę Podziemną. Apogeum tego procesu nastąpiło wraz z klęską powstania warszawskiego i decyzjami jałtańskimi (…) Wobec intelektualnych rozrachunków z Europą ofertą nowych władz, kreującą optymistyczną wizję jutra ułatwiała niełatwy proces godzenia się z losem.

Członkowie Biura Odbudowy Stolicy w trakcie pracy

Właśnie w tym poakowskim środowisku - tych, którzy nie chcieli stać się Wyklętymi i przynajmniej zaufali polskim komunistom, a nie kryptosowietom, tworzono plany nowej Warszawy. Naturalnie, na architektów z BOS ciągle spadły gromy. Tworzone bowiem koncepcje zakładały bardzo często wyburzanie domów, które przetrwały wojnę, a to ludziom żyjącym w ruinach trudno było zrozumieć. Sigalin, odpowiedzialny za propagandę czy raczej, jak dziś powiedzielibyśmy, PR Biura Odbudowy, pytał retorycznie na łamach prasy w odpowiedzi na tego typu zarzuty, czy na pewno chcemy powrotu w centrum stolicy biednych czynszówek z ich ponurymi podwórkami?

Kontrowersje wzbudzało również to, że BOS zajmował się głównie uwłaszczeniami na podstawie słynnego dekretu Bieruta. W przypadku obszarniczych nieruchomości widziano w tym jeszcze jakiś sens, ale w mieście, w którym wszystko jest ruiną postrzegano to przede wszystkim jako ograbianie nędzarza, chcącego własnymi siłami coś odbudować.

Starówka – efekt uboczny socrealizmu

To że odbudowano stolicę tak jak odbudowano nie było jednak zasługą tylko byłych akowców czy niewinnych komunistycznych naiwniaków. W 1949 r. nastała, na szczęście krótkotrwała, era socrealizmu. Architektura, podobnie jak kultura i sztuka, miała być narodowa w formie i socjalistyczna w treści. Co to miało znaczyć? Nikt do końca nie wiedział. Na podstawie tych dyrektyw Józef Sigalin brał udział w tworzeniu koncepcji Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Wyszło monumentalnie, ale z odniesieniem do dawnej ornamentyki. Władzy się to podobało, ale zewnętrzni odbiorcy mieli mieszane uczucia. Najlepiej skomentował MDM Charles de Gaulle, który w latach 60. odwiedził Warszawę. Pokazujący mu ten budynek przysłani przez władzę przewodnicy mówili, że to pamiątka „czasu słusznie minionego”. Prezydent Francji pokiwał tylko głową i odparł ze zrozumieniem: bourgeoisie.

Jednakże paradoksalnie to socrealizm przyśpieszył decyzję o odbudowie Starego Miasta. Według polskich komunistów cała Warszawa miała być centrum nowoczesności, odbiciem nowych czasów, ale jednocześnie notablom potrzebne było podkreślenie ciągłości. Odbudowaną stolicą chciano otworzyć oczy niedowiarkom i pokazać: patrzymy w przyszłość, ale szanujemy przeszłość. Starówka dawała też czerwonym dodatkową legitymację przed społeczeństwem, że są oni prawdziwie polską władzą. Dlatego w tym projektowanym morzu nowoczesności potrzebne było odniesienie do historii. Starówka – miała być nie tylko odbudowanym Starym Miastem, ale także jego lepszym obliczem. Przed wojną była to jedna z biedniejszych części Warszawy. Teraz, pod rządami komunistów, wizytówką stolicy – podniesioną do rangi symbolu. Kluczową rolę przypisano Krakowskiemu Przedmieściu – w założeniach swoistego wehikułu czasu. Przez tę ulicę przechodzilibyśmy stopniowo z przeszłości do teraźniejszości, która byłaby spełnieniem wszystkich marzeń. Prawdziwym końcem historii.

Warszawska Starówka w trakcie odbudowy

W realizację tego pomysłu zaangażowali się nie tylko inżynierowie i architekci, ale też politycy. Największe zainteresowanie procesem odbudowy wyrażał nie kto inny, jak sam Bolesław Bierut. Ten prezydent z sowieckiej łaski, agent NKWD i morderca polskich patriotów dawał Sigalinowi i innymi budowniczym ścisłe dyspozycje, co do wyglądu ulic czy budynków.

Z kolei Sigalin, który od 1951 r. pełnił wzorowany na moskiewskim odpowiedniku urząd Naczelnego Architekta Stolicy, w realizacji projektów nie tolerował dyskusji. To zachowanie uznał potem za błąd, choć to pod jego kierownictwem odbudowano Nowe i Stare Miasto. Nie udała się tylko próba ratunku przed wyburzeniem zachowanych resztek Zamku Ujazdowskiego. Wojsko uparło się tam zbudować swój Dom Żołnierza. Sigalin proponował, by zamiast budować nowe wykorzystać stare. Poparli to polscy komuniści, ale wojsko było nieprzejednane. Naczelny architekt wyrzucał sobie później, że zamiast uderzać do Bieruta i Cyrankiewicza nie poszedł od razu z tym do Rokossowskiego.

Socrealizm rychło potępiono i patrząc na choćby również zrównany z ziemią w czasie wojny Mińsk należy się cieszyć, że polscy komuniści mieli inny pomysł na Warszawę niż ich sowieccy zwierzchnicy. Warszawska Starówka odbudowywała się wprawdzie w ciągłych dyskusjach czy wręcz kłótniach z konserwatorami, ale rezultat okazał się zadowalający. Zrekonstruowane Stare Miasto w 1980 r. znalazło się na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Warto też na koniec przywołać słowa znakomitego pisarza, antykomunisty i niedoszłego architekta Leopolda Tyrmanda:

Jestem bardzo wdzięczny polskim komunistom za to, że dźwignęli te mury z ruin, bo w gruncie rzeczy to ich zasługa. Cała odbudowa Warszawy jest zasługą warszawiaków, ale odbudowa staromiejskiego rezerwatu wzruszeń jest zasługą komunistów. I dlatego dziękuję im w tym miejscu za ten śnieg warszawski na arcywarszawskich dachach.

Artykuł powstał m.in. w oparciu o książkę Andrzeja Skalimowskiego Sigalin. Towarzysz odbudowy





Udostępnij ten artykuł

,

Polecane artykuły
pokaż wszystkie artykuły
Reklama
Wszelkie prawa zastrzeżone. © 2017 Kurier Historyczny. Projekt i wykonanie:logo firmy MEETMEDIA